
Bill Clinton powiedział więcej, niż nam się wydaje. Ostra ocena Polski pokazała prawdziwy stosunek Hillary Clinton do sytuacji w Polsce. Bardzo mocne słowa 42. prezydenta USA nie mogły być – i nie były przypadkowe. Zawdzięczamy je PiS-owi, który skutecznie i być może na długie lata zmienił postrzeganie naszego kraju przez małżeństwo Clintonów.
Wiele się w nim zmieniło ostatnio. Na przykład Polska i Węgry, dwa kraje, które nie byłyby wolne, gdyby nie USA i zwycięstwo w zimnej wojnie, uznały ostatnio, że demokracja to za duży problem i że wolą autorytarnych liderów w rodzaju Putina.
Jak interpretować te słowa i czy rzeczywiście mają one dla Polski znaczenie? Dr Janusz Sibora, spcjalista ds. protokołu dyplomatycznego zwraca uwagę, gdzie Bill Clinton wypowiedział te słowa. – Clintonowie mówią często na zamówienie, bo przemawiają również za pieniądze, na przykład dla banków – podkreśla ekspert. Ale gorzka ocena Polski padła w czasie wiecu wyborczego w New Jersey. I tu zaczyna się problem.
Mamy już stanowisko Hillary Clinton jeśli chodzi o jej stosunek do aktualnej sytuacji w Polsce. Donald Trump posługuje się inną retoryką, ma inny temperament. Ale Hillary i Bill Clintonowie mają ogromne doświadczenie, a waga i nośność tych słów jest duża.
Bill Clinton był w Polsce dwukrotnie, w 1994 i 1997 roku. To były ważne wizyty dla kraju, którego celem było przyjęcie do struktur NATO. To właśnie Bill Clinton mówił w Warszawie, że rozszerzenie NATO jest nieuchronne.
Clinton pamięta, że Wałęsa zabiegał o więcej inwestycji amerykańskich w Polsce, i cytuje jego powiedzenie, że Polska potrzebuje więcej generałów amerykańskich, np. „General Motors i General Electric”.
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl
