Warszawa coraz bardziej przypomina twierdzę, a od czwartku zamykane będą kolejne ulice w ścisłym centrum miasta. Czy tak musiało być? Czy szczyt NATO musi się odbywać w centrum Warszawy? Teraz już nic nie da się zrobić, ale dwa lata temu można było zdecydować inaczej.
Stadion Narodowy oraz otaczające go chodniki i ścieżki rowerowe już otoczył betonowy płot. Od czwartku zamykane będą kolejne ulice, i to w samym centrum ponad 1,5-milionowej Warszawy. Oczywiście mieszkańcy miasta są przyzwyczajeni do różnych utrudnień, a poza tym w ogólnym rozrachunku i tak korzystają na tym, że ich miasto to stolica.
Jak to robią inni
Ale z drugiej strony wielu pamięta obrazki ze szczytu NATO sprzed dwóch lat. Wzgórza porośnięte zieloną trawą, piękne widoki, w tle XIX-wieczny budynek. Wszystko na uboczu, z dala od protestujących antyglobalistów, z dala od centrum miasta, a przede wszystkim z dala od mieszkańców.
Jedynym punktem, w którym szczyt kolidował z życiem miasta były wydarzenia na zamku w Cardiff. Jednak większość z nich miała miejsce na obrzeżach Newport. Dzięki temu spotkanie najważniejszych polityków z obu stron Atlantyku przebiegło mniej uciążliwie dla mieszkańców.
Podobnie zresztą umiejscowiono inne szczyty: w Chicago w 2012 roku czy w Lizbonie w 2010 roku. W tym pierwszym przywódcy rozmawiali w największym w Stanach centrum konferencyjnym, umiejscowionym na obrzeżach miasta, tuż nad jeziorem Michigan. Z kolei w stolicy Portugalii spotkania przywódców odbywały się w Parku Narodów, dzielnicy wybudowanej na Expo 1998.
Teraz będą to już oczywiście teoretyczne rozważania, ale jeszcze dwa lata temu był czas na postawienie pytania: Czy tak nie mogło być w Warszawie? Stolica nie ma wystarczająco dużego centrum konferencyjnego, ani hali sportowej z prawdziwego zdarzenia (bo trudno uznać za taką Torwar, pamiętający czasy Bieruta). Dlatego alternatywą mogło być rozdzielenie obrad.
Część mogłaby się odbyć na Zamku Królewskim, co również wymagałoby zamknięcia stolicy, ale na dużo krócej, a reszta w centrum konferencyjnym okolicach Warszawy. Już w Walii w 2014 roku ogłoszono, że przyjęcie dla przywódców państw zostanie wydane w Pałacu Prezydenckim, w sali, gdzie 61 lat temu podpisano Układ Warszawski.
Idąc jeszcze dalej: szczyt można było całkowicie wyprowadzić poza Warszawę. Może niekoniecznie musiałby to być któryś z wątpliwej urody hoteli-gigantów. Ale może Zamek w Malborku? Albo któraś z baz wojskowych? Wydarzenia na Narodowym i tak nie odbywają się w pomieszczeniach w bryle, ale w zbudowanym na płycie wątpliwej urody namiocie. Równie dobrze można by go zbudować na którymś z wojskowych lotnisk albo poligonów.
Teraz jednak na takie dywagacje już za późno. Decyzja zapadła, i to jeszcze za poprzedniego rządu. Przez najbliższe dni mieszkańcy Warszawy będą ją przeklinać na wszystkie możliwe sposoby. Z drugiej strony, dzięki Szczytowi NATO wszyscy będziemy bezpieczniejsi. I choćby po to warto przemęczyć się przez te kilka dni.