Junior Brand Manager – ten profil na Facebooku, oznaczony kategorycznym wezwaniem ASAP i uśmiechniętą buzią pani w garsonce zrobił furorę w blogosferze i prasie. Okazało się, że w teorii bardzo hermetyczny, środowiskowy żart, w praktyce jest zrozumiały i zabawny dla wielu, którzy ze światem reklamy nie mają nic wspólnego. Podobnie jak inne środowiskowe memy, które komentują naszą zawodową rzeczywistość.
Junior Brand Manager jest wykwitem humoru w montypythonowskim stylu, którego absurdalność posiada uniwersalny urok. Popularność memu na pewno wynika w dużej mierze z faktu, że oddziałuje na współpracujących ze światem reklamy, dziennikarzy freelancerów, grafików, rysowników, fotografów, którzy z kolei są bardzo udzielającymi się użytkownikami internetu.
Nie jest też wykluczone, że przemawia do tłumów także dlatego, że chcąc nie chcąc reklama jest jaskrawie obecna w naszym życiu społecznym i znamy jej język na tyle dobrze, żeby móc się z niego śmiać ze zrozumieniem. Jest też tutaj obecny zawsze aktualny aspekt wyśmiewania się z głupszego od siebie – w tym wypadku z rozpoczynającego pracę żółtodzioba, który chce się popisać obyciem w branży. Świetnie działa chamska, toporna czcionka tekstu w zestawieniu z zadowoloną miną paniusi na obrazku i wyrwanymi z kontekstu, ale od razu zrozumiałymi wyrażeniami-kliszami. Przykładowe: „Dyrekcji się podoba, ale mnie nie bardzo” albo „Potrzebujemy wasze logo w wektorach. - Matematycznych?”
Lebowski reklamy
Junior Brand Manager to niejedyny reklamowy mem, który zrobił karierę poza swoją grupą docelową. Dużym powodzeniem cieszy się też Junior Art Director oraz Junior Copywriter. Junior Art Director to marszczący brwi w wielkim intelektualnym wysiłku przystojniak w okularach z grubymi oprawkami, którego największym zmartwieniem jest to, czy i w jakim stopniu jest postrzegany jako artysta.
Gruba, toporna czcionka informuje: „25 followersów na Instagramie. Jestem fotografem” albo „Uważa, że konsumeryzm jest zły, pracuje w reklamie” czy „Nie rób nic, udawaj, że to minimalizm”. Podobne problemy ma junior copywriter, który tak naprawdę chciałby być pisarzem, ale mu nie wyszło.
Memowe zdjęcie przestawia uroczego hipstera w koszulce w kratę, który pięknie upozowany leży na trawie i udaje, że zapisuje coś w notatniku. Podpisy dopowiadają: „Pije jak Bukowski, pisze jak Lebowski” - chociaż wolałby odwrotnie. „To nie działa, zmieńcie grafikę” – bo przecież się nie myli. „Mówi, że kocha krytykę, ale płacze w łazience – bo tak naprawdę jest zakompleksiony. „Całe dnie na Facebooku – ekspert w social media” – bo grunt to dobrze siebie wymyślić.
Kocham konkursik
Do wesołej drużyny ze swoimi memami dołączają jeszcze programista (potrzebny w każdej redakcji i agencji i najczęściej martwiący się, że „To działa, ale nie mam pojęcia dlaczego”) oraz prawnik od znaków towarowych. Jest także mem zarezerwowany dla wyśmiewania się z konsumentów i ich reakcji na podsuwane im przez przebiegłych brand managerów konkursy.
Żadna promocja nie uchowa się przed czujnym okiem facebookowego profilu „Poproszę o głosik”. Bohaterką konsumenckiego mema jest skupionym wzrokiem wpatrująca się w coś (prawdopodobnie w ekran komputera), lekko zmęczona życiem blondynka w granatowej bluzie. Blondynka kocha konkursik i zbiera głosiki, żeby uzbierać na smyczkę albo na bluzeczkę.
Niezależnie więc w jakim stopniu jesteśmy związani z branżą reklamową – i tak z flanki któregoś z memów nam albo naszym znajomym się dostanie. Na szczęście memy te pozwalają również odreagować ciężko obciążoną reklamą rzeczywistość, którą należy czasem wziąć w cudzysłów jak we dwa kije i trochę dać jej w kość.
Co właściwie robię
Dla tych, którzy czują dyskomfort, że tylko środowisko reklamowe jest wystarczająco interesujące, żeby dostać swój przydział memów mam dwie dobre informacje: po pierwsze, nie martwcie się, ci z reklamy sami je wymyślają. Po drugie: pojawiła się cała kaskada memów profilowanych pod dowolny zawód czy hobby pod wspólnym hasłem:”What People think I do/What I really do”.
Warunek jest jeden: weźcie stereotypy i pożonglujcie nimi według przepisu: Nagłówek to nazwa ścieżki kariery albo hobby ( np. grafik, gracz RPG), a pod spodem seria rysunków ilustrujących pięc haseł – “what my friends think I do,” “what my mom thinks I do,” “what I think I do,” “what society thinks I do,” and “what I really do.”
Od narodzin memu powstało już co najmniej kilkanaście jego wariacji dedykowanych poszczególnym profesjom. Na przykład przy opcji „artysta współczesny” pierwszy rysunek przedstawia skręta z marihuany, drugi – dziecko bawiące się kredkami, trzeci pisuar Duchampa, czwarty gołego staruszka z w butach na obcasach i masce nurka, czołgającego się po chodniku, a piąty: rozłożone podania o grant na wystawę. Co tłumaczy się tak: przyjaciele uważają, że jestem ćpunem i nierobem, mama uważa, że jestem niedojrzały, dla społeczeństwa jestem dziwakiem, a ja sam widzę w sobie petenta.
Mem został już zmodyfikowany na potrzeby takich grup zawodowych jak graficy, producenci, studenci nauk ścisłych, fani aikido, profesorowie, fotografowie ślubni, pisarze, feministki, gracze we frisbee, surrealiści, homoseksuliści, programiści, reżyserzy, politycy, teoretycy muzyki oraz dla...kotów ( ale wszyscy jesteśmy już przyzwyczajeni, że bez kotów nic istotnego w internecie się nie wydarzy). Znajdźcie jakiś dla siebie albo uzupełnijcie listę. Dziennikarska odsłona wydaje się przerażająco trafna.