Organizatorzy ŚDM stoją na stanowisku, że wykonawcy, którzy śpiewają na Światowych Dni Młodzieży, nie pobierają za występ pieniędzy, więc tantiemy się nie należą. Co innego twierdzą pracownicy ZAiKS-u. Jeśli postawią na swoim, Kościół będzie musiał zapłacić nawet kilkanaście milionów złotych.
Jak podaje serwis onet.pl, dyrektor ZAiKS-u Krzysztof Lewandowski powiedział, że opłaty nie są pobierane od wykonywania utworów na uroczystościach religijnych i państwowych. Festiwal Młodych, który towarzyszy ŚDM nie ma takiego charakteru i opłaty powinny być naliczane według obowiązujących stawek.
– Prawa autorskie do muzyki, słów, filmu czy dramatu należą do określonych właścicieli. Żebyśmy mogli powiedzieć zwalniamy z opłaty albo oczekujemy jednak zawarcia umowy licencjonowania i zapłaty, musimy ich o to zapytać. Na to potrzeba czasu – mówi dla onet.pl Lewandowski.
Organizatorzy tłumaczą się, że nie wiedzieli, kto i co będzie śpiewał, więc nie mogli przygotować zawczasu listy wykonawców. To oznacza, że teraz być może będą musieli zapłacić 1,5 zł od każdego uczestnika koncertów. Kościół może za to zapłacić nawet kilkanaście milionów złotych.
– Sądzę, że ostatecznie dojdziemy do porozumienia, tak jak było to podczas obchodów 1050-lecia chrztu Polski. Tam dziewięć dziesiątych przedsięwzięć było zwolnionych z opłat, poza "Jesus Star Superstar". Kuria negocjowała bezpośrednio z producentem, ile ma zapłacić za jego wystawienie – twierdzi Krzysztof Lewandowski.
Tymczasem w Krakowie pielgrzymi jeżdżą komunikacją miejską na podstawie specjalnie dla nich przygotowanych biletów. Władze miasta nie zdecydowały się jednak na użycie na biletach logo Światowych Dni Młodzieży. Kościół życzył sobie zapłaty za prawo do wykorzystania logo zlotu, za nic mając krytyczne głosy tych, którzy twierdzą, że ŚDM to dla Kościoła przede wszystkim forma zarabiania pieniędzy.