"Dzisiejszej nocy w Warszawie niektórzy kierowcy Ubera przeżyli ciężkie chwile. Wysadzający klientów uberowcy witani byli ciemną, śmierdzącą cieczą, coś jakby na bazie oleju i odchodów" – wpis o takiej treści pojawił się na facebookowym profilu "Taryfa24". Taksówkarze wydają się być zadowoleni z takiego obrotu spraw, ale wygląda na to, że cała akcja może przynieść im więcej szkód niż pożytku.
Autor relacji przekonuje, że sprawcy ostatniego wydarzenia nie są znani. Z sugestywnych opisów można jednak wywnioskować, że prawdopodobnie stoi za tym konkurencja. Taksówkarze nie kryją swojego zadowolenia. "Miejmy nadzieję, że nauczka poskutkuje, zresztą 'nieznani sprawcy' zapowiedzieli, że jutro będzie poprawka. A my ? My przechodziliśmy, przypadkiem, z tragarzami" – czytamy na profilu "Taryfa24".
Komentarze internautów pozwalają jednak twierdzić, że efekt "nocnej akcji" może być zupełnie odwrotny do oczekiwanego. "Czas na zmianę zawodu chłopaki! I żadne pomyje i inne g***enka rzucane na auta tu nie pomogą!" – napisała jedna z użytkowniczek Facebooka. Kolejne komentarze są równie nieprzychylne: "Sami jesteście lewusami, skoro takie rzeczy robicie z zachwytem. Będę jeździć Uberem", "Od dzisiaj jeżdżę tylko Uberem".
Trudno oprzeć się wrażeniu, że sprawcy ostatniego incydentu zdali się przybrać szaty działających w XIX wieku na terenie Wielkiej Brytanii luddystów. Wtedy próbowano zatrzymać postęp przemysłowy, niszcząc maszyny włókiennicze. Luddyści byli wolnymi rzemieślnikami, którzy obawiali się, że urządzenia techniczne pozbawią ich pracy. Niektórzy upatrują w członkach tego specyficznego ruchu prekursorów związków zawodowych. Oczywiście nie należy traktować tych porównań dosłownie. Wszak przedstawicielstwa chroniące prawa pracowników, a niszczenie cudzego mienia, to dwie różne rzeczy.
"Szkodliwe te maszyny Związek nasz skazał na śmierć. A Ludd, który zgnieść może każdego przeciwnika, dokonał egzekucji" – brzmiała jedna z ballad nucona przez luddystów. Ruch miał nawiązywać do enigmatycznej postaci Edwarda Ludda – dobrego rozbójnika walczącego o sprawiedliwość. Ot, taki Robin Hood angielskich tkaczy.
W działaniu "nieznanych sprawców" można dostrzec podobne motywy, a konsekwencje są w dużej mierze łatwe do przewidzenia. Tak jak nie udało się zatrzymać rewolucji przemysłowej, tak naiwnością byłoby teraz twierdzić, że niszcząc auta konkurencji zatrzyma się jej ekspansję na polskim rynku. Prędzej można spodziewać się raczej prawnych implikacji. Na szczęście czasy się nieco zmieniły – w epoce luddystów za tego typu przewinienia sprawcom groziła w pewnym momencie nawet kara śmierci.
Art. 288 Kodeksu karnego
§1. Kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 2. W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku
Jak poinformował na swoim Twitterze dziennikarz Mariusz Gierszewski, stołeczna policja wszczęła właśnie dochodzenie w tej sprawie.
Niekonsekwencję działań wobec Ubera trafnie skomentowała na Facebooku jedna z internautek. "No tak, skoro mało kto chce korzystać z waszych usług, to zdobędziecie nowych klientów obrzucając skuteczniejszą konkurencję śmierdzącą farbą. Niezaprzeczalny ciąg logiczny" – napisała.
Zaiste, takie działania mogą wpłynąć na większą popularność przewoźnika. I tak też się najpewniej stało – z nieoficjalnych informacji wynika, że wczoraj Uber miał dwa razy więcej klientów niż zazwyczaj. Wszystko dlatego, że dzięki nagłośnieniu ostatniego incydentu wiele osób usłyszało o tej firmie po raz pierwszy.
Korporacje taksówkarskie twierdzą jednak, że Uber jest konkurencją nieuczciwą. Podkreślają, że transakcje wykonywane przez firmę wymykają się fiskusowi, co pozwala jej wprowadzać niższe ceny za usługi. Nie mniej, zamiast dewastować czyjeś mienie, powinno zgłaszać się takie wątpliwości do odpowiednich instytucji. Nawet jeśli ktoś nie jest przekonany, że rząd może wyeliminować machinacje dużych firm, to powinien mieć świadomość, że na pewno nie zażegnają ich podchody przypominające psikusy niesfornych uczniów.
Napisz do autora: adam.gaafar@natemat.pl
Reklama.
Adw. Iwona Sarna
Kancelarie Adwokackie Dariusz Niedźwiedź i Iwona Sarna
W tym przypadku mamy do czynienia z niszczeniem mienia, co podlega pod art. 288 kodeksu karnego. Jeśli na profilu internetowym pojawiają się informacje sugerujące, że administrator zna tożsamość sprawców, to w trakcie postępowania może być on wezwany do ujawnienia tych danych.