Prezydent Słupska chętnie udziela się w mediach. Gdziekolwiek się nie pojawi, budzi coraz większą sympatię. Tym razem zaprosił go Łukasz Jakóbiak, twórca popularnego cyklu rozmów w kawalerce. Robert Biedroń znowu zyskał - otwartością i mówieniem wprost, że zrobi wszystko, by zawsze być sobą.
Nie nazwałby siebie "człowiekiem sukcesu", ale potwierdza, że jest mu blisko do człowieka spełnionego. – Zawsze chciałem żyć po swojemu, na swoich własnych warunkach– wyjaśnia Jakóbiakowi. – To sprawiło, że jestem tu, gdzie jestem – dodaje. Podkreśla, że nie chce żyć tak jak tego oczekują inni, dopóki nie robi nikomu krzywdy, chce mieć szeroko pojętą wolność. – Mam nadzieję, że to pokazuje, że można żyć inaczej, lepiej, zgodnie ze swoimi wartościami – mówi.
Cieszy się, że jako prezydent Słupska zdobył zaufanie mieszkańców. Podkreśla swoją zwyczajność i sprawia wrażenie osoby, która jest w tej zwyczajności autentyczna. – To, że jestem prezydentem nie znaczy, że trzeba mnie traktować jak bożka, jak kogoś szczególnego. Oczywiście, czuję prestiż, z drugiej strony czuję presję swojego ja, który mówi: Robert, musisz pozostać sobą – stwierdza. Biedroń nie uważa, by polityka czyniła z człowieka kogoś nadzwyczajnego. – Politycy są ludźmi – podkreśla.
Jako osoba publiczna spotykał się z nienawiścią, choć odkąd sprawuje funkcję prezydenta miasta, nikt go nie zaatakował. Mimo to – woli nie trzymać partnera za rękę, po prostu dmucha na zimne. Bo chociaż zauważa zmianę podejścia do osób LGBT i szybko odrabianą lekcję tolerancji, wciąż jest wyjątkiem od reguły. Jako młody chłopak - uczeń podkarpackiego technikum hotelarskiego "spotykał rysie i żubry, ale nie geja i ateistę". Nie żałuje, że "wyszedł z szafy". – Jeśli zaznasz tego życia na wolności, to do niej nie wrócisz – tłumaczy – To jest takie nowe życie, nie musisz się kontrolować i obawiać niczego.
Biedroń - nie pierwszy raz zresztą - zastanawia się nad nienawiścią do tego, co inne. Pytany przez prowadzącego, skąd się bierze, odpowiada, że ze strachu. – Często krzywdzimy ludzi, to wynika z braku dialogu, zrozumienia – zauważa – Możemy mieć wypasiony samochód, wypasione mieszkanie, wszystko, dlaczego mamy deficyt rzeczy, które są za darmo - uśmiechu, miłości? To kuriozalne. W pogoni za dobrobytem zapominamy o rzeczach fundamentalnych – skonstatował. Ilu polityków zdobyłoby się na takie słowa? W Polsce niestety niewielu, słupski włodarz pokazuje, że warto mówić i takie rzeczy.