Niedawno Polacy z miasta położonego na południu Brazylii świętowali na wskroś tradycyjną Wielkanoc. W Wielką Sobotę, jak co roku, licznie przybyli z koszykami na miejscowy plac Jana Pawła II, aby poświęcić pokarmy. Tradycje świąteczne kultywuje się tu od dawna, bo polscy osadnicy znaleźli w stanie Parana "drugą ojczyznę" już w XIX wieku. Dziś miejscowa społeczność jest w ścisłej czołówce najliczniejszych skupisk Polaków na świecie.
Był rok 1863 - na ziemiach polskich rozpoczęto właśnie nierówną walkę z Rosjanami, kiedy pedagog Hieronim Durski przeniósł się w pobliże Parany. Sam stan istniał dopiero do dekady (w 1853 roku wyłączono go z obwodu Sao Paulo), a Durski mieszkał w Brazylii już 12 lat, wcześniej jednak miał do czynienia głównie z osadnikami z Niemiec. Wkrótce, w osadzie Orleans w Paranie właśnie, z jego inicjatywy powstanie pierwsza polska szkoła. Przybysz z dalekiego kraju mógł wreszcie wykonywać wyuczony zawód.
W tym samym czasie inny emigrant - geometra Sebastian Edmund Woś Saporski, prowadził równie aktywną akcję osadnictwa na południu Brazylii. Nie bez powodu nazywa się go "ojcem kolonizacji polskiej w Paranie". To właśnie on, do spółki z księdzem Antonim Zielińskim, sprowadził do tego stanu setki rodaków. Zaczęło się skromnie - od 32 polskich rodzin, które w 1871 roku przybyły do małej osady Pilarzinho nieopodal Kurytyby. Zgodę na kolonizację wyraził sam brazylijski cesarz Pedro II.
W ślad za pierwszymi osadnikami postąpiło niebawem tysiące mieszkańców znajdujących się pod zaborami ziem polskich - głównie Królestwa Polskiego i Galicji. Ostatnia dekada XIX stulecia to istna "brazylijska gorączka", swoisty emigracyjny boom. Tylko w latach 1890-1894 do portu w Parangaua przypłynęło, a następnie dotarło do Parany, 12 tys. polskich emigrantów. Uciekali przed represjami, ale też zwyczajnie poszukiwali lepszego życia.
Część przybyszów, głównie chłopi, zamierzało osiąść na nowej ziemi na stałe. Wspierani przez brazylijskie władze, ruszali w nieznane. Inni, szczególnie robotnicy czy rzemieślnicy, czynili to z pobudek zarobkowych. Ale do dalekiego kraju wyruszali też przedstawiciele elity, m.in. inżynierowie. Jednym z nich, szczególnie cenionym po dziś dzień przez Brazylijczyków, jest budowniczy kolei Teofil Witold Wierzbowski. To on, w latach 1909-1914, dał Paranie ponad 300 kilometrów torów kolejowych. Inny zasłużony dla społeczności tego stanu Polak - wspomniany już Woś Saporski - został wybrany w 1912 roku pierwszym nadwiślańskim posłem do lokalnego parlamentu!
Nic dziwnego, że Parana jawiła się wtedy jako brazylijskie eldorado. Klimat był sprzyjający, a ziemia urodzajna.
Jak podkreślił publicysta "Przyjaciela Ludu" Michał Pankiewicz, Polaków do przybywania do Parany zachęcał nie tylko panujący tam ogólny dobrobyt, ale także świadomość, że tysiące kilometrów z dala od ojczystej ziemi, będą mogli kultywować polskość. Zakładano więc liczne kościoły, szkoły, towarzystwa oświatowe.
Ale dla chłopów, u których świadomość narodowa była wówczas zupełnie różna, liczyły się przede wszystkim swobody, o których wcześniej mogli tylko pomarzyć.
Co ciekawe, sprawą polskiego osadnictwa w Paranie interesował się m.in. Roman Dmowski, jeden z ojców niepodległości, czołowy przedstawiciel Narodowej Demokracji. Kiedy przybył do Brazylii w 1899 roku, miał okazję odwiedzić powstałe tam polskie osady.
Doszedł do odmiennych wniosków, aniżeli cytowany wcześniej dziennikarz, nie wierzył bowiem w możliwość przetrwania na obcej ziemi silnie związanej z ideami narodowymi wspólnoty. Był przeciwny pomysłom pojawiającym się wśród polskich uczonych, postulujących ożywioną akcję kolonizacyjną w Brazylii pod hasłem "Nowa Polska". Pomysł był jednak wyjątkowo oryginalny - Polacy mieli ambicje kolonialne, choć nie posiadali wtedy własnego państwa!
Dmowski zwrócił uwagę, że rodacy z Parany żyli wówczas w swoistym odosobnieniu, z dala od wielkich miast, a mimo to nie narzekali na brak bezpieczeństwa.
Wraz z napływem kolonistów, zwiększała się rola brazylijskiej Polonii. Powstało wiele instytucji, działało kilkadziesiąt gazet. Najstarsza - „Gazeta Polska w Brazylii" była wydawana od 1892 roku.
Gdy 26 lat później Polska odzyskała niepodległość, powracając na mapę świata, fala masowej emigracji została zahamowana. Nie oznacza to, że Polacy nie wyjeżdżali. Na rok przed wybuchem II wojny światowej Paranę zamieszkiwało co najmniej 100 tys. rodaków.
Dziś w Paranie żyje ok. milion osób polskiego pochodzenia (różne szacunki) - rodzime korzenie ma mniej więcej co dziesiąty mieszkaniec regionu. Najwięcej "naszych" mieszka w stolicy stanu - Kurytybie. Dane są zróżnicowane - niektóre mówią nawet o 300 tys. mieszkańcach miasta, w żyłach których płynie polska krew.
W mieście pozostało wiele śladów polskości, którą przed laty zaszczepili na tych ziemiach nasi rodacy. Funkcjonują liczne organizacje polonijne, m.in. towarzystwa im. Tadeusza Kościuszki czy Józefa Piłsudskiego, Centrum Tradycji Polskich, Dom Kultury Polska-Brazylia, a także Stowarzyszenie Dobroczynno-Kulturalne Polaków w Brazylii (Polbras). Pełen spis organizacji jest dostępny na stronie internetowej Konsulatu RP w Kurytybie. To było pierwsze tego typu rodzime przedstawicielstwo dyplomatyczne w całej Ameryce Łacińskiej!
Nie tylko Polacy, ale i turyści z całego świata odwiedzający Kurytybę mogą przekonać się, jak mieszkali dawni osadnicy. Na terenie sporego parku (nazywanego też po prostu "lasem"), któremu patronuje papież-Polak - gdy w 1980 roku przybył do Kurytyby, witały go tysiące rodaków - znajduje się wyjątkowy skansen. A w nim drewniane chaty urządzone na polską modłę.
W mieście działają grupy folklorystyczne i chóry, przykładem choćby Polski Zespół Tańca Ludowego „Wisła”. Widok tradycyjnych polskich strojów na ulicach miasta nie powinien dziwić. Tak samo jak możliwość skosztowania polskich potraw w którejś z restauracji. Czy też możliwość odbycia kursu polonistyki w murach miejscowego uniwersytetu.
Obecnie nad Wisłą na ogół nie zdajemy sobie sprawy z istnienia tak ścisłych związków Polaków z Brazylijczykami. Niezwykła symbioza obu narodów, jaka zaistniała w Paranie, jest jednak tego doskonałym przykładem. Tam "Polak", znaczy "swój".
Zimy nie ma. Najwyżej bywają w nocy przymrozki i to rzadkie. Domy zwykle stawiane są bez pieców. Lato gorętsze niż w Galicji. Ciepło dochodzi czasem do 40 stopni Celsjusza. Polak jednak bardzo prędko przyzwyczaja się do tego klimatu, tym bardziej, że klimat jest bardzo zdrowy. Stanowczo w Paranie ludzie mniej chorują i śmiertelność mniejsza, niż w Galicji. (...) Deszcze częste, lecz ulewa nie bywa. Gleba urodzajna, przeważnie glinkowata, lub czarnoziem, piasków nie ma. Słowem błogosławione warunki dla rolnictwa.
J. Mazurek, "Kraj a emigracja"
Michał Pankiewicz
Dobrym w Paranie jest nie tylko to, że każdy może stać się samodzielnym gospodarzem i nie potrzebuje wysługiwać się jako parobek lub robotnik, lecz i to, że tam jest każdy równy. Nie ma tam szlachty i chłopów, lecz są obywatele. Nie ma tam c.k. starostów, namiestników i innych biurokratów, więcej austriackich jak polskich, lecz są urzędnicy wybrani spośród wszystkich obywateli. Nie znaczy tam też jeden głos szlachcica, tyle co sto lub tysiąc głosów chłopskich - jak u nas przy wyborach sejmowych - lecz głos każdego jest równy.
J. Mazurek, "Kraj a emigracja"
Roman Dmowski
Trzeba pamiętać, że tutejsze osady polskie po lasach żyją właściwie bez rządu, bez sądu, bez policyi, że pomimo to nie dzieją się tam zbrodnie, ludzie się nie mordują, nie okradają, nie gwałcą, że życie płynie prawidłowo, jakby w karbach najlepszej organizacji państwowej.
P. Fiktus, "Roman Dmowski wobec problemów polskiego osadnictwa na terenie brazylijskiej Parany w latach 1899–1900"
Fernando Henrique Cardoso, prezydent Brazylii, 2002
Od dawna podziwiam bratniego i szczerego ducha Polaków. Podczas moich wizyt na południu Brazylii, szczególnie w stanach Parana i Rio Grande do Sul, urzekła mnie szlachetność Polaków i ich potomków, którzy tam mieszkają. Polonia liczy sobie około półtora miliona osób, co sprawia, że Brazylia posiada drugą co do wielkości grupę polskich imigrantów po Stanach Zjednoczonych. Tę liczbę zawsze cytuję, ponieważ Brazylijczycy są z niej dumni, świadomi wyjątkowego wkładu wniesionego przez ten przyjazny naród w kształtowanie społeczeństwa. Od teatru po sztuki piękne, od rolnictwa po przemysł, nie mówiąc o edukacji i nauce, udział społeczności polskiej jest bardzo znaczny w życiu Brazylii.
Z. Malczewski, "Polonii brazylijskiej obraz własny"