Przysięganie przed Bogiem utrudnia rachunek. Co łaska portfele młodych par uszczuplają się nawet o 2000 zł. Być może to dlatego zainteresowanie ślubami kościelnymi w Polsce spada.
„Tak” przed ołtarzem w Polsce słychać coraz rzadziej. Przez ostatnie 15 lat liczba ślubów w obrządku katolickim spadła o 10 proc. Najsłabiej do kościoła ciągnie młode pary w miastach (56 proc.), odrobinę bardziej w mniejszych miejscowościach (70,3 proc.).
Wolny rynek nie dotarł przed ołtarze
Nie trzeba być ekonomistą, żeby wiedzieć, że podaż powinna mieć wpływ na cenę. Okazuje się, że w przypadku sakralnych ślubów ta zasada nie do końca się sprawdza. Jeśli spojrzymy na dane „kościelnej porównywarki cen” CoLaska.pl zauważymy, że ofiara za ślub w mniejszych miejscowościach (czyli tam, gdzie śluby przed Bogiem są jeszcze stosunkowo częste) jest znacznie niższa, niż w metropoliach.
Konkrety? W Bielsku Białej i w Kętrzynie deklarowana kwota opłat wynosi ok. 500 zł. We Wrocławiu co łaska zapłacić trzeba ponad 1000 zł. Jeżeli ślub bralibyśmy w Łodzi, musielibyśmy liczyć się z wydatkiem rzędu 2000 zł.
Jak na spadającą popularność tej usługi reagują proboszcze? Patrząc na statystyki cen, które udostępnił nam administrator CoLaska.pl, najwyraźniej wcale. Podczas gdy liczba udzielanych sakramentów spada, cena za nie rośnie. W 2013 r. średnia kwota opłaty wynosiła 761 zł. W kolejnych latach wzrosła odpowiednio do 780 zł i 785 zł, by w roku bieżącym wynieść 789 zł.
Kościół kontra ekonomia
Coraz mniej popularna usługa i coraz wyższa cena? Czyżby Kościołowi udało się złamać podstawowe prawo ekonomii, mówiące o podaży i popycie?
– Ekonomia zna przypadki, kiedy wzrost cen nie ogranicza popytu. Dotyczy to przede wszystkim produktów prestiżowych. Znane są także sytuacje, w których za spadkiem popytu nie podąża spadek cen. W generalnych zależnościach ekonomii prawo podaży i popytu ma wyjątki. Występują zazwyczaj, kiedy obok klasycznej użyteczności ekonomicznej pojawiają się inne czynniki. I z takim zjawiskiem mamy tu prawdopodobnie do czynienia – ocenia dr hab. Janusz Tomidajewicz, prof. nadzw. Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Przekładając ekonomię na realia ślubnego kobierca można założyć, że chociaż ogólne zainteresowanie małżeństwem z udziałem księdza spada, to dla pewnych kręgów tradycyjny, wystawny ślub może powoli stawać się sposobem na podkreślenie statutu społecznego.
Dla porównania liczba ślubów nie spada wśród polskich wyznawców kalwinizmu. W Parafii Ewangelicko-Reformowana w Warszawie, proboszcz ks. Michał Jabłoński co roku udziela ok. 10 ślubów rocznie.
– Nie funkcjonuje u nas stała opłata za ślub. Pobieramy dobrowolne ofiary, ale dla wiernych z naszego grona ślubów udzielam za darmo, ponieważ odbywa się to w ich kościele – tłumaczy. Dla porównania Parafia Ewangelicko-Luterańska Opatrzności Bożej we Wrocławiu pobiera stałą kwotę 350 zł.
Cywilny daje większe możliwości
Specjaliści z branży ślubnej zwracają uwagę na zmiany, które przyniosła ustawa Prawo o aktach stanu cywilnego. Nowe przepisy pozwalają m. in. na zawarcie ślubu w plenerze. Za taką uroczystość gmina pobiera stałą opłatę w wysokości 1000 zł, a więc nie odbiegającą od kościelnych standardów.
– Zauważamy wyrównanie proporcji ze ślubami cywilnymi. Wynika to z ostatnich zmian w prawie. Pozwoliły na zawieranie ślubów plenerowych. Opłata wynosi 1000 zł i 84 zł za wydanie aktu ślubu. W przypadku ślubów kościelnych, których nie można zawierać w plenerze, opłata „co łaska” w praktyce oznacza to wydatek 700-900 zł – mówi Ewa Wardęga, rzecznik Polskiego Stowarzyszenia Konsultantów Ślubnych.
Kolejny problem, przed którym stają przyszli małżonkowie to formalności. Ślub świecki nie wymaga długich przygotowań, odbywania specjalnych kursów i – o ile są osoby, które przygotowując się do ślubu wybiegają myślami tak daleko – znacznie prostsze i mniej kontrowersyjne jest uzyskanie rozwodu.
– Liczba ślubów kościelnych może maleć z powodu formalności. Młode pary są przerażone liczbą kwestii, które muszą spełnić przed sakramentem. Wiele osób jest niewierzących, w takim przypadku ślub kościelny nie ma po prostu sensu – podsumowuje Wardęga.