Kolejne doniesienia o Europejczykach przyjmujących religię islamu, wcielających się w szeregi grup terrorystycznych i walczący za Allaha, nikogo już nie dziwią. Tłum muzułmanów ochoczo przygotowujących się do przyjęcia chrztu wciąż jest jednak zjawiskiem wyjątkowo zaskakującym. Można co prawda widzieć w tym bożą moc i wierzyć, że uratowani z Bliskiego Wschodu uchodźcy rzeczywiście wyrzekli się Allaha, ale warto spojrzeć na tę kwestie nieco bardziej racjonalnie i zastanowić się, jak tym razem imigranci chcą wykorzystać poprawność polityczną Europy.
Dlaczego muzułmanin przyjmuje chrzest?
Kwestia katechumenatu, jak nazywana jest drogą stawania się chrześcijaninem, omawiana była ostatnio podczas spotkania delegatów europejskich episkopatów na Malcie. Podczas rozmów zasugerowano, że zwiększona liczba muzułmańskich migrantów zgłaszających chęć przyjęcia chrztu, może wynikać nie z kwestii wiary, lecz chęci ułatwienia sobie procedury wydania statusu uchodźcy. W końcowym komunikacie ze spotkania czytamy, że należy "odróżnić prawdziwą drogę wiary, od słusznego pragnienia integracji czy też wprost od nadziei, że przyjęcie chrześcijaństwa ułatwi otrzymanie dokumentów albo statusu uchodźcy”.
Poza przyjętym przez religię oczyszczeniem duszy ze wszystkich grzechów, chrzest dla imigrantów może zatem okazać się również remedium na bardziej przyziemne bolączki. Zgodnie z uznawanymi w Unii Europejskiej prawami człowieka, przyjęcie chrztu nałożyłoby na europejskie władze obowiązek zatrzymania danej osoby w kraju, gdyż odesłanie zdrajcy islamu do ojczyzny mogłoby skończyć się dla niego śmiercią.
Obawy księży wydają się więc niebezpodstawne. Muzułmanie przybywający do Europy nie posiadają praktycznie żadnej wiedzy o religii chrześcijańskiej. Poza naiwną wiarą o cudzie nawrócenia, nie ma żadnego racjonalnego powodu, poza instrumentalnym wykorzystaniem instytucji Kościoła do własnych celów. Panika Kościoła okazuje się jednak bezpodstawna.
Choć dużo się o tym nie mówi, zjawisko muzułmanów przechodzących na inne religie jest obecnie bardzo popularne i to nie tylko ze względu na kryzys uchodźczy. Dla ludzi, którzy chcą wstąpić do wspólnoty, Kościół chrześcijański zakłada jednak długotrwałe przygotowania obejmujące zarówno praktykę, jak i zdobycie religijnej wiedzy. Zdaniem profesora Wójtowicza z Katedry Socjologii Religii Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych UKSW, poszczególne kościoły nie są w stanie zapewnić przygotowania do konwersji religijnej dużej liczbie imigrantów. Obawy przed masowym wykorzystywaniem religii, w celu pozostania w Europie, są według socjologa nieuzasadnione.
– Przeprowadzenie konwersji religijnej nie jest możliwe bez wcześniejszego przygotowywania religijnego – podkreśla socjolog. Profesor przypomina także, że przejście na chrześcijaństwo ze względów innych niż wiara, z punktu widzenia religijnego jest oczywiście zupełnie nieważne.
Co czeka zdrajców?
Choć sam Koran nie wspomina o karze śmierci za wyrzeczenie się Allaha i przyjęcie obcej wiary. Taki los mógłby jednak teoretycznie spotkać mieszkańców Egiptu, Iraku, Jordanii, Kuwejtu, Omanu, Kataru, Arabii Saudyjskiej, Sudanu, Syrii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Jemenu, Afganistanu, Iranu, Malezji, Pakistanu, Mauretanii, Nigerii, Somalii, Malediwów i Komorów, gdzie przyjęte jest prawo islamu.
Według nauki islamu, odejście od wiary jest grzechem, nieważne jakie motywy kierują apostatą. W zależności od regionu i kraju, przewidziane są różne kary za apostazję, ze śmiercią włącznie – potwierdza dr hab. Aldona Piwko z wydziału teologicznego UKSW.
Jednak zdaniem profesora Andrzeja Wójtowicza, pomimo powszechnego uznawania islamu za wyjątkowo bezwzględną i brutalną religię, wyrok śmierci wydawany jest tak naprawdę niezwykle rzadko.
– Oczywiście potraktowanie osoby, która przeszła częściową konwersję religijną będzie zależało od poszczególnych odłamów islamu, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że możliwy będzie powrót do wspólnoty – mówi profesor Wójtowicz.
Wójtowicz wyjaśnia również, że według islamu, muzułmanin jako jednostka nie ma prawa podjąć decyzji o zmianie religii. W islamie o tak poważnych sprawach zawsze decyduje wspólnota, do której się należy. Żeby mogło dojść do konwersji religijnej, musieliby zgodzić się na nią wszyscy członkowie wspólnoty.
Nie wszyscy muzułmanie chcą umierać za Allaha
Choć teoria o nadużywaniu zasad dotyczących zmiany wyznania budzi wątpliwości, nie byłby to pierwszy raz, kiedy muzułmańscy uchodźcy starają się wykorzystać sytuację i po wszystkich trudnościach, jakie musieli przejść, by dostać się do Europy, zrobią wszystko, co w ich mocy, żeby już tu zostać.
Z punktu widzenia walki o życie lub lepszą przyszłość w krajach Zachodu, takie podejście byłoby całkowicie logiczne. Biorąc jednak pod uwagę historię religijnych prześladowań i mając świadomość, jak wiele osób zginęło w obronie swojej wiary, wyrzekanie się wiary i przez lata wyznawanych wartości dla osobistych celów, jest posunięciem karygodnym.
Czy osoby, które zmieniają wyznanie ze względu na osobiste korzyści można w ogóle nazywać prawdziwymi muzułmanami? Czy tak jak w przypadku wielu 'katolików', są to jedynie osoby, które zostały w danej religii wychowane, a tak naprawdę nigdy się z nią nie utożsamiały i nie przestrzegały chrześcijańskich wartości? Choć większość Polaków patrzy na islam wyłącznie poprzez pryzmat fanatycznych dżihadystów ginących za Allaha, bardzo wiele osób, które w ostatnich latach dotarły na nasz kontynent nie traktuje wiary, jako najwyższej wartości w życiu. Tak jak my, chcą oni spełniać własne ambicje, zakładać rodziny i choć wiara jest dla nich ważna, nie zamierzają poświęcić się dla islamu.
Co może zrobić Kościół?
Jak odmówić człowiekowi, który wyrzeka się Allacha i chce przyjąć chrzest? Zdaniem wiedeńskiego eksperta prawa kanonicznego Ludgera Müllera, który już jakiś czas temu poruszał na łamach niemieckiego dziennika sprawę pochopnego udzielania chrztu imigrantom, należy wziąć ich na przeczekanie. Zamiast odmawiać udzielenia chrztu, lepiej zwyczajnie poczekać i sprawdzić, czy wola osoby starającej się o katechumenat nie ulegnie zmianie, gdy jej sytuacja w Europie ustabilizuje się.
Czy zatem Kościół może według własnego uznania 'selekcjonować' muzułmanów chcących zmienić religię czy powinien być otwarty na wszystkich 'wiernych', a ostateczną ocenę zostawić Bogu? Czy biorąc pod uwagę fakt, że Księża powinni być przede wszystkim misjonarzami chcącymi przybliżać ludzi do Boga, mogą oni odrzucać kandydatury na nowych chrześcijan ze względu na osobiste wątpliwości. I czy rozdmuchany problem muzułmanów chcących się nawrócić, nie jest kolejną nagonką stworzoną przeciwko imigrantom?