Przełomu nie było, choć było zaskoczenie. Przewidywano, że Donaldowi Trumpowi do wygranej wystarczy by się nie ośmieszył. Ale ostatecznie wygrała Hillary Clinton, która była ofensywna i udało jej się kilkakrotnie wyprowadzić konkurenta z równowagi. Po problemach zdrowotnych byłej senator ważne było to, na jak zdrowych wyglądali. Tym razem to Trump miał katar.
Hillary Clinton i Donald Trump zrównali się w sondażach, więc pierwsza debata prezydencka miała ogromne znaczenie dla losu wyborów. Przewidywano, że wygra ją Trump, jeśli tylko uda mu się nie skompromitować. Tymczasem choć nie było nokautu, Clinton cios po ciosie zdobywała punkty i to ona wygrała debatę. Jednak brak nokautu oznacza, że oba elektoraty pozostaną przy swoich stanowiskach i raczej nie możemy się spodziewać rewolucji w sondażach.
Ofensywa Clinton
Debata zaczęła się z kilkuminutowym opóźnieniem. Zaczęto od gospodarki, zdecydowanie najważniejszego tematu. Clinton jako pierwsza przypuściła atak personalny, choć delikatny – wytknęła Trumpowi 14 mln dolarów, jakie dostał od ojca na uruchomienie biznesu. – Wziąłem od ojca małą pożyczkę – powiedział konkurent.
Z kolei Trump nie odpowiadał na pytanie o to, jak chce ściągnąć z powrotem miejsca pracy, które przeniesiono za granicę. Powtarzał, że po prostu nie pozwoli im uciec. Jako źródło wszelkiego zła przedstawiał międzynarodowe porozumienia handlowe.
Odmieniony Trump
Już w pierwszej części było widać, że Trump będzie znacznie bardziej merytoryczny, niż znaliśmy go z wieców czy debat Republikanów. Był energiczny, ale nie wrzeszczał. Miał przygotowane odpowiedzi, choć oczywiście były one znacznie mniej techniczne i konkretne niż odpowiedzi konkurentki.
Clinton atakowała Trumpa za to, że chciał zarabiać na kryzysie, zarówno w latach 70., jak i tym ostatnim. – To się nazywa biznes – rzucił Trump. Nie wszystkim wyborcom się to spodoba. Zresztą przytyków ze strony Clinton było więcej. – Donald, wiem, że żyjesz w swojej własnej rzeczywistości – rzuciła w pewnym momencie.
"Typowa polityk"
Trump atakował Clinton za popieranie międzynarodowych umów handlowych, oceniał, że program rozwoju energii słonecznej to porażka. Oskarżał ją też o chęć podwyżki podatków. Jednak przede wszystkim wytykał jej brak skuteczności. – Typowy polityk. Zajmujesz się tym od 30 lat i nic nie zrobiłaś – skwitował.
Po kolejnym ataku Trumpa Clinton stwierdziła, że chyba zostanie dziś oskarżona o wszystko. – Czemu nie? – rzucił z zawadiackim uśmiechem Trump. Clinton próbowała sprowokować Trumpa i wyprowadzić go z równowagi. Po około pół godzinie się udało i kandydat z coraz większym trudem utrzymywał emocje na wodzy.
E-maile Clinton
Najostrzejsze starcie pierwszej części przebiegło wobec łatwo przewidywalnej linii: republikanin atakował demokratkę za aferę z e-mailami, ona jego za nieujawnienie raportów majątkowych. Clinton powiedziała, że nie będzie się usprawiedliwiała – popełniła błąd i ponosi za to odpowiedzialność. Trump nie ciągnął tematu, choć to chyba jeden z najtrudniejszych wątków dla Clinton.
Z kolei kandydat Republikanów zadeklarował, że ujawni swoje dokumenty, kiedy tylko skończy się ich audyt. To jedno z licznych kłamstw, którego dopuścił się Trump, ale jak pokazała jego dotychczasowa kampania, to raczej bez znaczenia. Chwilę wcześniej Clinton zapraszała na swoją stronę, gdzie jej sztab na żywo kontrolował prawdomówność Trumpa, ale to było raczej przeznaczone dla jej wyborców, bo zwolennikom biznesmana fakty nie przeszkadzają
Clinton atakowała Trumpa za to, że nie płaci podatków federalnych, a więc nie płaci na wojsko czy opiekę zdrowotną. Przedsiębiorca narzekał na infrastrukturę, mówił, że "lotniska są jak w krajach trzeciego świata". – Trzeba było płacić podatki – wypunktowała Clinton. – E, zostałoby zmarnowane – był jedynie w stanie powiedzieć Trump. Przekonywał też, że unikanie płacenia podatków to dowód na to, że jest sprytny/mądry (smart). 20 minut po debacie, w wywiadzie dla CNN, zaprzeczał, że to powiedział.
Bankructwa Trumpa
Bardzo skutecznym atakiem było wypomnienie przez Clinton sześciu bankructw Trumpa. Przekonywała też, że dorobił się wykorzystując innych. – Na sali jest architekt, który projektował twoje pole golfowe i któremu nie zapłaciłeś – mówiła Clinton. Rozmowa o majątku Trumpa trwała przez dobre kilka minut, co spychało go do narożnika. A przede wszystkim odciągało uwagę kłopotów Clinton.
Jednym z bardziej karykaturalnych momentów było zachwalanie przez Trumpa swojego nowego hotelu, który powstaje w pobliżu Białego Domu. – Tak czy inaczej będę przy Pelsynnvania Avenue – stwierdził. Mimo tego kandydat Republikanów był dużo bardziej zdyscyplinowany, niż można się było spodziewać.
"Przygotowana do bycia prezydentem"
Trump próbował pochwalić się, że jest aktywniejszy niż Clinton, bo przed debatą był jeszcze w Detroit. – Donald skrytykował mnie właśnie za przygotowanie się do tej debaty. A ja się przygotowałem do tej debaty. I wiesz do czego jeszcze się przygotowałam? Do bycia prezydentem – powiedziała jego konkurentka, co będzie zdecydowanie najważniejszym twierdzeniem Clinton.
Nie brakowało jednak karykaturalnych wręcz wypowiedzi ze strony Trumpa.– Mam 10-letniego syna. Świetnie sobie radzi z komputerami. Cybernetyka jest skomplikowana – odpowiedział na pytanie o bezpieczeństwo. Clinton atakowała go za to, że poprosił Rosjan o zhakowanie serwerów Demokratów.
Strach się bać
Choć dla Amerykanów to mało istotne, dla nas ważna była część poświęcona polityce zagranicznej. Poglądy Trumpa na NATO powinny nas niepokoić, bo republikanin chce, żeby pozostali członkowie Sojuszu płacili Stanom za ochronę. – Nie możemy być policjantem świata. Nie możemy chronić tych, którzy nam nie płacą – przekonywał. To niesamowicie niebezpieczny dla Polski punkt widzenia.
– Mam lepszy temperament. Temperament zwycięzcy – przekonywał Trump. Sala zareagowała śmiechem, podobnie jak Clinton. Jej "wow" i kpiący wyraz twarzy pewnie będzie jednym z najpopularniejszych momentów debaty.
Trump przez kilka minut musiał się tłumaczyć z poparcia wojny w Iraku, a konkretnie ze sprzecznych wypowiedzi w tej sprawie. Clinton przekonywała, że przez ignorancję jej konkurent nie nadaje się na prezydenta i nie powinien dostać kodów nuklearnych. Przypomniała swoje bardzo popularne hasło o tym, że "człowiek, którego można sprowokować tweetem nie powinien dostać kodów nuklearnych".
Bez przełomu
Jedną z bardziej kuriozalnych propozycji Trumpa było zachęcenie Chin do tego, by "zrobiły porządek z Koreą Północną". To pokazuje, jak wielkim niebezpieczeństwem dla światowego bezpieczeństwa byłaby wygrana Trumpa.
Końcówka należała do Clinton, która zaatakowała Trumpa za jego seksizm, mizoginię i rasizm. Wypominała mu liczne razy kiedy obrażał kobiety. Mówił też o Latynosce, którą nazwał sprzątaczką. – Ona już ma obywatelstwo. I wiesz na kogo zagłosuje – mówiła Clinton.
Wygraną Clinton przyznały nawet media sympatyzujące z Trumpem. A także sam kandydat, wychodząc do dziennikarzy po debacie. Gdyby był pewny swojego, pozwoliłby robić spin swoim sztabowcom. Nie udało się też przedstawić Clinton jako niezdolnej do uniesienia ciężaru prezydentury. Wręcz przeciwnie, ona prezentowała się jako pełna energii, a to Trump nie był w stanie poradzić sobie z katarem i cały czas pociągał nosem.
Ale z drugiej strony Trump mówił do swojego elektoratu, bardzo podatnego na populistyczną retorykę i nie zwracającego uwagi na jego liczne kłamstwa. Dlatego ta debata nie rozstrzygnęła o losach Ameryki i świata. Kolejna już 9 października.