Niektórzy twierdzą, że niedzielny protest był "feministyczną ustawką", a nie spontanicznym sprzeciwem wiernych
Niektórzy twierdzą, że niedzielny protest był "feministyczną ustawką", a nie spontanicznym sprzeciwem wiernych Fot. Gazeta Wyborcza/ Facebook.com
Reklama.
Część kobiet wyszła z kościoła, gdy ksiądz zaczął odczytywać komunikat Prezydium Konferencji Episkopatu Polski w sprawie ochrony życia człowieka. Nagranie protestu opublikowała na Facebooku „Gazeta Wyborcza”, dodając, że „wierni tak zareagowali na odczytywanie listu Prezydium Konferencji Episkopatu Polski o aborcji”.
Z relacji portalu Gazeta.pl wynika, że protest został zainspirowany przez „grupę przeciwników zaostrzenia prawa aborcyjnego”, którzy do ostentacyjnego wyjścia z kościoła św. Anny zapraszali na Facebooku. Takie przedstawienie protestu również może stwarzać wrażenie, że miał on charakter spontaniczny i oddolny.
"Typowe reżyserowane wyjście"
Tymczasem niedługo po opublikowaniu nagrania pojawiły się głosy przekonujące, że akcja była „feministyczną ustawką”, przygotowaną we współpracy z „Gazetą Wyborczą”. Za taką wersją ma przemawiać chociażby to, że niedzielną mszę, podczas której odczytywano komunikat KEP, nagrywano dobrej jakości kamerą.
logo
Fot. Facebook.com
O tym, że w proteście wzięły udział osoby niezwiązane z Kościołem, a nie wierni, świadczyć mają także screeny opublikowane przez Alberta Wójcika na portalu Pikio.pl. Takie deklaracje padały pod informacją o planowanym proteście.
logo
Albert Wójcik/Pikio.pl
Portal wPolityce.pl ocenił, że w kościele doszło do "lewackiej prowokacji", a nie spontanicznej reakcji wiernych.