Zaczyna się niewinnie. Zauważasz brzeżek tapety, który delikatnie, acz systematycznie milimetr po milimetrze odgina się od ściany. Następnego dnia zaczyna cię wkurzać szpara pomiędzy panelami, potem rysy na kuchennym blacie. Nagle okazuje się, że kafelki w kuchni są całe w zaciekach, ścianki kabiny trzymają się na ostatnich włókienkach silikonu, a kran – na jednej śrubce. Generalnie – mieszkanie w ruinie. Czas wdrożyć plan naprawczy.
Zanim zabierzesz się za kompleksową przebudowę, upewnij się, że histeria, w którą popadasz na widok odginającej się listewki, jest uzasadniona. Pamiętaj, że zburzone ściany dość trudno wstawić z powrotem na miejsce, a raz przemalowane na wściekły pomarańcz trudno przywrócić do pierwotnego beżowego czy białego stanu. Sposobów, aby znajomi, wchodząc do twojego mieszkania, zastanawiali się, czy przypadkiem nie pomylili drzwi jest mnóstwo. My wybraliśmy pięć, o stosunkowo niskim współczynniku ryzyka.
Przemebluj
Pierwsza deska ratunku w razie remontowej histerii. Weź kilka głębokich wdechów i rozejrzyj się krytycznym wzrokiem po pokoju. Regał, który od momentu wprowadzki podpiera prawą ścianę, może z powodzeniem robić za ściankę działową. Z kolei biurko, które z niewiadomych przyczyn okupuje ciemny kąt pokoju, dużo lepiej spełni swoją rolę ustawione bliżej okna. Przemyśl też sprawę krzeseł, smętnie podpierających ściany – nie przydałyby się bardziej w kuchni? A ten stolik, na którym właściwie nic nigdy nie stawiasz – jest tu w ogóle potrzebny?
Zwerbuj kilku muskularnych znajomych i zacznijcie działać. I nawet jeśli koniec końców wszystkie meble wrócą na swoje miejsce, pomyśl o spalonych przy przestawianiu i przenoszeniu kaloriach.
Zmień okna
Zgoda, wymiana okien nie należy do najmniej inwazyjnych strategii, ale jednocześnie jest również jedyną nieobarczoną nawet cieniem ryzyka. Okna w mieszkaniu być muszą, a im nowocześniejsze, cieplejsze, szczelniejsze i wyciszające – tym dla ogólnego samopoczucia mieszkańców lepiej. Poza tym tylko ci, którzy nigdy wcześniej nie mieli przyjemności z ekipą okiennych montażystów, twierdzą, że to wybitnie skomplikowana operacja.
W rzeczywistości nowe ramy lądują na miejscu bardzo sprawnie, a cała operacja trwa zaledwie kilka godzin. Wbrew obiegowej opinii, wymiana okien nie wiąże się z dewastowaniem ścian, więc nie obawiaj się, że ekipa podjedzie pod twoje drzwi wysięgnikiem, z którego na grubym łańcuchu dyndać będzie masywna kula. Profesjonalni montażyści preferują subtelniejsze sposoby i przekonują, że ich zadanie wcale do wyjątkowo trudnych nie należy. Nie oznacza to jednak, że za wstawianie okien powinniśmy się zabierać samodzielnie. Metod montażu jest co najmniej kilka i tylko profesjonalista będzie w stanie ocenić, która z nich sprawdzi się w przypadku naszych ścian i okien.
Pomijając aspekt komfortu psychicznego, wybór właściwych okien potrafi być najlepszą przysługą, jaką możecie wnętrzu wyświadczyć. Minimalna szerokość ram i największa możliwa powierzchnia szyby – to elementy, na które chcecie zwrócić uwagę, jeśli pokój ma wyglądać na przestronniejszy i jaśniejszy. Okna Pixel z Oknoplastu „wpuszczają” do mieszkania do 22 proc. więcej światła – jeśli zdecydujecie się na wymianę, szukajcie właśnie takich.
Powieś
Uległeś pokusie, żeby niesforny, odłażący brzeżek tapety jednak oderwać. Zdarza się. Wiadomo, później okazuje się, że szrama po oderwanym kawałku wkurza cię znacznie bardziej niż odwinięty rożek, ale co zrobisz? Szansa, że w przebłysku zapobiegliwości nie wyrzuciłeś resztek, z których dałoby się wyciąć łatę jest nikła. Pozostaje więc generalne tapetowanie, albo… zasłanianie. Z czego druga opcja jest nie tylko łatwiejsza, ale i kreatywniejsza.
O tym, co i jak wieszać na ścianach pisaliśmy tutaj. Pojedynczy obraz czy plakat pasujący do wystroju zawsze jest dobrym pomysłem, podobnie jak zaaranżowane w ciekawy sposób ramki ze zdjęciami czy dziecięcymi rysunkami. Opcja dla odważnych – neon z motywującym przesłaniem.
Zasadź
Zielony uspokaja – poradzi życzliwie pracownik marketu budowlanego, kiedy będziesz głośno zastanawiać się, jaki kolor przy okazji remontu „rzucić” na ścianę. Poza tym, że sprzedawca prawdopodobnie ma na magazynie paletę puszek z „miętową rapsodią”, której za nic nie może opchnąć, takie stwierdzenie specjalnie ci nie pomoże. W spory błąd może natomiast wprowadzić, bo zbyt agresywna jaskrawa zieleń raczej w osiągnięciu stanu zen nie pomoże. Co innego ta naturalna – w postaci żywych roślin.
Poza tym, że gustowna doniczka z paprotką czy fikusem pomoże skutecznie zamaskować pewne niedociągnięcia (patrz: pęknięcia w podłodze, czy zacieki w łazience), to wprowadzi też do wnętrza trochę „życia”. W kuchni natomiast świetnie sprawdzą się miniszklarnie z ziołami – zarówno pod względem estetycznym, jak i praktycznym. Oczywiście botaniczne zapędy trzeba kontrolować, bo efekt „dżungli” osiągnąć nietrudno. Z drugiej strony obstawienie parapetów sukulentami jest z pewnością lepszym pomysłem niż wystawka w postaci porcelanowych figurek czy innych zbierających kurz bibelotów.
Splądruj strych
Czasem, aby odmienić charakter wnętrza, wystarczy wstawić do niego jeden wyrazisty element – mebel czy dodatek, który momentalnie przyciągnie wzrok. W takiej roli świetnie sprawdzą się akcesoria z lat 60. i 70. Design z tamtych lat jest charakterystyczny, ale jednocześnie dość bliski dzisiejszym trendom. Dzięki temu wyszperany na babcinym strychu stolik nie będzie wyglądał jak nieproszony przybysz z przeszłości, ale pożądany elegancki gość.