Jeżdżę jednośladami już od blisko 18 lat i wciąż nie potrafię zrozumieć kilku rzeczy. Po pierwsze, dlaczego Polacy wciąż wolą stać godzinami w korkach, niż przesiąść się na piękny i prawie nicniepalący skuter. Po drugie, jak można postrzegać skuter tylko jako "sposób na korki". Vespa to idealna partnerka na weekendowe wyprawy za miasto i aż trudno uwierzyć, że kilka dni temu skończyła... 70 lat.
Pan Rafał, od którego pożyczyłem Vespę powiedział mi wręczając kluczyki: "Jeździjcie ile chcecie, Vespa od tego jest". Obawiam się jednak, że właściciel skutera nie do końca zdawał sobie sprawę z naszych możliwości...
Na co dzień poruszam się o wiele większym jednośladem o mocy blisko stu koni mechaniczny. Skuter który dostaliśmy to sto dwudziestka piątka, czyli dorosła maszyna, którą od zeszłego roku można jeździć bez prawka na motocykl (wystarczy kat. B). I powiem wprost - Vespa sprawdza się lepiej niż motocykl w mieście (co oczywiste), ale daje radę także w czasie dłuższych wycieczek za miasto, co zamierzam udowodnić niniejszym tekstem. Ale od początku.
Vespa, znaczy osa
Kiedy kilka dni temu powiedziałem swojej dziewczynie: – Kochanie, dostaniemy Vespę do testów – była zachwycona (o wiele bardziej niż na wieść o testach harleya!). Jeszcze niedawno marzyła o tym, aby jeździć holenderskim rowerem - kupiliśmy. Później zabytkowym tandemem - mamy go. Ale od pewnego czasu w domu pojawił się temat zakupu skutera. Przypadek?
Oczywiście skuter skuterowi nierówny, dlatego w grę wchodziły tylko piękne, kultowe maszyny. Nie sztuką jest kupić chińską podróbkę, której nazwy nie sposób się nauczyć nawet mimo ciągłych wizyt w serwisie. Nadarzyła się idealna okazja, aby wyobrażenia o pięknej Vespie (z metalową, a nie plastikową karoserią!) skonfrontować z rzeczywistością - wreszcie nadszedł ten dzień.
Skuter odebrałem w siedzibie firmy Inter-Motors w Łomiankach i to właśnie stamtąd ruszyłem w pierwszą dwudziestokilometrową trasę do Warszawy. Zajęło to dosłownie 20, może 25 minut. W tym czasie wiedziałem już, że Vespą spokojnie będziemy mogli wybrać się na dłuższą wyprawę.
Skuter fajnie się zbiera, a prędkość w granicach 90 - 100 km/h w zupełności wystarczy, aby wygodnie i bezpiecznie podróżować we dwie osoby. Zobaczyłem jeszcze coś - w przeciwieństwie do opatrzonych motocykli, stylowa Vespa daje tak zwany "efekt wow", czego wyrazem były dziesiątki spojrzeń zza szyb mijających mnie samochodów.
Arkadia
Z warszawskiej Pragi wyruszyliśmy tuż przed południem. Jako pierwszy cel wybraliśmy... Arkadię. Ale spokojnie, skuter nie służy tylko po to, by podjechać nim po zakupy. Pamiętacie Akademię Pana Kleksa? To właśnie tam kręcono kultowe sceny filmu. Choćby tę, przy Akwedukcie. To Arkadia, mała wieś niedaleko Łowicza. Park, nie bez przyczyny nazywany jest "baśnią w obrazie".
Aby dojechać do Arkadii z Warszawy, wystarczy godzina. Trasa to prawie 90 kilometrów, którą - jak sprawdziłem - można pokonać nawet... autostradą A2. Zdecydowanie polecam bardziej malownicze trasy, chociaż mina kierowcy tira wyprzedzanego przez żwawą Vespę robi wrażenie (skuter jest klasycznych rozmiarów, choć dostępne są też nieco większe Vespy, o wyższej mocy przy tej samej pojemności).
Po godzinie jazdy skuterem nie czuje się zmęczenia, a jazda w słoneczny dzień to przyjemność sama w sobie. Pozycja za kierownicą jest bardzo wygodna, bo nie leży się na zbiorniku jak w przypadku ścigacza, a Vespę prowadzi się niczym wspomnianą już "holenderkę" - dostojnie i stylowo. Szczególnie adekwatne jest to drugie określenie, bo do Vespy nie trzeba mieć specjalnego stroju (choć można takie kupić, są bardzo fajne). Na co dzień jednak jeździsz tak, jak stoisz - w ciuchach miejskich. I to jest piękne. Niestety, skuter musiał na nas zaczekać pod bramą.
Pałac w Nieborowie
Kilka kilometrów od Arkadii znajduje się kolejny plan filmowy z Akademii Pana Kleksa. Jeśli urodziliście się mniej więcej w tym czasie co ja (rocznik 1986) to będziecie czuli się w tym miejscu jak w bajce. Pałac w Nieborowie, bo o nim mowa, to kolejne naprawdę magiczne miejsce, do którego można bez problemu dojechać Vespą.
Muzeum Ludowe w Sromowie
Okolice Nieborowa to dopiero początek mojej wyprawy. Po szybkim zapoznaniu się z Google Maps trafiłem na jakże ciekawe, (a jeszcze piękniej nazywające się), Muzeum Ludowe Rodziny Brzozowskich w Sromowie. To zaledwie kilka minut jazdy od Nieborowa... wydawałoby się. Ja jednak zdążyłem się zgubić i trafić tu...
Czasem dobrze jest pójść inną drogą, niż zwykle. Zaledwie godzinę od Warszawy można trafić do świata jakże innego niż ten, który oglądamy na co dzień. Mazowsze naprawdę nie kończy się na Poniatówce, a jest na wyciągnięcie ręki.
Muzeum w Sromowie było akurat nieczynne. Przed wyprawą lepiej tam zadzwonić i dopytać, czy będzie możliwość zwiedzania. Kilka lat temu zwiedziłem to muzeum, ale tym razem musiałem zadowolić się jednak częścią wystawy, którą każdy może zobaczyć prosto... ze skutera.
Kampinoski Park Narodowy
Tak naprawdę każde z odwiedzonych przeze mnie miejsc wystarczyłoby na oddzielną wycieczkę. Chciałem jednak maksymalnie wykorzystać możliwość przetestowania turystycznych walorów Vespy. Apropos, skuter posiada dwa całkiem pojemne schowki. Większy, pod siedzeniem oraz podręczny, tuż przed kolanami kierowcy. My jednak wzięliśmy dodatkowy plecak, który nie przeszkadza w normalnej jeździe.
Skoro muzeum było zamknięte, pojawił się nowy pomysł. Mapa Google'a pokazała, że do Warszawy da się wrócić przez Kampinoski Park Narodowy. Trasa do domu znacząco się wydłużyła, ale i zdecydowanie wypiękniała.
Być może nie wszyscy wiedzą, że Vespa ma automatyczną skrzynię biegów. Trudno zatem wyobrazić sobie łatwiejszy do opanowania pojazd. Moja dziewczyna przez pół drogi dopytywała, czy aby na pewno zdąży się przejechać skuterem przed nadejściem zmroku...
Nie ukrywam, że byłem pełen obaw, ale przypomniałem sobie słowa właściciela, że Vespa jest po to, by na niej jeździć. Ile czasu trwała nauka? Właściwie nie było jej wcale. – Tu jest gaz, tu hamulec – powiedziałem. I pojechała.
W pewnym momencie podróży miałem wrażenie, że Vespa po prostu nie potrzebuje paliwa. Po przejechanych około 240 kilometrów okazało się, że zbiornik jest niemal pusty. Napełnienie go kosztowało mnie... niecałe 27 złotych. Dzięki czterosuwowemu silnikowi o mocy 11 koni mechanicznych, skuter oszczędza nie tylko czas, ale i pieniądze. To cena jednego biletu do kina, a rozrywka dla dwóch osób trwała przez cały dzień.
Vespa jest skuterem nie tylko do lansowania się na Placu Zbawiciela. Dzięki niej można niemal w każdej chwili wyskoczyć za miasto i oderwać się od szarej codzienności. Niskie spalanie w połączeniu z wygodą i pięknem maszyny sprawiają, że aż nie chce się myśleć o rozstaniu z nim. Ale wiadomo jak jest ze wszystkim, co dobre...
Gdy dostaliśmy Vespę do testów, miała na liczniku 77 przejechanych kilometrów. Dziś ma już ponad 300, a pomieszka u nas jeszcze przez kilka dni. I wiem jedno - nie będą to dni zmarnowane.