– Mówisz, że pragniesz rewolucji. Cóż, wszyscy chcemy zmienić świat – wrzeszczeli na całe gardło chłopcy w lenonkach i dziewczyny z kwiatami we włosach podczas protestów przeciwko wojnie w Wietnamie. Uczestnicy dzisiejszych pikiet i marszów zamiast Beatlesów nucą co prawda rodzime protest-songi, ale hit czwórki z Liverpoolu warto sobie odświeżyć. I to nie tylko dlatego, że ostatnią zwrotkę Lennon z McCartney’em mogliby z powodzeniem napisać dzisiaj (“You say you'll change the constitution. Well, you know, we all want to change your head”).
O tym, że porównanie lat 60. i teraźniejszości idealnie ilustruje powiedzenie “historia lubi się powtarzać” można przekonać się naocznie udając się do londyńskiego Victoria & Albert’s Muzeum. “You Say You Want a Revolution? Records and Rebels 1966-70’” to wystawa zorganizowana we współpracy z Levi’s®. Patronat kultowej marki nie jest przypadkowy.
– Lata 60. nie tylko były momentem, który na zawsze zdefiniował popkulturę, ale również okresem, w którym Levi’s® przewodził społecznemu duchowi czasu – mówi Richard Hurren, wiceprezes Levi’s® North.
Jak więc przystało na wystawę, której patronuje producent odzieży, w V&A nie zabrakło kultowych strojów epoki. Na przykład oryginalnych garniturów, w których Beatlesi pozowali do okładki albumu “Sgt. Pepper’s Lonely Heart Club Band”. Brzoskwiniowy, należący do George’a Harrisona został został wystawiony na widok publiczny po raz pierwszy od pamiętnej sesji okładkowej. I choć to Beatlesi zachęcali do psychodelicznych eksperymentów podczas wycieczek na “truskawkowe pola” czy niebiańskich wypraw w towarzystwie Lucy, miano prawdziwych buntowników tamtego okresu należy się innym Brytyjczykom.
Stonesi, bo o nich mowa, od spodni z lampasami woleli dżinsy. Levi’sy nie bez powodu pojawiły się na okładce ich albumu “Sticky Fingers”. 505-tki nosili wtedy wszyscy – zarówno muzyczne bożyszcza, jak i mdlejące na ich widok fanki. Model znajduje się w sprzedaży do dziś i jak widać na załączonych obrazkach, wcale się nie zestarzał.
Protesty, festiwale i ekologia
Rewolucja, która dzisiaj ma twarz hipisowskiego pięknoducha, przemierzającego kolejne stany wynajętym volkswagenem, po drodze zaliczając Woodstock 69, aby na koniec osiąść w new-age’owej komunie gdzieś w okolicach San Francisco, została przedstawiona w szerszym kontekście. Kuratorzy V&A przypominają, że do roku 1967 homoseksualizm był w Wielkiej Brytanii karalny, a kobiety po receptę na pigułki antykoncepcyjne musiały zgłaszać się z mężem. Politykę urządzała zimnowojenna dychotomia: dobry zachód vs. zły wschód, a rozwój technologiczny napędzali generałowie walczący w egzotycznych krajach, oraz inżynierowie planujący kolejne etapy podboju kosmosu.
Przechadzając się po muzealnych salach można jednak odnieść wrażenie, że mimo pozornego wyzwolenia, repertuar kwestii obyczajowych podgrzewających temperaturę debaty publicznej od pół wieku nie zmienił się aż tak bardzo. Dyskryminacja osób odmiennej orientacji czy prawa kobiet to wciąż kluczowe pozycje społecznej agendy. Wujek Sam i wschodni car, jak nie pałali do siebie miłością, tak nie pałają, a wojska w najdalsze zakątki świata wysyłają równie chętnie, co 50 lat temu. Gwiezdny wyścig co prawda trochę zwolnił, ale tym, kiedy Elonowi Muskowi uda się w końcu dolecieć na Marsa, pasjonujemy się nadal.
W modzie nadal są wspomniane 505-tki, ale też dzwony i chodaki. Gęstego zarostu, jakby nie było, nie wymyślili hipsterzy, podobnie jak kolektywnego słuchania muzyki na świeżym powietrzu i okazyjnego taplania się w błocie (zwanych potocznie “życiem festiwalowym”). Millenialsi być może zaharowują się w korporacjach, ale przynajmniej część z nich marzy, aby podobnie jak rodzice, wsiąść kiedyś do pociągu byle jakiego i z dala od cywilizacji uprawiać własne rabatki oraz jogę. Inni wciąż marzą o rewolucji. A że okoliczności są ku temu dzisiaj bardziej niż sprzyjające, może warto poduczyć się na błędach poprzedników? Korepetycje w V&A potrwają do lutego.
Lata 60. wciąż wpływają nie tylko na współczesną kulturę i społeczeństwo, ale i dzisiejszą modę i trendy, w których nie brakuje dżinsu. Wierzymy, że nasza współpraca z muzeum Wiktorii i Alberta to strzał w dziesiątkę, a jak wiemy nie ma lepszego miejsca, by pokazać sztukę i design.