
Coraz goręcej robi się na granicach Macedonii, gdzie od tygodni kumuluje się fala migracyjna ciągnąca do Europy Zachodniej. W niedzielę tamtejsza policja musiała rozpylić gaz łzawiący w kierunku uchodźców i imigrantów próbujących siłą przedostać się z prowizorycznego obozu w Idomeni po stronie greckiej.
REKLAMA
Macedończycy twierdzą, że zdecydowali się na ostre rozwiązanie, ponieważ szturmowi migrantów na granicę towarzyszyły ataki na policjantów. Jednocześnie pojawiły się wątpliwości, czy gazem łzawiącym uchodźców i imigrantów nie potraktowały greckie służby.
Zarówno Macedończycy i Grecy przerzucają się odpowiedzialnością za tego typu działania w okolicach przygranicznego Idomeni, bo sytuacja w tym obozie i tak daleka jest od europejskich standardów humanitarnych. Zatrzymanie fali migracji na zamkniętej granicy grecko-macedońskiej sprawiło, iż w prowizorycznym miasteczku namiotowym na nieco ponad 2 tys. osób mieszka ich obecnie nawet sześć razy więcej.
Migranci, którzy utknęli w Grecji szturmami próbują zmusić Macedonię do otwarcia granic, gdyż wielu z nich wkrótce może stracić szansę na ucieczkę na Zachód. Dzieje się tak za sprawą porozumienia wynegocjowanego przez Angelę Merkel i Donalda Tuska, na mocy którego Turcja odciąży Unię Europejską w odpowiedzialności z kryzys migracyjny.
Między innymi w ten sposób, że każdy migrant, który przekroczył granicę Grecji po 20 marca 2016 roku będzie zmuszony do cofnięcia się do Turcji.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
źródło: "The Independent"
