Ostatnio jezuita Grzegorz Kramer sprowokował stwierdzeniem, że na pogrzeby chodzi się dziś z racami i wznosi kibolskie okrzyki. Po odzewie internautów poważnie potraktował ostrzeżenia. Zawiesił swoje konto na Twitterze, chociaż to internet jest narzędziem, w którym potrafi napisać: – Wierzę, że to iż jestem Polakiem, nie jest przypadkiem, ale nie jest też w moim życiu najważniejsze. Najważniejszy zawsze jest Bóg i miłość do drugiego człowieka...
Swój wpis na blogu o zawieszeniu konta na Twitterze zatytułował dla jednych może z satysfakcją, dla innych prowokacyjnie „Ucieczka?”. Właśnie ze znakiem zapytania na końcu. Napisał: – Ciągle słyszę, że nie kocham Ojczyzny, że jestem wrogiem, że skoro na przykład wczoraj wyraziłem sprzeciw wobec przemówienia Prezydenta podczas liturgii Mszy świętej to jestem KODziarzem, zdrajcą narodu, zaprzańcem i parę innych określeń jeszcze.
Czym tak rozsierdził internautów? Jezuita z Krakowa zdenerwował ich pisząc komentarz na Twiterze.
– Generalnie nie przejmuję się tym, bo wiem już trochę jak działają ludzie w internecie, że często tracą hamulce przyzwoitości. Jednak w przeciągu tygodnia dostałem trzy konkretne ostrzeżenia – napisał w uzasadnieniu decyzji zawieszenia wpisu na Twitterze.
Ojciec Kramer przyznaje, że zawieszeni konta jest dla niego ciosem. Jezuita jest "pogromcą internetu", a ewangelizujące może być zwykłe zdjęcie grzybów i tatuażu na przedramieniu jezuity.
Z ciekawości policzyłem i 28 sierpnia, przed zawieszeniem konta na Twitterze było sześć różnych wpisów na jego Facebooku.
Będzie co czytać na profilu do czasu, aż wróci na Twittera. – Za parę dni, zapewne, ale już ostrożniejszy i mniej ufny tym wszystkim chrześcijanom, którym tak łatwo jest napisać: „uważaj, bo źle skończysz” – czytamy.
Co to za facet?
Dziennikarka, Joanna Weyna Szczepańska, na wywiad z ojcem Grzegorzem Kramerem umówiła się w Krakowie. Spotkali się w klasztornej salce nieopodal kościoła Mariackiego.
– Wyszedł niewysoki, łysawy mężczyzna, w okularach. Typ sympatycznego intelektualisty – opowiada. W ruchach sprawiał wrażenie rzutkiej osoby.
A w rozmowie...
– Bardzo konkretny, bezpretensjonalny, rzeczowy. Jakby przeciwieństwo osoby, której obraz wyłania się z jego wpisów, książki, czyli niezwykle uduchowionego człowieka – komentuje dziennikarka.
Ojciec Kramer nie skrywa swojej przeszłości, chociaż w swojej notce biograficznej pisze o niej krótko. Urodził się w 1976 r. w Bytomiu, a wychowywał w Gliwicach. W wieku 21 lat dołączył do Towarzystwa Jezusowego. Pracował przez pięć lat w parafii św. Klemensa we Wrocławiu jako duszpasterz młodzieży i wikary. W latach 2012-2016 był duszpasterzem powołań Prowincji Polski Południowej TJ. Od 2012 roku współpracownik jezuickiego portalu DEON.pl. W 2014 w wydał książkę pt. "Męskie serce. Z dziennika Banity". Książka, po którą może, aby nie użyć słowa powinien, sięgnąć każdy tata.
– W rozmowie ze mną Kramer przyznał się do niełatwej relacji z ojcem. Odnoszę wrażenie, że w Bogu odnalazł tego ojca, którego mu trochę zabrakło – mówi Weyna Szczepańska.
Duszpasterz z rozterkami
Stawianie Grzegorza Kramera w opozycji do nacjonalistycznego ks. Międlara pewnie nie spodobałoby się krakowskiemu jezuicie. W przeszłości zabierał głos ws. swojego "kolegi po fachu" i negatywnie wypowiadał się o jego zachowaniu. W ostateczności jednak skomentował: – Mam wiele błędów na sumieniu w tej sprawie. Dziś (...) widzę, że wielu ludziom nie chodzi o dobro, o dobro Jacka, ale po prostu o kolejną publiczną egzekucję, o krew.
Jak każdy wpis i ten wzbudził liczne komentarze.
– Podoba mi się, że Grzegorz nie tylko coś zasieje w sieci, ale odpowiada na komentarze – ocenia ks. Michał Misiak z Łodzi, który także jest niezwykle aktywnym w "witrualu" duchownym.
Ba, blogowy jezuita przyznał, że podziwia tego łódzkiego księdza.
Rozmowa z Misiakiem zaskakuje. Jego zdaniem Facebook i Internet, to metoda stawiania pierwszych kroków do Boga. Dodaje, że wbrew powszechnemu mniemaniu sieć zmusza do myślenia. Pierwszy krok, a potem spotkanie w rzeczywistości.
– Ojciec Kramer totalnie mnie zaskoczył, bo odwiedził mnie w szpitalu. Gdzie Łódź, a gdzie Kraków! Spora odległość. Znaliśmy się z sieci. Pogadaliśmy, a potem razem odprawiliśmy mszę – wspomina ks. Michał Misiak.
No i jest duszpasterzem, który żartem może sprowokować do interpretacji Biblii.
Więcej robi niż pisze
Jezuita z Krakowa systematycznie rozdrażniał internautów, aż do uzyskania obecnej pozycji pierwszego "agenta papieża Franciszka". Gdy premier Beata Szydło powiedziała "zero uchodźców w Polsce", Grzegorz Kramer napisał o katolickim narodzie, który odmawia pomocy. "Taka wiara jest nic nie warta".
I wbrew pozorom za słowami Kramera kryje się znacznie więcej. Czego nie obwieszcza światu? Co skrywa zakonnik?
Przedsiębiorca z Oławy, Tomasz Wilgosz przyjął pod dach dwie rodziny, syryjskich uchodźców. Rozesłał po znajomych apel o pomoc. Jeden z nich trafił do jezuity Kramera.
– Zadzwonił do mnie z pytaniem, jak może pomóc. Podesłał pracownicę fundacji, która pomogła ogarnąć wsparcie finansowe – opowiada Wilgosz. – Ojciec Kramer na swoim profilu zamieścił apel i dzięki niemu wciąż napływa do nas pomoc. Nie chełpi się tym, że ile zrobił. Nie obwieszcza tego światu. Taki jest. Mógł pomóc, teraz w tej chwili, i to zrobił. Bardzo pozytywny człowiek. Czasem zastanawiam się skąd on bierze na to wszystko czas.
Bez listy życzeń
Na koniec dzwonię do jezuity z Krakowa z pytaniem: – Piszę sylwetkę ojca Grzegorza Kramera? Co ojciec chciałby, aby o nim napisać?
– O mnie! Nie wiem. Nie ma o czym pisać. O... Może tylko to, że drogi mi jest ks. Jerzy Popiełuszko – odpowiada.
I rzeczywiście w swoich wpisach Kramer często odwołuje się do niego. Pisząc o nim po prostu –Jurek.
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl