
Kiedy wydaje się pozwolenie na budowę, nikt nie mówi o estetyce. Ważna jest wysokość budynku, jego parametry techniczne. Ale jest i dobra wiadomość. To, co dziś powstaje, jest z całą pewnością ładniejsze niż budynki, od których zaroiło się w Warszawie w latach 90. Wtedy liczyły się tylko metry kwadratowe. Budynki były brzydkie i ciemne.
Dlaczego? Powodów jest kilka i wszystkie dość łatwo zrozumieć, gdy tylko na chwilę odrzuci się strach przed „betonowaniem” miast. Zacznijmy od tego, że pięć nowych wieżowców niczego wielkiego w krajobrazie Warszawy już nie zmieni. – Jeżeli chodzi o wieżowce, to ja jestem na „tak” – stwierdził w jednym z ostatnich wywiadów ceniony varsavianista Jarosław Zieliński. – To jest pozytywne, że wieżowce nie będą wyrastać w przypadkowych miejscach, a będą miały swoje „gniazda”. Takie są prawidła rozwoju „city” – podkreślił ekspert.
Warto jednak pamiętać, że dla większości inwestorów ze Służewca atrakcyjna była jedynie cena działek. Niska, bo położone są one w takim miejscu, że pracujący tam warszawiacy z domu do pracy jadą godzinami. Podobnie jak kontrahenci i klienci tamtejszych firm. I nie tylko korkują, ale i zanieczyszczają miasto. W efekcie to nie rzekomo „zabetonowane” centrum, a dzielnice mieszkalne mają obecnie najgorszą jakość powietrza.
Warszawa – jak każda nowoczesna metropolia – musi mieć funkcjonalne centrum, które będzie miejscem pracy dziesiątek tysięcy mieszkańców miasta. To właśnie tu – w dobrze skomunikowanym i wyposażonym w miejską infrastrukturę centrum – powinny powstawać nowe wieżowce. Będzie to ze znacznie większą korzyścią dla wszystkich, niż tworzenie takich stref w innych miejscach, na wzór choćby Służewca przemysłowego, które stało się symbolem nieprzyjaznego dla mieszkańców i osób tam pracujących wiecznie zakorkowanego kawałka Warszawy.
Dlatego stanowczo opowiadamy się za przyjęciem planu zagospodarowania przestrzennego dla Śródmieścia południowego w kształcie zaproponowanych przez władze Warszawy. Jesteśmy przekonani, że dzięki temu nasze miasto zyska śródmieście na miarę prawdziwej metropolii XXI wieku.
Na to, że dla Warszawy nie ma innego wyjścia, wskazują też urbaniści. – Miasta o charakterze monocentrycznym muszą w racjonalny i efektywny sposób wyzyskać zalety śródmieścia – ocenił nowe plany zagospodarowania Śródmieścia Płd. dr Tomasz Sławiński z Rady Towarzystwa Urbanistów Polskich. – Płynie stąd tendencja do intensyfikacji zabudowy ścisłego centrum, gdzie najłatwiej dotrzeć komunikacją publiczną. Naturalne jest więc, że gdy rozpoczęto w mieście zabudowę wysokościową, powinna ona skupić się właśnie w tym rejonie – podkreślił.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl