Lidl zaoferował klientom mięso za 3,99. Przerażeni wizją MOM-u i innych śmieci klienci rozpoczęli w internecie burzę, zanim spojrzeli na etykietę produktu. Postanowiliśmy ustalić czy w produkcie jest więcej dodatków niż jedzenia i jak taka praktyka może się opłacać.
Też tak macie, że podczas zakupów zamieniacie się w paranoika? Zawsze kiedy muszę wydać pieniądze, zaczynam węszyć spiski i podstępy. Z każdym włożonym produktem, niewinny koszyk w mojej głowie nabiera coraz więcej cech planu „Gry o tron”. Paradoksalnie, im niższa cena, tym bardziej podejrzewam próbę zrobienia mnie w bambuko.
Internet uświadomił mnie, że to nie tylko moje dziwactwo. Kiedy jedna z dużych sieci handlowych wypuściła do sprzedaży półkilogramowe paczki z mięsem za niecałe 4 zł, rozpoczęło się osądzanie sklepu. Bez domniemania niewinności.
Co kryje tanie mięso?
– Niestety, ale wszystkie markety nas trują, w jedzeniu pełno chemii, jedzenie bez wartości byle by rozepchać żołądki konsumentów byle czym o zgrozo – rozwodzi się nad swoją teorią spiskową jeden z internautów.
Na profilach sieci sklepów pojawiły się pytania o to, w jakich warunkach produkowane jest mięso i co w ogóle pod nazwą mięsa jest sprzedawane. Sugerowano także, że mięso może się zbliżać do terminu ważności.
Szaleństwo, które ogarnęło internet okazało się na tyle interesujące, że postanowiłem zbadać sprawę i odszukać to mięso niezgody.
Co ciekawe, najtrudniejsze okazało się namierzenie takiej paczki, bo, według relacji obsługi, klienci rzucili się na nie i praktycznie wszystkie zeszły od razu. Kolejną ciekawostką jest to, że to produkt reglamentowany. Jeżeli planowaliście zrobić zapasy - zła wiadomość. Pojedynczy klient może wynieść ze sobą maksymalnie 5 paczek. Na nic zdadzą się żale, że masz dużą rodzinę.
„Mielone, które ma w sobie wszystko oprócz mięsa” – przekonywał jeden z internetowych klientów. Jak ma się to do faktycznej zawartości paczki? Nijak. Na etykiecie produktu „Rzeźnik. Codzienna dostawa. Mięso mielone z szynki wieprzowej, schłodzone” znajdziemy dość krótką listę surowców.
To 99,4 proc. mięsa z szynki wieprzowej oraz 0,6 proc. soli. Z etykiety dowiemy się także, że zawartość tłuszczu nie przekracza 7 proc, a stosunek kolagenu do białka mięsa wynosi poniżej 11 proc. Porównując z dobrej jakości produktami innych marek – wszystko jest w normie.
– Mięso w cenie regularnej kosztuje 7,99 PLN za 500 g. Podobne obniżki dotyczyły innych artykułów. Jakość szynki wieprzowej marki Rzeźnik oferowanej w ramach promocji jest taka sama jak produktu w stałej ofercie. Również termin przydatności do spożycia jest odpowiedni dla tego typu produktów – powiedziała nam Aleksandra Robaszkiewicz z PR Lidla.
Czy sprzedają to poniżej kosztów produkcji?
Przedstawiciele sklepu nie chcieli nam wytłumaczyć, jak dokładnie działa ich strategia i czy sprzedawanie produktu za pół ceny faktycznie jest opłacalne. Tutaj z pomocą przychodzi ekonomia.
Od specjalisty od marketingu z jednej z warszawskich uczelni dowiedzieliśmy się, że w tym przypadku nie mamy raczej do czynienia z dumpingiem.
– Dumping zakłada akceptowanie przez krótki okres strat, aby zwiększyć sprzedaż. W Polsce jest to traktowane jako nieuczciwa praktyka. Tutaj produkt był dostępny wcześniej za wyższą cenę, a przez kilka dni był w promocji. Myślę, że to po prostu dość agresywna kampania marketingowa, w której straty zostaną po prostu wliczone w koszta reklamy. Nie widzę sposobu, aby w dłuższej perspektywie wpłynęło to na rynek i ceny produktów u konkurencji. Być może inne sklepy zainspirują się tym i częściej będziemy obserwować takie obniżki. Byłoby to ciekawe – mówi.
Specjalista zwraca uwagę, że handel zna sytuacje, w których przecenę stosowano, aby pozbyć się szybciej towaru, który był np. wybrakowany, lub w których cena przeceniona okazywała się tak naprawdę tą prawdziwą, ponieważ wcześniej produkt sprzedawano celowo drożej. Porównując jednak terminy przydatności i skład, nie można porównać tego z opisaną sytuacją.