Na ich posiadłość mówi się „Koral Hills”, bo przepychem dorównuje tym oryginalnym z Beverly Hills, a gości rodziny witają na podjeździe złote lwy. Rodzinną flotą luksusowych aut (Maybach, Rolls-Royce, Ferrari i Lamborghini) Józef i Marian Koralowie, właściciele firmy produkującej lody, udowodnili, że potrafią bardzo ostentacyjnie wydawać pieniądze. W każdej innej małej społeczności spotkaliby się z hejtem, ale po takich historiach jak ta, są uwielbiani.
Po wypadku najnowocześniejszej karetki w garażu pogotowia w Nowym Sączu zostały tylko szroty: 13-letnie, 15-letnie. Pieniędzy na nową brak. Dyrektor pogotowia Józef Zygmunt z ciężkim sercem siadł do komputera i napisał list o wsparcie do samorządowców i przedsiębiorców.
Gest milionerów
– Myślałem o Koralach, ale przyznaję, byłem onieśmielony. Przecież już tyle razy już nam pomagali, że aż trudno było prosić o więcej - opowiada dyrektor. Nie musiał prosić, bo wcześniej zadzwonił jeden z braci. – Nie ma problemu, kupimy nową - miał oświadczyć. Nowa karetka kosztowała 550 tys. zł. Koral sam nalegał, że trzeba zamówić wersję z maksymalnym wyposażeniem. Mercedes ma więc przerobiony napęd na cztery koła, wzmocnioną ramę, mocniejszy silnik - aby dało się dojechać nawet w górskie rejony nowosądecczyzny. Wewnątrz najnowocześniejszy sprzęt jaki jest dostępny. Auto już jeździ do najtrudniejszych przypadków.
– Nie chcę używać górnolotnych słów. Ta karetka w ciągu roku uratuje życie stu sądeczan - mówi dalej Józef Zygmunt. Dodaje, że to już druga karetka ufundowana przez milionerów. Kilka lat temu sfinansowali zakup właśnie tej, która uległa wypadkowi. Zygmunt twierdzi, że tylko dzięki specjalnym wzmocnieniom załoga karetki wyszła z życiem po 7-krotnym koziołkowaniu. Innym razem zepsuł się sprzęt do reanimacji. Koral przeczytał o tym w lokalnej w gazecie i wyłożył 50 tys. na nowy. – I właśnie za takie gesty nasi mieszkańcy darzą ich wielkim szacunkiem - komentuje dyrektor.
Te słowa to wcale nie przesada, niedawno Fundacja Pomysł o Przyszłości (zajmująca się edukacja ekonomiczną) zrobiła uliczną sondę pytając, kto w Nowym Sączu jest bogaty i czy ludzie coś z tego mają. Pierwszą odpowiedzią większości przechodniów było "jak to kto? Koral". Dokładniej – chodzi o rodzinę przedsiębiorców, właścicieli znanej firmy produkującej lody Koral.
Bracia Józef i Marian Koralowie zakładali biznes jeszcze w latach 70. Zaczynali skromnie, od wożenia towaru maluchem. Auto miało wymontowany fotel tak, aby wewnątrz mieścił się duży termos z lodami. Tylko na tyle pozwoliła im wtedy władza. W Nowym Sączu za PRL działały dwie lodziarnie i urzędnicy stwierdzili, że wystarczy. Bracia musieli założyć biznes w pobliskiej Limanowej. Lokalna manufaktura stała się znana w całej Polsce w 1989 roku za sprawą wykupienia czasu antenowego zaraz po "Dzienniku Telewizyjnym" w TVP 1. Sprzedaż wzrosła o 60 procent. A bracia zaczęli dostarczać lody do hurtowni w całej Polsce i z malucha przesiedli się do lepszych aut.
Pieniędzy jak lodu
Tyle biznesowej legendy, bo dziś lody Koral to trzecia, lub czwarta marka na rynku polskich lodów. A to dzięki znanemu hasłu "Zawsze jest pora na lody Koral" i głośnym reklamom z gwiazdami: Marylą Rodowicz, Dodą, Joanną Krupą, Heleną Wondraczkową ,czy z Danielem Olbrychskim. Bracia Koral obok Grycana są jednymi z nielicznych przedsiębiorców, którzy konkurują na rynku z branżowymi potentatami Nestlą i Algidą. Ich firma stale ma ponad 200 mln przychodów, na czysto przynosząc od kilkunastu do 20 mln złotych zysku. A co ciekawe, rozwija się właściwie nie korzystając z kredytów bankowych.
Dowodów, że Koralowie faktycznie mają pieniędzy jak lodu, jest w Nowym Sączu całkiem sporo. To choćby okazały pomnik Jana Pawła II stojący obok ratusza. Wraz z fontanną i aranżacją terenu miał kosztować 2 mln złotych. "Gazeta Krakowska" opisywała, że autor rzeźby prof. Czesław Dźwigaj z krakowskiej ASP był zdziwiony, iż nie musiał się targować o honorarium. A wyniosło tyle co "dwa średniej klasy Mercedesy”. Jak głosi miejska plotka, pomnik ufundowany rok po śmierci papieża Polaka miał być wyraz wdzięczności za cudowne uzdrowienie jednego z braci. Oni sami nigdy temu nie zaprzeczali, ale też trzeba dodać, że w ogóle nie udzielają wywiadów.
Życie na bogato
Szkoda, bo nowosądecczanie lubią czytać lokalną prasę, a ta niczym "Pudelek" donosi, co tam sobie kupują Koralowie. A to przywieziono im Maybacha, a to dwa Rolls-Royce’y Phantomy, i to w wersji na takim wypasie, jak ma królowa Brytyjska. To znów pojawiła się historia, jak to Józef odwiedzając fryzjera pozostawia samochód na ulicy. A później, że już nie jeździ do fryzjera, tylko przyjmuje go w domu. Innym razem, że dzieci przejmują luksusowe auta wraz z nowymi obowiązkami w firmie.
Całe to ich rodzinne życie na bogato pewnie byłoby powszechnie krytykowane, gdyby nie fakt, że rodzina tak mocno angażuje się w życie lokalnej społeczności. Zakłady Korali zatrudniają 2000 osób i przedsiębiorcy płacą lepiej niż wynosi średnia w regionie. W 2011 roku zdarzyło się, że lodowy biznes przysiadł i bracia Koral zamknęli zakład w Limanowej zwalniając pracowników. 4 lata później jednak powrócili z inwestycjami i jeszcze bardziej ich chwalono. We wspomnianej ulicznej sondzie mieszkaniec domaga się by, lokali milionerzy lepiej płacili, skoro już udało im się odnieść tak duży sukces.
– Mówiłem Józefowi, żeby nie szastał tak pieniędzmi. To zaczyna kłuć w oczy, a czasy nie są dobre dla milionerów. Ale on po prostu taki jest. Chce, żeby ludzie przekonali się, że komuś z małego miasteczka też może się powodzić - mówi biznesmen z Nowego Sącza, znajomy Korali.
Historia Korali potrafi nieźle motywować. Fenomen lokalnej społeczności polega na tym, są tam aż 103 osoby, których dochód w ciągu roku przekracza milion złotych. Nieźle, jak na liczące 83 tys. powiatowe miasteczko i region, który przed wojną był kojarzony z „nędzą galicyjską". W niedalekim Krakowie jest 510 milionerów. Dodajmy, że w całej Polsce 16 tys. osób ma status zarobkowy milionera. W Nowym Sączu na tysiąc mieszkańców przypada ich więcej niż w Warszawie.