Reklama.
Większość fanficów to opowieści z mocnym podtekstem erotycznym. Zakochujemy się w bohaterach i chcemy widzieć, jak uprawiają miłość, we wszystkich konfiguracjach, jakie przyjdą nam do głowy. Pisarz czy reżyser nigdy nie zaspokoi naszych oczekiwań. Możemy za to zaspokoić się sami ( tak – to celowa dwuznaczność).
„50 Shades of Grey”, „50 Shades Darker” i „50 Shades Freed” nie umykają schematowi – to trylogia spod znaku soft core. Akcja dzieje się w Seattle. Śledzimy pogłębiający się związek absolwentki college'u Anastasi Steele i młodego magnata biznesu, Christiana Grey'a. Anastasia, niewinna dziewica, zakochana bez pamięci w Grey'u, zgadza się czynić zadość jego rozmaitym seksualnym zachciankom, do których należy bondage, dominacja i sadyzm, czyli to, co popularne znane jest pod skrótem BDSM. Ona jest dobra i czysta, on jest pokręcony i mroczny, ale tak naprawdę wrażliwy i spragniony miłości. Wszystkie tomy wspięły się na same szczyty list bestsellerów w Stanach i Wielkiej Brytanii i sprzedały się w milionach kopii na całym świecie.
Początkowo powieść nazywała się „Master of The Universe”, autorka pisała pod wielce dekoracyjnym pseudonimem Snowqueens Icedragon, a bohaterowie nosili imiona bohaterów sagi „Zmierzch”, Edwarda Cullena i Belli Swan. Po komentarzach, które zwracały uwagę na mocny seksualny kontent opowieści, James usunęła ją ze stron fanowskich i umieściła na własnej, FiftyShades.com, skąd usunęła ją przed publikacją.
Opublikowało ją wydawnictwo Writer's Coffee Soup – początkowo ostrożnie, jako e-booka. Szybko okazało się jednak, że kłopoty panny Anastazji, na modłę „9 i pół tygodnia” cieszą się wielkim powodzeniem. Co ciekawe, główną grupą odbiorów są głównie zamężne kobiety po 30stce, z pokolenia Eriki. Niektórzy recenzenci ochrzcili nawet z tego powodu trylogię mianem „mommy porn”. Mama, która marzy o prawdziwej miłości w kostiumie BDSM? Za białym płotkiem amerykańskich przedmieść musiało zrobić się naprawdę nudno. Wyzwolenie gospodyni domowej w XXI wieku, jak widać nie będzie wywołane ciętą feministyczną publicystyką w rodzaju "Feminine Mystique" Betty Friedman, a romantyczno-erotyczną fantazją fanki „Zmierzchu”, która nie uświadamia sobie nawet, jakie granice przekraczają dzięki niej znudzone mamuśki.
Przez łamy pracy feministycznej i nie tylko, przetoczyła się wielka dyskusja, czy gatunek erotyzmu pokazywany w książce poniża kobiety, czy wręcz przeciwnie, może być wyzwalający. Dyskutowano też nad jakością tekstu, który większości recenzentów wydawał się okropnie harlequinowy, ale niemalże wszyscy przyznawali, że powieść czyta się świetnie.
W kwietniu 2012 roku E.L James została wymieniona na liście 100 najbardziej wpływowych ludzi na świecie „Magazynu Time”. „Fifty Shades of Grey” ma być zekranizowana. Podobno Brett Easton Ellis, jeden z najznamienitszych i najbardziej niegrzecznych współczesnych pisarzy Ameryki zgłosił się do napisania scenariusza. Ciekawe czy będzie podobny do najsłynniejszego romansu BDSM w wersji soft lat 80.?
W Polsce „50 Shades of Grey” ukażą się 20 października w wydawnictwie Sonia Draga.