Wojna między zwaśnionymi plemionami Polaków to przede wszystkim wojna na słowa. Język stanowi potężny oręż w walce propagandowej zarówno przy próbie budowy nowego ładu, jak i działaniach na rzecz jego obalenia. To dlatego wiele słów nabrało ostatnio zupełnie nowych znaczeń. Oto najważniejsze pozycje ze słownika wojny polsko-polskiej.
Encyklopedia PWN definiuje to pojęcia jako określenie "stanu bezpaństwowego". Tłumaczy też anarchiczną filozofię jako "ustrój polityczno-społeczny, w którym nie ma ośrodków władzy i nie obowiązują normy prawne, a także stan chaosu i nieporządku, dezorganizacja powstała wskutek braku lub niemocy ośrodków władzy".
Znaczenie tego pojęcia znowelizował jednak Jarosław Kaczyński. - Na anarchię w Polsce, nawet jeżeli ta anarchia jest strzeżona przez sądy, się nie zgodzimy - stwierdził niedawno. I "anarchią" nazwał to, że Trybunał Konstytucyjny i reszta sądownictwa, chcą korzystać z zagwarantowanej im w konstytucji niezawisłości i niezależności, a nie poddać się upartyjnieniu przez PiS.
Audyt
Według PWN to "kontrola pod względem finansowym i organizacyjnym, wycena majątku oraz analiza perspektyw rozwoju, przeprowadzana przez ekspertów". Właśnie z tego ostatniego względu audyty i ich wyniki miały w dzisiejszych czasach magiczną moc w świecie biznesu i administracji. Jeśli gdzieś robiono audyt, jego wyników raczej nikt nie kwestionował i stawały się one podstawą do wielkich transakcji, czy kreślenia kierunków rozwoju na długie lata.
Prawo i Sprawiedliwość niedawno zmieniło jednak znaczenie tego słowa. Audyt od teraz większości Polaków kojarzyć będzie się raczej z obrzucaniem oskarżeniami osób, które wcześniej pełniły zajmowaną przez nas funkcję. To, jak w kilka godzin w Sejmie doprowadzono do skompromitowania słowa "audyt", najlepiej ujął był premier, a obecnie przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. "Są trzy prawdy: świento prowda, tys prowda i audyt" - parafrazował słynne powiedzenie ks. Józefa Tischnera o góralskiej teoria poznania.
Donos
To w języku polskim od dawna było "gorące" pojęcie. Donoszenie organom ścigania i administracji o zauważonych przestępstwach i nieprawidłowościach to na całym świecie coś, za co przyznaje się nagrody i za co zyskuje się uznanie. W walczącej wciąż z PRL-owską przeszłością Polsce takie zachowanie nie było jednak najlepiej widziane.
Na korzyść rządu byłoby, gdyby utrwaliło się wśród nas wreszcie to pierwsze spojrzenie na donoszenie. Jednak PiS postanowił ostatecznie - nomen omen - ukonstytuować pejoratywne znaczenie donoszenia. Donosicielstwem w propagandzie partii rządzącej nazywane są bowiem wszelka krytyka władzy w Polsce podejmowana przez Polaków na arenie międzynarodowej. No może oprócz tej, którą do niedawna głosił sam PiS i prezydenta Andrzej Duda.
Elita
W zdrowych demokracjach to określenie na warstwę społeczną, która nie tylko ma formalną władzę, ale swoim dorobkiem intelektualnym, majątkiem, autorytetem, czy sympatią społeczną ma wpływ na kształtowanie otaczającej nas rzeczywistości. "Grupy polityków, wojskowych, ekspertów oraz przedstawicieli wielkich korporacji, zajmujących najwyższe stanowiska w strukturze politycznej społeczeństwa i biorących udział w podejmowaniu i egzekwowaniu decyzji państwowych" - definiował Ch.W. Mills. Wciąż aktualne jest też rozumienie elity, jako grupy ludzi najlepiej wykształconych i wychowanych.
W najbardziej współczesnej polszczyźnie "elita" to tymczasem rodzaj obelgi. Dla znacznej części społeczeństwa to synonim "wroga" i "ciemiężyciela". Nie brakuje też tych, którzy słowa "elity" używają mając w głowie obraz przeciwników politycznych jako członków zorganizowanych grup przestępczych. Co więcej, "elita" to przeciwieństwo polskości. Tak sprawy w tej kwestii poustawiał prezes Kaczyński. - Te elity, ten establishment trzeba ustawić we właściwym miejscu, to znaczy na marginesie - oznajmił już jesienią 2013 roku. - Naprawdę trzeba uprawiać politykę, której założenie jest krótkie: warto być Polakiem - dodał.
Kolesiostwo
"Wzajemne popieranie się ludzi powiązanych ze sobą zażyłością, jakimiś układami w celu osiągnięcia pewnych korzyści, najczęściej zdobywanych w sposób nieuczciwy" - oto definicja "kolesiostwa" z internetowego, tworzonego na podstawie potocznego języka Słownika Języka Polskiego.
A jakie jest znaczenie tego słowa w wojnie polsko-polskiej? - To zespół kolesi - tym krótkim oświadczeniem z briefingu dla mediów rzeczniczka PiS Beata Mazurek zdefiniowała... Sąd Najwyższy. Jak wiadomo, język to żywy twór, który dynamicznie zmieniany jest przez jego użytkowników. A miliony z władających polszczyzną "kolesiami" nazywa dziś już cały wymiar sprawiedliwości. Niezależnie do tego, czy przedmiotem postępowania przed nim jest konstytucja, czy grzywna za chuligaństwo.
Kompromis
By przypomnieć sobie, jakie znaczenie to słowo miało niegdyś, znowu po pomoc zwróćmy się do PWN. "Porozumienie osiągnięte w wyniku wzajemnych ustępstw" lub "odstępstwo od zasad, założeń lub poglądów w imię ważnych celów lub dla praktycznych korzyści" - czytamy w Słowniku Języka Polskiego.
Zupełnie czym innym "kompromis" staje się jednak w Polsce PiS. – Widzę poważne szanse na kompromis – stwierdził Jarosław Kaczyński w sprawie walki jego partii z Trybunałem Konstytucyjnym i opozycją. W ten sposób nazwał jednak sytuację, w której przeciwnicy polityczni mieliby całkowicie odstąpić od swych żądań, a TK podporządkować się upartyjnieniu. Prezydent Andrzej Duda i premier Beata Szydło nie mogli więc używać słowa "kompromis" w inny sposób.
Lider
Nieaktualne już chyba słowniki i encyklopedie twierdzą zgodnie, że to "przywódca" lub "czołowy członek". W polskiej rzeczywistości "lider" to jednak już tylko i wyłącznie opis własnego samopoczucia.
W przedefiniowanie w tym względzie wielkie zasługi ma jednak nie ekipa rządząca, a dzisiejsza opozycja. To na niej "lidera" zdewaluowano, pozwalając przywódcą opozycji okrzykiwać się jednocześnie Ryszardowi Petru, Grzegorzowi Schetynie, i Mateuszowi Kijowskiemu.
Naprawa
Według naukowców PWN, to "usunięcie w czymś usterek, uszkodzeń i doprowadzenie czegoś do stanu używalności" lub "zmiana na lepsze". Podają oni także jeszcze jedną definicję tego pojęcia - "wynagrodzenie krzywd lub wyrównanie szkód".
Naprawa w 2016 roku to już jednak coś zupełnie innego. Za podstawę do zmiany znaczenia tego słowa posłużyła "ustawa naprawcza", którą PiS przygotował jako pierwsze podejście do "kompromisu" w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Od tego czasu "naprawą" powinniśmy nazywać wszelkie przeciwieństwa tego, czym przedstawia ją PWN. Dodawaniem usterek, zmianą na gorsze i pogłębianiem szkód.
Narodowe
Wybitny Witold Jan Doroszewski w swoim słowniku twierdził, że "narodowe" jest to, co dotyczy "narodu, ogółu mieszkańców pewnego terytorium". Tylko, że nad swym słownikiem pracował w latach 1958–1969. W polszczyźnie roku 2016 "narodowe" jest to, co należy do tych, co do których przynależności do narodu wątpliwości nie ma partia rządząca. Czyli wyborców i potencjalnego elektoratu. Jak pokazują ostatnie badania, to ok. 35 proc. obywateli Polski.
Polacy
Czy to dla opozycji, czy to dla instytucji europejskich i międzynarodowych PiS ma jedno wytłumaczenie wszelkich swych działań. "Polacy wybrali" - powtarzają prezes Kaczyński, oraz podlegli mu prezydent Duda i premier Szydło. Pojęcie "Polacy" zostało zawężone do 5 711 687 osób, które w wyborach parlamentarnych z 25 października 2015 roku oddały ważny głos na kandydatów PiS.
Rebelia
W "Słowniku języka polskiego" PWN nazywa tak "zbrojny bunt przeciwko istniejącej władzy". To jednak słowo pochodzące z języka francuskiego, więc przypomnijmy sobie, co można o nim przeczytać w "Słowniku wyrazów obcych". Według tego źródła, "rebelia" to "zbrojny spisek, bunt, powstanie".
Wszystkie te teoretycznie mądre księgi się jednak mylą! - Szanowni Państwo, mamy rebelię - oznajmił kilka dni temu Jarosław Kaczyński. I jako wzorzec dla nowej definicji tego pojęcia wskazał wielotysięczny tłum, który 4 czerwca na ulicach Warszawy świętował rocznicę pierwszych wolnych wyborów, które w 1989 roku doprowadziły do upadku PRL.
Rewolucja
"Zbrojne wystąpienie dużej części społeczeństwa przeciw istniejącej władzy, mające na celu zmianę ustroju w państwie" lub też "proces gwałtownych zmian w jakiejś dziedzinie" - oto, co do powiedzenia o rewolucji mają ci nudni filolodzy z PWN.
Nowego znaczenia "rewolucji" w języku polskim domaga się jednak opozycja. - Będzie potrzebna rewolucja, by obalić rządy "dobrej zmiany" - oznajmił na początku tygodnia Ryszard Petru. "Rewolucja" w tym wydaniu nabiera więc nowego znaczenia, bo ok. 18-proc. elektorat .Nowoczesnej to jednak trochę zbyt mało, by nazwać to "dużą częścią społeczeństwa". O ich zbrojnym wystąpieniu też nie ma mowy. "Rewolucja" miałaby się dokonać kolejnymi marszami i powtarzaniem komunałów o demokracji. Nie ma więc szans, by w słowniku wojny polsko-polskiej "rewolucją" nazwać coś, co do zmian doprowadzi gwałtowny procesem.
Reżim
"System rządów, w którym władza stosuje wobec społeczeństwa przemoc i ucisk polityczny" - to definicja słownikowa. Dotąd powszechnie uznawana. Reżimem nazywano III Rzeszę, ZSRR, czy PRL. Po ich upadku swoimi przemocą i bezprawiem na taki status zasłużyli sobie przywódcy Rosji, Białorusi, czy Korei Północnej.
Od kiedy Polscy ostatecznie podzielili się na dwa wrogie obozy, "reżimem" nazywają po prostu ten rząd, który nie odpowiada ich poglądom. Przed ostatnie lata "reżim" był więc synonimem Platformy Obywatelskie w Klubach "Gazety Polskiej" i Rodzinie Radia Maryja. Od pół roku nowe znaczenie tego słowa utwierdzają tymczasem zwolennicy KOD, dla których "reżim" to wszystko, co czyni Prawo i Sprawiedliwość.
Suweren
W najczęściej używanym dotąd znaczeniu chodziło o suwerenność ludu jako legitymizację demokratycznej władzy. Władzę tego suwerena dostrzegano jednak nie tylko przez pryzmat jego ostatniego wyboru. Nie odmawiano jej także tym, którzy w wyborach mieli zdanie odmienne od większości.
Z takim używaniem pojęcia "suweren" jednak już skończyliśmy. - Pamiętajmy o tym, że suwerenem jest naród! - grzmiał prezydent Andrzej Duda w listopadzie ubiegłego roku, gdy inaugurowano Sejm VIII kadencji. Gdy dobrze znamy już nową definicję "narodu", łatwo rozumiemy, kogo teraz nazywać należy suwerenem.
Zmiana
W dzisiejszej Polsce to najważniejsze pojęcie. Nigdy w polityce nie używano go tak często. W rzeczywistości ta "zmiana" nie jest jednak niczym innym niż tym, co jeszcze do niedawna nazywano reformami. Tyle, że "reformy" stały się w języku polskim określeniem pejoratywnym. Reformy to były Balcerowicza, były bolesne. Nowa władza robi więc zmiany, "dobre zmiany". Przynajmniej z nazwy...