Andrzej Duda w kampanii wyborczej nie mówił, ale krzyczał, że ma zbyt dużo energii, by siedzieć pod żyrandolem. Teraz siedzi nie pod żyrandolem, ale pod miotłą. Tymczasem bardzo przydałby się jego głos w sprawie zmian w prawie aborcyjnym czy kryzysu w relacjach polsko-francuskich po zerwaniu przetargu na Caracale.
– Prezydent nie będzie siedział pod żyrandolem. Ja mam za dużo energii, by w jednym miejscu siedzieć – mówił Andrzej Duda w lutym 2015 roku, kiedy walczył o prezydenturę. I rzeczywiście, nie siedzi pod żyrandolem. Siedzi pod miotłą.
Nieobecny
Andrzej Duda od kilkunastu dni jest nieobecny w polskiej debacie publicznej. A przecież tak dużo się dzieje. Przecież przez tygodnie opinię publiczną rozpalała dyskusja o zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Prezydent Duda nie mógł tego nie zauważyć, wszak jego Pałac jest tylko kilkaset metrów od placu Zamkowego, gdzie w poprzedni poniedziałek zebrały się tysiące uczestników Czarnego Protestu.
Aborcja
W ostrym sporze między zwolennikami zaostrzenia prawa a zwolennikami jego liberalizacji mało było miejsca na wyważone głosy. A takim mógłby spróbować być Duda. Może nie ze względu na jego wielki autorytet, ale urzędu prezydenta na pozycję w polskim systemie politycznym.
Tym bardziej, że to prezydent podpisuje albo wetuje ustawy, które wychodzą z Sejmu. Oczywiście głowa państwa rzadko wypowiada się o ustawach, nad którymi prace jeszcze trwają. Jednak tutaj ze względu na delikatność materii mógłby ten zwyczaj złamać.
Polska w Europie
Drugą kwestią, w której oczekiwany byłby głos prezydenta jest przełożenie wizyty prezydenta Francji. Francois Hollande miał się spotkać także z Andrzejem Dudą. Ale przecież nie chodzi tylko o odwołaną wizytę. Bo to tylko widoczny znak znacznie bardziej złożonych procesów.
Bo decyzja o odwołaniu kontraktu na Caracale znacząco nadszarpnęła naszą wiarygodność na europejskiej arenie. Wszak zakupy uzbrojenia to nie tylko decyzja merytoryczna, ale także polityczna.
Kwestia wiarygodności
Kiedy zdecydowano się na francuską ofertę, interpretowano to jako częściową rekompensatę za zerwanie kontraktu na Mistrale. To atomowe okręty desantowe, które Francja miała sprzedać Rosji. Po protestach ze strony państw naszego regionu przetarg zerwano. Czy przy kolejnej takiej sprawie ktoś posłucha głosu Polski? Czy ktoś uwierzy w obietnice polskiego rządu?
To wpłynie także na pracę prezydenta, który jest współkreatorem polskiej polityki zagranicznej. Kolejnym złamanym zobowiązaniem sojuszniczym będzie obietnica wydawania 2 procent PKB na wojsko. Dotychczas byliśmy przedstawiani w NATO jako wzór i chwaleni za to, że jako jedni z nielicznych wydajemy tyle, ile obiecaliśmy.
Sojusznicy W projekcie budżetu na 2016 rok zaplanowane wydatki na obronność wyniosły równo 2 procent. Jeśli nagle nie wydamy ponad 13 miliardów zaplanowanych na śmigłowce, spadniemy poniżej progu. Pytany o to Antoni Macierewicz nie był w stanie podać konkretnego pomysłu na uniknięcie blamażu. A Andrzej Duda będzie musiał świecić za niego oczami.
Zresztą nie tylko przed partnerami zagranicznymi, ale też przed żołnierzami. Prezydent jest też zwierzchnikiem Sił Zbrojnych. Powinien więc upewnić się (a przede wszystkim żołnierzy), że polska armia nie zostanie bez niezbędnego uzbrojenia. Dostawy pierwszych Caracali rząd PO planował już na połowę 2017 roku. Teraz wiadomo, że ten termin jest nieosiągalny.
Andrzej Duda ostatnio rzadko udziela się publicznie, tak jakby udał się na jakąś wewnętrzną emigrację. A lista pytań, na które prezydent powinien odpowiedzieć, jest coraz dłuższa. Dlatego czas odszukać prezydenta. Jego nieobecność jest coraz bardziej niepokojąca.