Kobieta o jednej z najbardziej rozpoznawalnych twarzy na świecie być może wcale nie była kobietą. Okazuje się, że tajemniczy uśmiech Giocondy mógł równie dobrze być uśmiechem... Giacoma.
Choć tożsamość bohaterki sławnego portretu nigdy nie została potwierdzona, historycy podejrzewają, że przedstawia on Lisę Gherardini – żonę Francesca del Giocondo. Zdaniem Silvano Vincentiego, badacza określanego mianem „detektywa sztuki”, Leonardo da Vinci obraz ukochanej florentyńskiego kupca mógł skonstruować na podstawie więcej niż jednego wizerunku. W roli modela miał bowiem występować również jego pomocnik – Gian Giacomo Caprotti.
Vincenti, który jest przewodniczącym włoskiego Komitetu Promocji Sztuki i Dziedzictwa Narodowego (National Committee for the Promotion of Historic and Cultural Heritage), przebadał obraz za pomocą podczerwieni. Analizując pierwszą warstwę farby doszedł do ciekawego wniosku.
– Osoba przedstawiona w tej warstwie wcale nie wygląda radośnie, nie uśmiecha się. Przeciwnie: jest smutna, na jej twarzy maluje się melancholia – stwierdził badacz. Tego, że pierwotnie do portretu pozował mężczyzna, Vincenti starał się dowieść porównując w Photoshopie inne prace mistrza, których wizerunek oddaje cechy charakterystyczne Caprottiego. Czeladnik, znany również pod pseudonimem Salai, miał użyczyć twarzy między innymi, do portretu Jana Chrzciciela.
– Porównaliśmy wszystkie obrazy, do których pozował Salai i zestawiliśmy je z Moną Lisą. Niektóre detale pasują idealnie – twierdzi Vincenti i dodaje, że obecność dodatkowego modela miała nadać dziełu charakterystyczny dla renesansowego mistrza, charakter. Badacz utrzymuje, że Leonardo fascynował się androgynią, a za ideał człowieka uznawał osobę przejawiającą cechy zarówno męskie, jak i żeńskie.