To miał być marsz całej opozycji pod egidą Komitetu Obrony Demokracji i Mateusza Kijowskiego, ale gigantyczny antyrządowy protest wyraźnie zdominowały barwy Platformy Obywatelskiej. Co może sprawić, że PO ramię w ramię z ruchem Kijowskiego i mniejszymi formacjami opozycyjnymi idzie ostatni raz. W tle dzisiejszych uśmiechów i uścisków rąk trwa bowiem ostra rywalizacja o poparcie Polaków.
Skradziony "show"
O przejęcie dzisiejszego marszu Platforma Obywatelska walczyła właściwie od samego początku. To partia Grzegorza Schetyny wykosztowała się przecież na billboardy reklamujące protest pod hasłem "Jesteśmy i będziemy w Europie". Ten początkowo wymyślony został jednak w ramach Komitetu Obrony Demokracji, który 7 maja znowu chciał zjednoczyć całą prodemokratyczną opozycję.
Pierwszy zgrzyt nastąpił jednak kilka dni przed marszem, gdy Mateusz Kijowski wezwał do zawiązania koalicji "Wolność, Równość, Demokracja". Natychmiast przystąpiły do nich prawie wszystkie partie opozycji parlamentarnej i pozaparlamentarnej. Budowania szerokiej antyrządowej koalicji na warunkach dyktowanych przez Mateusza Kijowskiego Platforma Obywatelska jednak odmówiła. W uzasadnieniu takiej decyzji partia Schetyny wskazała, iż KOD powinien jednoczyć małe formacje opozycyjne. Przypomniała, że jest w parlamencie największą partią po Prawie i Sprawiedliwości i gra w zupełnie innej lidze.
KOD przeciw PO?
To wyraźnie nie spodobało się Mateuszowi Kijowskiemu, który tuż przed sobotnim marszem rozpętał w sieci ostrą dyskusję z rzecznikiem Platformy Obywatelskiej Janem Grabcem.
W nerwowej dyskusji, w którą zaangażowali się także Sławomir Nowak i Zbigniew Hołdys, lider KOD nie szczędził PO przytyków. Między innymi zasugerował, że Platforma zachowuje się w ten sposób, bo grozi jej rozpad. "A podobno już wszystko się poukładało... Jak zamierzacie się zintegrować wewnętrznie?" - pytał.
Nerwowość Kijowskiego nie może dziwić, bo na obrazkach z sobotnich wydarzeń transparenty z logo KOD niknęły w barwach największej partii opozycyjnej. Wrażenie, że morze demonstrantów przelewające się przez Warszawę przyszło wesprzeć Platformę potęgowało też ustawienie na czele marszu oklejonego w jej barwy autokaru, z którego do walki o demokrację zagrzewali politycy tej partii.
Rywalizacja albo marginalizacja
Co przyniesie ta coraz bardziej otwarta rywalizacja PO i KOD? Wydaje się, że Grzegorz Schetyna i spółka nie mają dla takiej strategii alternatywy, jeżeli nie chcą szyldu PO zmarginalizować. Dotychczas ustawienie drugiej największej partii opozycyjnej w jednym rzędzie z mającymi w Sejmie maleńkie reprezentacje .Nowoczesną i PSL, oraz lewicą pozaparlamentarną tylko pogłębiało spadek notowań.
Zdaje się też, że szefostwo Platformy nie ma ochoty ryzykować odpowiedzialności za błędy KOD. Za Mateuszem Kijowskim wciąż ciągnie się przecież reputacja "alimenciarza", która z czasem może zacząć uwierać także wyborców liberalnych. Jeszcze wyższą cenę KOD i jego koalicjanci z "Wolność, Równość, Demokracja" mogą zapłacić za wodzowski, nieco nawet autorytarny sposób zarządzania KOD. Fakt, iż Kijowski jest jedyną twarzą ruchu gromadzącego być może już nawet miliony Polaków niezbyt przystaje do wznoszonych przez KOD haseł.
Grzegorz Schetyna ze swoim charakterystycznym uśmiechem szedł dziś pod ramię z liderem KOD, ale jednocześnie dał dobitnie znać, że chce Kijowskiemu ukraść show i przejąć rząd dusz na opozycji. Zupełnie inaczej zrobił największy rywal PO. Ryszard Petru w sobotę barwy partyjne zastąpił koszulką z logo KOD. Który z tych polityków miał rację pokazać powinna rychła przyszłość.