Czytając ostatnie doniesienia mediów związanych z obozem władzy, można dojść do wniosku, że Polska stała się ofiarą wyjątkowej nagonki ze strony Rady Europy i podlegającej jej Komisji Weneckiej. Dobitnie dowieść tego miało ignorowanie przez te instytucje napięć w Turcji. Ale to nieprawda. Oto lektura dla tych, którzy wysyłają Komisję Wenecką do Ankary.
Próba dokonania przewrotu w Turcji odbiła się szerokim echem w mediach. Co ciekawe, niektóre tytuły w swoich rozważaniach rozpędziły się tak bardzo, że z Ankary trafiły do Warszawy. „Fronda” na przykład zastanawiała się, czy Komisja Wenecka zajmie się stanem demokracji w Turcji. Portal wPolityce.pl poszedł jeszcze dalej i po nieudanym puczu wyciągnął wniosek, że dla komisji są równi i równiejsi, a Polska to taki chłopiec do bicia.
Co z tą Komisją Wenecką? Czytając te opinie można dojść do wniosku, że na jej celowniku jest tylko Polska, a będąca członkiem Rady Europy Turcja ma nieoficjalne pozwolenie na wszelkie harce, bo wzrok komisji nie sięga za Morze Śródziemne.
Turecka demokracja widziana z Wenecji
Przypomnijmy, że jednym z celów Rady Europy jest promocja i ochrona praw człowieka oraz demokracji, a będąca jej organem Europejska Komisja na rzecz Demokracji przez Prawo zajmuje się prawem konstytucyjnym. Postanowiliśmy zapoznać się z dokumentami tej instytucji i sprawdzić, czy Turcja pozostaje poza jej zainteresowaniem.
Nie musieliśmy długo szukać, aby dotrzeć do kilkudziesięciu publicznie dostępnych dokumentów dotyczących tego państwa. Po raz pierwszy w archiwum Komisji Weneckiej wzmianki na temat Turcji pojawiają się w odpowiedziach na kwestionariusze dotyczące polityki zagranicznej z 1992 r.
W 2004 r. przedstawiono projekt opinii w sprawie projektu zmian konstytucyjnych w odniesieniu do Trybunału Konstytucyjnego Turcji. Zwrócono wtedy uwagę, ze chociaż projekt spełnia europejskie standardy, to zakres możliwości składania skarg dotyczy tylko podstawowych praw, o których mowa w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, dlatego komisja zaleca jego poszerzenie.
W 2008 roku komisja kilkukrotnie zwracała uwagę na temat przepisów utrudniających działanie opozycyjnych partii politycznych. Według jednego z komentarzy, tureckie przepisy umożliwiały ingerowanie w ich działalność, a także ich rozwiązywanie.
W 2010 r. na celowniku Komisji Weneckiej znalazła się ustawa o Wysokiej Radzie Sędziów i Prokuratorów. Europejski organ zaniepokoiły wtedy możliwości nadzoru nad prawnikami, które przewidywała turecka konstytucja. Sądownictwo zdominowało komentarze komisji w kolejnych latach.
Krytykowano m.in. artykuł 301 tureckiego kodeksu karnego, który zabraniał obrażania Turków, narodu tureckiego i tureckich instytucji rządowych. Stał on w wyraźnej sprzeczności z ideą wolności słowa oraz umożliwiał stosowanie cenzury.
Kontrowersyjny okazał się art. 119 konstytucji, który pozwala na wprowadzenie stanu wyjątkowego w przypadku katastrofy naturalnej, lub kryzysu ekonomicznego. Z kolei zgodnie z art. 122 możliwe jest wprowadzenie stanu wojennego lub stanu wojny.
W tej ostatniej kwestii komisja nie traktuje Turcji łagodniej niż Polskę. Kiedy w marcu tego roku omawiano nadmierną ingerencję w sądy konstytucyjne, m. in. w Polsce, prezydent Turcji został skrytykowany za podważanie kompetencji tamtejszego trybunału oraz groźby jego likwidacji.
Rada Europy komentuje pucz w Turcji
Wbrew przewidywaniom Frondy, Rada Europy zajęła się stanem demokracji w Turcji po nieudanym puczu. Po ostatnich wydarzeniach wystosowano oświadczenie, w którym opowiedziano się po stronie kontrowersyjnego, ale legalnie wybranego rządu.
– Każda próba obalenia demokratycznie wybranych przywódców w Turcji jest nie do zaakceptowania w państwie członkowskim Rady Europy, która broni demokracji, praw człowieka i praworządności – stwierdził sekretarz generalny Thorbjørn Jagland.
Krótko mówiąc, patrząc na bogatą dokumentację ws. Turcji, nie można stwierdzić, że na tym tle Polska jest traktowana niesprawiedliwie, a działania podejmowane przez te instytucje stanowią część wyjątkowej nagonki.