
FanFiction. Przez pisarzy traktowane po macoszemu, tworzone z rumieńcem na twarzy przez wtajemniczonych, czytane przez podobnie wtajemniczonych. Niechciane dziecko literatury i grafomanii. Chorobliwe zajęcie dla wariatów. Seksualna fantazja kiepskiej jakości. Naprawdę? Bestseller w Stanach i Wielkiej Brytanii, „50 Shades of Grey”, autorstwa matki w kryzysie wieku średniego, Eriki Leonard James, zaczął swój literacki żywot właśnie jako fanfic – historia dopowiedziana przez fana. W tym wypadku fankę sagi „Zmierzch”. Fanfici to więc nie tylko świadectwo tak obsesyjnego przywiązania do danej historii czy bohaterów, że kończy się to snuciem ich losów według własnego scenariusza, ale nierzadko – zaczyn całkiem niezłej literatury.
