Fronda podaje, powołując się na badania naukowe, że przeżegnanie się nad wodą zmniejsza liczbę znajdujących się w niej drobnoustrojów. Od 7 razy do nawet tysiąca. Jest w tym haczyk. Im gorliwiej się naukowcy modlili, tym więcej ginęło zarazków.
Naukowcy odkryli, że jeśli niedbale uczyni się znak krzyża nad wodą, to oddziaływanie na drobnoustroje jest mniejsze. Albo wręcz nie ma żadnego efektu, dlatego jak podaje Fronda, ważnym jest, by znak krzyża robić uważnie, dotykając wszystkich ważnych punktów, to jest środka czoła, środka splotu słonecznego, oraz zagłębień prawego i lewego ramienia.
Krzyż nie tylko zwalcza bakterie salmonelli i jej koleżanki, ale także zmienia zdaniem naukowców zwiększa optyczną gęstość wody. Woda nasyca się światłem. Cokolwiek to znaczy, dziennikarze Frondy widzą w tym dowód na to, że modlitwa i krzyż mają wielkie znaczenie dla człowieka, który w znacznej części składa się z wody...
Tylko znów zależy, kto tę gęstość zwiększa. Człowiek wierzący, pobożny i sumienny potrafi sprawić, że woda będzie bardziej nasycona światłem o 50 proc. Lepszy efekt osiągnie osoba duchowna, nawet do 2,5 raza więcej będzie światła w wodzie. Fronda nie podaje, czy biskup zrobi to lepiej od zwykłego proboszcza. Jest też jeszcze jedno, być może fundamentalne pytanie – czy księża katoliccy w ogóle potrafią tego dokonać?
Badania przeprowadzane były przez Angelinę Małachowską, członka Związku Prawosławnych Uczonych Rosji. Pracuje na uniwersytecie w Petersburgu i w trakcie badań znak krzyża robiła na sposób prawosławny.