Hanna Gronkiewicz-Waltz coraz odważniej poczyna sobie w ogólnokrajowej polityce. Dotąd skupiona głównie na Warszawie, dzisiaj coraz wyraźniej zaczepia PiS. Bo to ostatni ważny polityk Platformy, który wygrał z PiS. Teraz partia próbuje ten dawny sukces zdyskontować.
Platforma jest w defensywie. Po przejęciu władzy w partii Grzegorz Schetyna robi porządki, w wyniku których ugrupowanie straciło władzę na Dolnym Śląsku, w części regionów rozwiązano struktury, a większości sondaży PO jest za Nowoczesną. Lider partii jest sprawnym politykiem, ale nie sprawnym frontmenem.
W cieniu
Dlatego dzisiaj na pierwszy plan wysuwa się prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Wszak jest ona wiceprzewodniczącą partii. Ale przede wszystkim jest ostatnim ważnym politykiem PO, który wygrał z PiS. W wyborach samorządowych pokonała Jacka Sasina z PiS zdobywając 342 857 głosów.
To spory kapitał, dotychczas słabo wykorzystywany. Bo Gronkiewicz-Waltz skupia się na rządzeniu Warszawą i rzeczywiście ma co robić. Oczywiście pojawia się na partyjnych konwencjach, czasami na nich występuje, ale nie jest bardzo aktywna medialnie. Czasami występuje w TVN24 czy TOK FM, ale jej wypowiedzi są zachowawcze, nie wywołują większego fermentu.
Czas Hanki
Do ostatniego wtorku. Na obchodach 73. rocznicy wybuchu powstania w Getcie Warszawskim Gronkiewicz-Waltz przypomniała słowa Władysława Bartoszewskiego, które wyraźnie wpisują się w dzisiejszą sytuację polityczną. Przypomniała też o spaleniu kukły Żyda we Wrocławiu oraz demonstracji ONR w białostockiej katedrze. Wezwała polityków do głośnego sprzeciwiania się takim wydarzeniom.
Trudno też od bieżącej polityki oddzielić zaproszenie, które warszawski ratusz wysłał wiceszefowi Komisji Europejskiej Fransowi Timmermansowi. Choć rzecznik Bartosz Milczarczyk mówi, że list wysłano już kilka tygodni temu, to Gronkiewicz-Waltz poinformowała o tym właśnie teraz. Tuż po wypowiedzi ministra Witolda Waszczykowskiego, który stwierdził, że polskie władze nie zapraszały komisarza do ponownego odwiedzenia Polski.
W kontrze
Powód jest jasny. Podczas gdy Beata Szydło, Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński spotykają się z Viktorem Orbanem i zdobywają poparcie pro-Kremlowskich europosłów, a ich minister spraw zagranicznych ściska ręce z antydemokratycznym prezydentem Turcji, PO może się pokazać jako nasza ostatnia linia łączności z Unią.
Oczywiście za te kolejne nastąpienia PiS na odcisk Gronkiewicz-Waltz jest ostro krytykowana przez zwolenników partii rządzącej. Po co jej to? Przecież zbiera już wystarczająco dużo krytyki (czasami słusznej, czasami nie) za jej pracę w warszawskim ratuszu.
W obronie ratusza
Aktywność Gronkiewicz-Waltz może powodować właśnie chęć obrony swojego miejsca w ratuszu. Politycy PiS od dawna mówią o konieczności wydzielenia Warszawy z Mazowsza. A to dałoby pretekst do powtórki wyborów, także na prezydenta stolicy. Gronkiewicz-Waltz ma do wypełnienia jeszcze pół kadencji, dwa lata. Jest się o co bić.
Poza tym zwiększenie aktywności Gronkiewicz-Waltz może być też obliczone na to, co po. Bo startując w 2014 roku po trzecią kadencję w ratuszu była prezes NBP zapewniała, że to jej ostatnia. Oczywiście może zmienić zdanie, ale załóżmy, że skończy karierę w warszawskim samorządzie.
Kobieca twarz PO
Jesienią 2018 roku Gronkiewicz-Waltz będzie o rok młodsza niż Hillary Clinton w chwili ogłoszenia swojej kandydatury w wyborach prezydenckich 2016. Dlatego jako była prezydent stolicy będzie mogła jeszcze dużo zdziałać w krajowej polityce.
Dla Platformy aktywność Gronkiewicz-Waltz może się okazać na wagę przetrwania. Partia nie ma dzisiaj kobiecej twarzy, bo nad Ewą Kopacz ciąży odium porażki. PO nadal liże rany po przegranych wyborach. A raczej posypuje je solą, bo kolejne informacje o konfliktach w strukturach terenowych tylko pogarszają sytuację. Nie widać też pomysłu na odzyskanie inicjatywy.
Dlatego Warszawa może stać się ostoją Platformy i miejscem, z którego zacznie się ofensywa przeciw PiS. Gronkiewicz-Waltz może stać się jedną z twarzy tej walki.