- Od dwóch miesięcy słyszymy tylko pytania: czy będzie wstyd? Czy będą autostrady? Czy jest u nas rasizm? Trudno się dziwić, że niektórzy mają już tego serdecznie dosyć - mówi w rozmowie z naTemat dr Dominik Antonowicz, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, który od kilku lat bada środowisko kibiców.
Michał Gąsior: "Jak ma wzruszać, jak nie wzrusza" - słyszę od znajomych, którzy znudzeni atmosferą wielkiego narodowego święta najchętniej wyjechaliby z Polski na czas Euro 2012. To normalne, że sporą część Polaków Euro "nie wzrusza"?
dr Dominik Antonowicz: Tego nie da się uniknąć. Cztery lata temu, na Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii, duża grupa ludzi demonstracyjnie opuszczała miejsca zamieszkania. Mówili, że w ogóle nie czują tych mistrzostw, nie będą brać w nich udziału i nie chcą nawet oglądać kibiców. Z podobną atmosferą mają do czynienia Brytyjczycy przy okazji zbliżających się Igrzysk Olimpijskich. To naturalne, że impreza taka jak Euro 2012 nie jest dla całego kraju. Nie da się przejść obok takiego wydarzenia obojętnie: albo się jest nim zafascynowanym, albo się je ostentacyjnie odrzuca.
Kim są ci eurosceptycy? Czy można powiedzieć, że ludzie lepiej wykształceni z większym dystansem podchodzą do Euro?
Z perspektywy socjologicznej trudno ocenić tą grupę. W przypadku kibiców kategorie wykształcenia, statusu ekonomicznego nie do końca się sprawdzają. Są tacy kibice, którzy bez względu na całą otoczkę infrastrukturalną i organizacyjną skoncentrowani są tylko na piłce nożnej. Są ludźmi emocjonalnie zaangażowanymi w sport i nie obchodzi ich nic więcej. Z drugiej strony mamy tzw. okazjonalnych kibiców, których łatwo zniechęcić do takiej imprezy.
Euro 2012: Dlaczego nie wzrusza, skoro ma wzruszać [Waszym zdaniem]
Łatwo, to znaczy jak?
Proszę zwrócić uwagę, że od dwóch miesięcy słyszymy tylko pytania: czy będzie wstyd? Czy będą autostrady? Czy jest u nas rasizm? Trudno się dziwić, że niektórzy mają już tego serdecznie dosyć. Właśnie ten przesyt informacji u wielu osób powoduje odruch wycofania i zniechęcenie. O wszystkim się mówi, tylko nie o tym, co jest najpiękniejsze, czyli o sportowej rywalizacji. Mówimy oczywiście o ludziach, którzy nie są zainteresowani sportem, bo kibiców nie zniechęci nawet całoroczna gadanina o stadionach.
Gdybyśmy mniej rozmawiali o infrastrukturze i sprawach pozasportowych, grupa "eurosceptyków" byłaby mniej liczna?
Na pewno tak. Ale to też jest nieuniknione, bo w każdym kraju, który organizuje mistrzostwa, ten okres kilku tygodni przed imprezą powoduje mentalne wyczerpanie.
Mówi pan, że prawdziwi kibice wytrzymaliby nawet całoroczną gadaninę o autostradach. Jednak w środowiskach kibicowskich też zaistniał rozłam. Powstają inicjatywy sprzeciwiające się Euro 2012, takie jak "Fuck Euro".
To prawda. Część "tradycyjnych" kibiców radykalnie sprzeciwia się organizacji imprezy. Z bardzo wielu powodów: restrykcji, dominacji UEFA, sprzeciwu wobec polityki tego rządu. Ale choć te radykalne postawy są wyraźne i widoczne, nie jest to masowa inicjatywa. Na przykład "Fuck Euro" nie ma na Facebooku zbyt wielu fanów.
Kibicu strzeż się kiły. Niebezpieczna strona Euro 2012
W pańskim raporcie "Chcemy kibicować!" poświęconym sposobom nowoczesnego kibicowania, czytam, że mecze stały się elitarną imprezą, a stadiony są dostępne dla ludzi z grubymi portfelami. To też jest powód "eurosceptycyzmu"?
Z mistrzostw na mistrzostwa publiczność stadionowa staje się biernym obserwatorem. To zniechęca dużą grupę aktywnych, zaangażowanych, klubowych kibiców. Publiczność o charakterze teatralnym przychodzi i płaci wysokie ceny, by oglądać mecz. Publiczność tradycyjna przychodzi dopingować. Ale coś panu powiem. Im wyżej reprezentacja będzie wspinała się po drabince mistrzostw, tym bardziej zwiększy się ciśnienie wśród Polaków. Sukces generuje publiczność: jeśli kadra wygra pierwszy mecz, drugi będzie oglądała cała Polska.
dr Dominik Antonowicz, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Od lat bada środowisku kibiców. W marcu opracował raport "Chcemy Kibicować!", w którym poddał analizie nowoczesne sposoby kibicowania.