Trybunał Konstytucyjny uznał, że "ustawa naprawcza" jest niezgodna z konstytucją i nie obowiązuje. Tylko co to tak naprawdę oznacza? Orzeczenie ma ogromne konsekwencje, zarówno w sensie prawnym, jak i czysto politycznym.
Trybunał Konstytucyjny uznał, że przyjęta w grudniu ustawa regulująca jego prace jest niezgodna z ustawą zasadniczą (tutaj szersze omówienie orzeczenia). To oznacza, że nie będzie orzekał na jej podstawie. Tymczasem rząd i większość sejmowa nie akceptują takiego stanu rzeczy.
Dlatego środowe orzeczenie Trybunału nie zostanie opublikowane. Co ważniejsze jednak, rząd nie będzie akceptował kolejnych przyszłych orzeczeń sędziów w innych sprawach. W praktyce oznacza to, że nie mamy w Polsce działającego Trybunały Konstytucyjnego.
2. Szydło i Duda łamią prawo
Jeśli rząd rzeczywiście, tak jak powiedziała we wtorek Beata Szydło, nie opublikuje decyzji Trybunału Konstytucyjnego, będzie to oznaczało złamanie prawa. Nie ma bowiem w Polsce organu, który mógłby stwierdzić, że orzeczenie Trybunału jest niezgodne z prawem – decyzja sędziów jest ostateczna.
Środowy wyrok potwierdza także, że Andrzej Duda musi przyjąć ślubowanie od trzech sędziów wybranych w poprzedniej kadencji Sejmu. Tymczasem prezydent wielokrotnie podkreślał, że z jego perspektywy sprawa jest zamknięta i będzie mógł przyjąć kolejne ślubowania dopiero w chwili wygaśnięcia kadencji innych sędziów.
3. Komisja Europejska nie odpuści
Niewątpliwie decyzja Trybunału szybko dotrze do Brukseli, już piszą o niej zachodnie agencje informacyjne. Niewątpliwie przeanalizują ją nie tylko członkowie Komisji Weneckiej (zbiera się 11-12 marca), lecz także Komisja Europejska.
A to może nadać nowej dynamiki prowadzonemu przez nią postępowaniu o poszanowanie państwa prawa. Możliwe też, że dyskusja znowu wróci do Parlamentu Europejskiego. Tym bardziej, że posłowie będą mieli pod ręką nie tylko wyrok Trybunału, lecz także opinię Komisji Weneckiej, która (jak już wiemy z przecieku) na pewno będzie niekorzystna.
4. Szczyt NATO pod znakiem zapytania
Od początku kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego sprawie uważnie przygląda się administracja Baracka Obamy. Z czasem poddenerwowanie jej przedstawicieli rosło. A to oznacza, że teraz naprawdę mogą stracić nerwy. Wszak PiS otwarcie łamie konstytucję.
To może mieć bardzo negatywne konsekwencje dla szczytu NATO, który w lipcu odbędzie się w Warszawie. Rządowi zależy, by przeforsować na nim decyzję o stałej obecności wojsk Sojuszu w Europie Środkowej, w tym w Polsce. Ale w tej sytuacji ta perspektywa się oddala.
5. Czeka nas fala protestów
Mamy pat. A to oznacza, że któraś ze stron musi odpuścić. Na PiS na pewno będą naciskali partnerzy międzynarodowi i Unia. Ale także Polacy, którzy niewątpliwie tłumnie wyjdą na ulice. Już w sobotę 12 marca odbędzie się wiec organizowany przez .Nowoczesną.
Ale przecież to będzie tylko początek, bo opozycja będzie organizowała kolejne protesty. Jak zapowiedział w wywiadzie dla naTemat Ryszard Petru będzie to robiła do skutku, aż Jarosław Kaczyński "pęknie".
6. Zmiana Konstytucji?
Trudno oczekiwać, że którakolwiek ze stron się cofnie. PiS już zapowiedziało, że propozycja kompromisu zapowiedziana przez Michała Kazimierza Ujazdowskiego to tylko jego indywidualna inicjatywa. Nie ustąpi też prezes Trybunału Andrzej Rzepliński, który będzie sprawował urząd jeszcze do 19 grudnia 2016 roku.
A to oznacza, że jedynym wyjściem z kryzysu może być zmiana konstytucji. W Sejmie leży projekt autorstwa Kukiz '15, który zakłada zwiększenie składu Trybunału do 18 osób, co pozwoliłoby na przyjęcie ślubowania od trzech sędziów wybranych przez poprzedni Sejm, a w przyszłości wybór sędziów przez co najmniej 2/3 posłów.
Na razie będzie trwała wojna nerwów: opozycja będzie mówiła, że PiS łamie konstytucję, a rządzący będą powtarzali, że to Trybunał pod rękę z opozycją działał niezgodnie z ustawą zasadniczą. PiS obiecywało, że będzie łączyć, a nie dzielić. No ale kto by tam przejmował się tym, co mówiono w kampanii wyborczej.