Węch jest chyba najbardziej niedocenianym ze wszystkich zmysłów, które posiada człowiek. Gdy mamy z nim problem, w znacznej części jesteśmy w stanie nadrobić go smakiem, a czasem sam widok apetycznie wyglądających potraw może nas zadowolić. Tak naprawdę jednak brak węchu lub jego upośledzenie to ogromna strata. A piszę o tym właśnie teraz, siedząc na pokładzie promu na Bornholm, kiedy znów czuję prawdziwy zapach morza.
Cios prosto w nos
Odkąd pamiętam, miałem problemy z nosem. Być może od czasu, gdy w wieku 14 lat mi go złamano, a może nawet od chwili narodzin. Wszyscy w mojej rodzinie są uczuleni na pyłki, dlatego i mnie specjalnie nie dziwiło wieczne kichanie. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że nie przesadzam używając słowa "wieczne". Nie pamiętam dnia, kiedy nie miałbym zatkanego nosa. Właśnie przez to mówienie "przez nos" stało się moim naturalnym głosem. Wszystko zmieniło się pewnego pięknego, sierpniowego wieczoru, kiedy wracając z imprezy... dostałem w nos.
Zdarza się. Polska to nie bezpieczna Skandynawia, w której właśnie jestem. Sprawcy awantury zostali zatrzymani, ja zrobiłem obdukcję - wszystko odbyło się jak należy. Tomografia komputerowa nie wykazała wstrząsu mózgu, ale za to ujawniła postępujące od lat zmiany w okolicach mojego nosa i zatok. Lekarze na ostrym dyżurze kazali jak najszybciej zgłosić się do laryngologa. Tak też zrobiłem. Po wstępnych konsultacjach, trafiłem do Centrum Medycznego MML.
Diagnoza
Nocna awantura okazała się dla mnie zbawienna. Gdy spotkaliśmy się na sali sądowej z grupką małolatów, którzy nieco zbyt dużo wypili pewnej sierpniowej nocy, powinienem był im podziękować. Gdyby nie oni, katastrofalny stan moich zatok i całego szeregu zmian, które powstały w moim nosie z pewnością by postępował.
Człowiek do wszystkiego się przyzwyczaja, chociaż często nie musi, a nawet nie powinien. Mówiąc wprost, zaniedbałem swoje zdrowie i bagatelizowałem to, że nieustannie kicham i jestem zmęczony z powodu niedotlenienia, co starałem się nadrabiać oddychając przez usta. Po namowach, udałem się do specjalisty.
– Już nie mogę się doczekać – powiedział dr Michał Michalik, specjalista otolaryngologii, chirurgii głowy i szyi, tuż po zapoznaniu się z wynikami moich badań. Szczegółowa analiza stanu zatok tomografem komputerowym oraz profesjonalna próbka tego, jak skutecznie oddycha mój nos, nie pozostawiały wątpliwości - trzeba operować. – Naprawdę odczuje Pan zmianę Panie Krzysztofie, nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości – usłyszałem.
Zabieg, któremu się poddałem trwał mniej więcej półtorej godziny. Chwilę przed jego rozpoczęciem, do mojej sali przychodzili kolejni lekarze, aby opowiedzieć mi co mnie czeka. Dzięki temu wiedziałem dokładnie kto i co będzie robił z moim nosem i zatokami. Operacja odbywała się w pełnej narkozie.
"Panie Krzysiu, już po operacji"
Pierwsze godziny po wybudzeniu spędziłem w klinice. Właściwie nic nie czułem, będąc jeszcze pod wpływem środków przeciwbólowych. Jeszcze tego samego dnia przyjechała po mnie dziewczyna, która zabrała mnie do domu.
Zabiegi:
Obustronna endoskopowa operacja zatok obocznych nosa. Otwarcie sitowa, zatok szczękowych i czołowych obustronnie. Usunięcie zmian polipowatych z zatok. Płukanie zatok zestawem Hydro-Debrider . Plastyka przegrody nosa. Dekompresja małżowin nosowych dolnych metodą koblacji.
Może nie wyglądałem jak Adonis, ale z pewnością nie było tak źle, jak niektórzy twierdzili. Przed operacją usłyszałem wiele legend o tym, jak "na pewno będę wyglądał". Tymczasem moja twarz nie była ani żółto-zielona, ani spuchnięta jak balon. Jedynie nos był nieco większy niż zwykle, ale i tak zasłaniał go dość duży opatrunek - przez pierwsze dwa dni trzeba było go zmieniać nawet co godzinę.
Pierwszy tydzień po operacji to okres, kiedy – jak to stwierdził dr Michalik – trzeba pozwolić "dać się sobą zaopiekować". Przypisany antybiotyk i środki przeciwbólowe sprawiają, że najlepiej ten czas przeleżeć. Ja wykorzystałem go na sen i czytanie książek. To czas, kiedy należy wsłuchać się we własny organizm i zaznawać relaksu.
Właściwie nie czuć bólu, choć pierwsze dni czułem się osłabiony. Najbardziej uporczywe jest to, że trzeba oddychać wyłącznie za pomocą ust - nos jest przez pierwszy tydzień całkowicie zamknięty. Nie wolno kichać ani tym bardziej wydmuchiwać jego zawartości. Cóż to jednak za wysiłek dla osób, które często przez całe lata chodziły z otwartą buzią tylko po to, aby móc oddychać.
Pierwsza, prawdziwa zmiana w życiu osoby, która zdecydowała się na operację podobną do mojej, pojawia się już tydzień po zabiegu – to właśnie wtedy wypada pierwsza wizyta kontrolna. Lekarz "otwiera" nos i za pomocą specjalnych urządzeń odsysa wszystko to, co pozostało w nim po operacji. To najmniej przyjemny moment całego zamieszania, ale tuż po nim pojawia się to, na co ja czekałem od lat – pierwszy, zdrowy oddech. Może jeszcze nie tak pełny, jak ten, na który mogę sobie pozwolić teraz, ale to naprawdę moment przełomowy.
Nigdy nie sądziłem, że będę – jak wtedy – napawał się zapachem... tramwaju, albo zwykłej wody pitej z plastikowego kubeczka. Łapałem się na tym, że odwracałem się czując zapach krzewu róży, który do tej pory mijałem każdego dnia zupełnie beznamiętnie. Nie muszę chyba nawet wspominać, że na nowo odkrywałem smak potraw, bo w końcu za około 90 proc. smaku odpowiada właśnie zmysł węchu.
Dziś, gdy już jest po wszystkim zastanawiam się, jak to możliwe, że dostosowałem swoje życie do stanu, w którym byłem. Przebiegłem maraton, wziąłem udział w Tour de Pologne dla amatorów... Wszystko to z niemal nieczynnym nosem i całkowicie zatkanymi zatokami. Da się, tylko po co?
Piąty zmysł
Od mojej operacji minęły trzy tygodnie. Przez ten czas kichnąłem może dwa, trzy razy, a wychodząc z domu nawet nie zabieram ze sobą chusteczek. Czasem boli mnie głowa, ale w końcu do całkowitego zagojenia się potrzeba nawet trzech miesięcy.
Trzy dni temu wróciłem do biegania i znów jeżdżę do pracy rowerem. Kilka razy odebrałem telefon od znajomych, którzy dopytywali, czy na pewno dobrze się dodzwonili, bo nie poznali mnie po głosie. To chyba najlepszy dowód na to, że "to naprawdę działa".
Jeśli zastanawiacie się, czy katar, który męczy was od lat można zlikwidować, nie wahajcie się zapytać lekarza o poradę. Bardzo często "zaleczamy"skutki choroby, biorąc lekarstwa na uczulenie lub na ból głowy. Tymczasem 7 na dziesięć bólów branych przez nas za migrenę jest spowodowanych właśnie problemami z zatokami.