Stanął przy ogrodzeniu i miotał w stronę zawodników konkurencyjnej drużyny najgorsze wyzwiska.
Stanął przy ogrodzeniu i miotał w stronę zawodników konkurencyjnej drużyny najgorsze wyzwiska. Weszlo TV / YouTube.com
Reklama.
Tymczasem film ujawniony przez portal weszło.com pokazuje tę inną twarz Pyżalskiego. Gwałtownika, nieradzącego sobie z agresją, człowieka, który w kartotekach poznańskiej policji występował pod pseudonimem Pyza - o czym podczas jego zatrzymania donosiły media.
O kryminalnej przeszłości Jakuba Pyżalskiego pisał kilka lat temu Głos Wielkopolski. Przypomniał fotografię z 2007 roku z zatrzymania gangu, który zajmował się napadami na TIRy. Pyżalski występował wtedy w akcie oskarżenia jako osoba, która groziła kierowcy samochodu przewożącego nielegalne papierosy i wraz z innymi zmusił go, by oddał towar. Jakub Pyżalski częściowo przyznał się do zarzutów. Chodziło o nabycie 3 tysięcy kartonów papierosów bez akcyzy za kwotę 40 tys. zł. Wypadki opisane w akcie oskarżenia miały miejsce ponad 10 lat temu. Sprawa trafiła do sądu w 2007 roku. Według relacji z procesu Pyżalski unikał stawiania się na rozprawach i przedstawiał kolejne zaświadczenia lekarskie.
Lokalne media jednak wyciągnęły poznańskiemu przedsiębiorcy inne sprawki. W 2006 r. był prawomocnie skazany przez sąd w Poznaniu za czyn o charakterze korupcyjnym oraz znieważenie funkcjonariusza publicznego. Kolejne orzeczenie dotyczyło nieumyślnego paserstwa, więc i wyrok był dość łagodny – ograniczenie wolności.
Problemy z prawem Pyżalski zupełnie otwarcie tłumaczył tak: – Miałem w przeszłości kilka orzeczeń sądowych na moją niekorzyść, ale zgodnie z obowiązującym prawem uległy one zatarciu i w tej chwili mam czystą kartę – mówił dziennikarzom. „Grzechy młodości” usprawiedliwiał niewłaściwym towarzystwem.
Tę "czystą kartę" trudno szybko zweryfikować. Zapytany przez naTemat przedstawiciel Sądu Okręgowego w Poznaniu potrzebuje kilku dni na sprawdzenie akt sprawy. Sam bohater afery nie skomentował dotąd swojego zachowania, nawet nie zdobył się na przeprosiny. Natomiast w 2015 roku pisał na swoim Facebooku tak:
"Pragnę oświadczyć, iż nigdy nie zostałem skazany za udział w jakiejkolwiek zorganizowanej grupie przestępczej oraz nie jestem w chwili obecnej o takowy czyn oskarżony".
Głos w sprawie na blogu w naTemat zabrała jego żona, która tłumaczyła, że faktycznie, męża poniosło, ale była to jedynie chamska odpowiedź na równie chamskie słowa graczy drużyny przeciwnej. Ci - jak twierdzi Łukomska-Pyżalska - zachowywali się skandalicznie. Mieli nie tylko wyzywać, ale i pluć.
Milionerzy na budowie
W 2013 roku biznesmen wycofał się ze stanowiska prezesa firmy, nie pełni też żadnej oficjalnej funkcji w klubie Warta Poznań SA. Kłopotliwe stało się to, że co jakiś czas wypominano mu przeszłość.
Kłopotliwe pytania o przeszłość Jakuba Pyżalskiego


– Są plotki w internecie, że dorobił się Pan na handlu narkotykami? - pyta wprost dziennikarz Gazety Wrocławskiej.

– To jest kompletna bzdura, pierwsze pieniądze zarobiłem na handlu papierosami. Jednak te największe zdobyłem, rozwijając Family House. Nigdy nikomu żadnej krzywdy nie zrobiłem. Ludzie, chcąc mi "dowalić", wygrzebują historie sprzed wielu lat. To, że od 7 lat prowadzę Family House, który stworzyłem od podstaw, jakby zupełnie się nie liczyło. To takie polskie piekiełko. Czytaj więcej

Biznesem Pyżalscy zajęli się w 2006 roku. Ich Family House to deweloper, który w Poznaniu i regionie wybudował, a później sprzedał 1200 mieszkań czy domów szeregowych. Rok w rok firma przynosiła zyski od kilkuset tysięcy do niemal 3 mln złotych w ostatnich latach. Te pieniądze postanowili zainwestować w sponsoring Warty Poznań licząc, że na ewentualnym sukcesie sportowym na popularności zyska ich firma.
Wtedy też właśnie żona przedsiębiorcy stała się osobą publiczną – nie chodziło o to, że kiedyś występowała na okładkach CKM i Playboya. W 2011 roku ze sponsora poznańskiej drużyny piłkarskiej stała się „głównym rozgrywającym”, czyli szefem sekcji piłkarskiej. Pyżalska ogłosiła, że angażując w przedsięwzięcie kilka milionów złotych na początek, oczekuje, że piłkarze odwdzięczą się awansem do ekstraklasy.
Już dwa lata później podsumowała rozczarowana, że klub wchłonął 20 milionów złotych, a wyniki pozostały bez zmian.
Izabella Łukomska-Pyżalska

Mam dosyć patrzenia i wydawania pieniędzy na nieudolną drużynę, której stworzyłam idealne warunki do pracy. Zawodnicy nie doceniają wypłat na czas, możliwości korzystania z usług rozbudowanego sztabu trenerskiego czy odbywania dodatkowych indywidualnych treningów, dostępności odżywek, posiłków w klubie i zagranicznych obozów przygotowawczych. Kiedy coś robię, nie akceptuję przeciętniactwa. Niestety nie wszyscy patrzą na to w ten sam sposób. Czytaj więcej

logo
Chamski występ Jakuba Pyżalskiego zrujnował wizerunek właścicieli Warty Poznań fot. Łukasz Ogrodowczyk / Agencja Gazeta
Rodzina z ambicjami politycznymi
Atrakcyjna prezes Warty Poznań szybko stała się obiektem zainteresowania mediów. Podobały się jej bezkomromisowe wypowiedzi. Nie stroniła od wywiadów, a chętnie opowiadała w nich o swoim życiu rodzinnym – Pyżalscy wychowują sześcioro dzieci. Z tej przychylności mediów skorzystała, by rozpocząć karierę w polityce. W 2014 roku kandydowała z listy Europy Plus i Twojego Ruchu Janusza Palikota do Parlamentu Europejskiego, jednak bez powodzenia. W ostatnich wyborach samorządowych miała stanąć w szranki z wieloletnim prezydentem poznania Ryszardem Grobelnym. Dopóki krewki mąż trzymał się z daleka od świateł jupiterów, zapewne miałaby szanse.
Odłożyła jednak to starcie z powodu zajścia w ciążę. Teraz, po ostatnim występie Jakuba Pyżalskiego, pojawiają się komentarze, że bardzo dobrze się stało. Wyobrażacie sobie, gdyby taki skandal sprowokował mąż aktywnego polityka? Czar prysł.

Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl