Ten pałac NIE został odrestaurowany z pomocą unijnych dotacji - taką informacją wita gości właściciel odrestaurowanego pałacu w Brzeźnie pod Wrocławiem. – Chciałam podkreślić, że nie każdy sukces tego kraju zależy od unijnych pieniędzy. Własną firmę handlową zbudowałam bez żadnej finansowej pomocy. Jak również teraz, kiedy już korzystam z własnego majątku, zależało mi na podkreśleniu, że efekt zależał tylko od właścicieli – mówi naTemat Marzena Gradecka, bizneswoman i właścicielka obiektu.
W dziesiątkach polskich muzeów i zabytków jest dokładnie odwrotnie. Można się wręcz potknąć o tablice rodzaju "ten chodnik ufundowała Unia Europejska", albo "ten park, zamek, pałac odrestaurowano z użyciem unijnych dotacji". Zamieszczenia takiej dokładnej informacji wraz z dokładną wartością sumy chce dobrodziej z Brukseli. Nawet te najbardziej znane muzea z przymiotnikiem "narodowy" w nazwie pełnymi garściami czerpią z unijnych środków, często na oczywiste cele, z których finansowanie powinno znaleźć się w budżetach samorządów czy skarbu państwa.
Euro-Wawel i cegły z Malborka
Oto przykłady. Zamek w Malborku stoi, a raczej wygląda tak okazale jak teraz, bo nawet remont cegieł z elewacji wsparła 13 milionami UE. Podobnie jest na Wawelu (o statusie Muzeum Narodowego), gdzie z użyciem ponad 2 milionów unijnych euro zbudowano ścieżki dla zwiedzających, wyremontowano dziedziniec i kilka zaułków. Zaś Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie korzystało z 8 programów unijnych, z których sfinansowano rewitalizację i przywrócenie porządku w słynnych ogrodach. Wszędzie obowiązkowo ustawiono stosowne tablice.
Marzena Gradecka zrobiła na odwrót. Kupując zrujnowany pałac (wcześniej znajdował się tam PGR oraz przedszkole), postanowiła go odbudować bez jednego podarowanego eurocenta. –Zarzucano mi nawet naiwność, że nie biorę tych łatwych pieniędzy – śmieje się. Włożyła w zabytek kilka milionów złotych.
Nie jest to zamknięta dla publiczności rezydencja milionerki. Teraz, wraz z odnowionym parkiem, jest on częścią innej inwestycji – pola golfowego - jednego z najlepiej ocenianych w Polsce.
Być może nazwisko Marzeny Gradeckiej niewiele wam mówi. Szybciej rozpoznacie markę założonych przez nią sklepów – supermarketów Eko, popularnych zwłaszcza w południowej i zachodniej Polsce. Gradecka jest biznesową patriotką, do tego pochodzi z jednej z najstarszych rodzin kupieckich w Polsce. Jej prababka Michalina prowadziła sklep w Jazłowcu koło Tarnopola jeszcze pod zaborami.
Biznes na własny rachunek
Sama Gradecka nie brała od rodziców kieszonkowego, bo już jako nastolatka prowadziła szkolny sklepik. O tym, jak twardą jest bizneswoman pokazuje historia z początków jej kariery, jeszcze w latach 80. – Męża wcielono do obowiązkowej wówczas służby wojskowej, urodziło nam się dziecko. Ale i tak postanowiłam zostać prywaciarzem. Kupiłam maszynę dziewiarską. Robiłam sweterki, a maleństwo spało obok w łóżeczku – opowiadała w jednym z wywiadów. Gdy tylko mąż skończył służbę, założyli firmę handlową „Marzena Gradecka Import-Eksport Handel Hurtowy”. W 1996 roku Gradeccy otworzyli pierwszy supermarket Eko, po latach biznes urósł do ponad 300 sklepów. W 2012 roku część biznesu handlowego sprzedała funduszowi inwestycyjnemu. Zyskała 160 mln zł w gotówce.
– Nie mam jakiegoś wrogiego stosunku do Unii czy eurodotacji. Raczej normalny. Napis umieścił mój syn, robiący na Kings College w Londynie doktorat z filozofii politycznej. Ale fakt jest faktem. Nigdy nie pozyskaliśmy ani złotówki z dotacji dla żadnego z naszych biznesów, czy jakiejkolwiek innej aktywności – dodaje Gradecka.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
Reklama.
Udostępnij: 4185
Pałac w Brzeźnie
Majątek przez wiele lat poddawany był renowacji, a jej efekty najlepiej widoczne są dzisiaj. Pałac Brzeźno został odrestaurowany z myślą o stworzeniu miejsca wyjątkowego, spójnego z oryginalną architekturą i harmonijnie komponującego się z otaczającym go krajobrazem. We wnętrzach, dzięki zabytkowym meblom i eleganckiej aranżacji, zachowany został pierwotny, prawdziwie szlachecki klimat dawnego majątku.