To jeden z najbardziej znienawidzonych przez prawicę fan page'y. Jego twórca opowiada o hejcie który na niego spada, ale też mierzy się z oskarżeniami o to, że sam produkuje hejt. Mówi też, dlaczego zdarza mu się podać nieprawdę i co robi, żeby tego uniknąć. Wyjaśnia, czemu boi się, że PiS zamknie jego fan page, ale przede wszystkim jego.
Sok z Buraka to satyra, medium informacyjne czy jeszcze coś innego?
Jest jak kabareciarz, który komentuje rzeczywistość, jest głosem społeczności. Bo na Soku od początku pojawia się masa rzeczy, które ludzie przysyłają. Tych wiadomości jest tyle, że nie jestem w stanie ich przeczytać. Mam też problemy z kontrolowaniem forum. Całe szczęście ono zaczęło się autokontrolować i ludzie sami zgłaszają mi osoby, które przychodzą tam tylko rozrabiać.
Staram się, żeby internauci nie hejtowali, tylko napisali coś z fantazją. Bo hejtowanie nie jest rolą Soku z Buraka. To miejsce, które ma oddawać emocje. I widać, że to forum żyje. Miesięcznie mam na Soku prawie 20 milionów reakcji, codziennie te memy ogląda 380 tysięcy ludzi.
Zna pan to? Harry Truman, prezydent USA, powiedział, że “z wielką potęgą idzie wielka odpowiedzialność”.
Coraz bardziej zdaję sobie z tego sprawę. Ale do potęgi jeszcze bardzo daleko...
No nie, te 20 milionów interakcji, 430 tysięcy lajków, to już jest duża grupa dotarcia.
To duża grupa ale cały czas jestem na początku drogi. Duża grupa będzie dopiero za 2-3 lata. Wtedy będzie też duża odpowiedzialność.
Jak dzisiaj ta odpowiedzialność się przejawia i jak wzrosła wraz ze wzrostem odpowiedzialności z Soku z Buraka?
Najpierw publikowaliśmy głównie przysłane rzeczy, dzisiaj jest ich około 10 procent, a cel jest taki, żeby wszystko co pokazujemy było naszego autorstwa. Często memy naszego autorstwa to są jakieś cytaty, fragmenty wywiadów, tweetów czy wręcz całe twitterowe rozmowy.
Zdaję sobie sprawę z badań, które mówią, że około 35 procent Polaków czerpie wiedzę wyłącznie lub prawie wyłącznie z Facebooka. Kiedyś podawałem linki do źródeł, ale okazało się, że to mocno obniża zasięgi postów. Tak działa algorytm Facebooka. Ale jestem przekonany, że skoro ja mogę sobie wpisać fragment tekstu do wyszukiwarki i dotrzeć do źródła, to ludzie też potrafią. Mamy inteligentnych Internautów.
Czyli sprawdza pan źródła?
W miarę możliwości i sił. Ale proszę też pamiętać, że codziennie powstaje 30-40 memów, one są publikowane co pół godziny. To jest 250 memów tygodniowo, tysiąc memów miesięcznie. Nie mając redakcji, założyłem, że to będzie powstawało spontanicznie. Bez planowania, bez kalkulacji, najszybciej jak się da, będę na to reagował. Z premedytacją, ale też z ryzykiem różnych skutków.
Na przykład zapowiedzi dwóch procesów za podanie zmyślonej wypowiedzi o rzekomo dokonanej aborcji: pani Małgorzaty Wassermann i pani Małgorzaty Terlikowskiej.
Panie uznały, że to moja wypowiedź i godzi w ich dobre imię. Przeprosiłem je za to, ale napisałem też, że nie jestem autorem tego mema. Mem, który zamieściłem na sokuzburaka, już dwa, a nawet trzy dni wcześniej krążył po sieci. Mam linki do tych źródeł, porobiłem też screeny. Ale nie publikowałem ich, bo jak zrobiłem tak z jednym, to strona zniknęła. Podejrzewam, że albo autorzy memów boją się obu pań, albo to była prowokacja.
Ale to coś pana nauczyło? Uznaliście, że trzeba bardziej uważać, sprawdzać?
Zawsze trzeba uważać, niezależnie od Terlikowskiej i Wasserman.
No ale tutaj nie uważaliście, bo to poszło.
To, co mogę powiedzieć na swoją obronę, to to, że popełnianie błędów jest wliczone w taką spontaniczną działalność. I trzeba potrafić powiedzieć PRZEPRASZAM.
Opublikowanie zmyślonego cytatu o aborcji to nie pierwsza taka sytuacja. Wcześniej była sprawa ze zmyślonym cytatem Pauliny Młynarskiej.
To była bardzo ładnie wyreżyserowana prowokacja. Nawet Tomasz Lis miał podobną prowokację, dał się nabrać, a potem przepraszał Prezydenta i jego córkę.
Później zmyślny cytat z prezydenta-elekta Andrzeja Dudy.
Ten mem był upubliczniany przez wielu internautów, nie byłem pierwszą stroną, która to pokazała. Uważam, że trzy takie sytuacje na ponad cztery lata działalności to niewiele.
No jeszcze było zdjęcie z Woodstocku, które przedstawiono jako zdjęcie ze Światowych Dni Młodzieży.
Cztery, no okej. Tu mieliśmy incydent z kandydatami na adminów. Wiecie, że praca w internecie wymaga bycia online niemal non-stop. Często pracuję do późnych godzin nocnych, albo wręcz do rana. Z tym się wiąże zmęczenie, brak koncentracji i czasami się tam umieszcza rzeczy, które okazują się nieprawdą. Wtedy koniecznie trzeba to usunąć i zamieścić sprostowanie. No i tyle.
A nie lepiej publikować mniej, ale rzetelniej. I unikać takich wtop?
Są różne szkoły. (śmiech) Ile pracuje reporter w naTemat?
Normalnie, osiem godzin.
A ja 16 i więcej. To praca dla małej redakcji, o której mi się marzy i może uda mi się to zrealizować. Wtedy poziom świadomego działania będzie większy. Na razie niestety Sok z Buraka jest jak społecznościowy blog, który żyje czasami całą dobę.
Ale bardzo duży blog.
To prawda, może nawet największy blog polityczny w kraju. Chciałem powiedzieć jeszcze o czymś. PiS przez lata nie wahało się kłamać, insynuować, oskarżać i atakować. I nie ponosili za to żadnej odpowiedzialności. Nawet jak się zdarzały jakieś procesy, to oni się wzajemnie wspierali, bronili, była specjalna jednostka prawna, która ich broniła.
Tymczasem opozycja zastanawia się, rozważa, debatuje, co i jak można zrobić, aby rząd i media rządowe nie nazwały tego skandalem? Potrzebna jest pomoc dla takich stron jak Sok. Zaskakuje mnie to, że mając takie duże forum, muszę walczyć o przetrwanie. Tymczasem już dawno powinienem mieć działalność i moimi klientami powinny być wszystkie partie opozycyjne. I powinny się nie bać do tego przyznawać. Tak jak PiS się nie bał. Powinni mówić, że to normalne działanie opozycyjne, bo w opozycji można stosować różne formy protestu.
Wspieram tę opozycję najbardziej jak potrafię. Głównie ze swoich przekonań. Moja strategia jest inna niż gazet czy telewizji, które patrzą na ręce i krytykują wszystkich. Przez to grupa osób, która się z nimi utożsamia jest raz większa, a raz mniejsza – zależnie od tego, kogo akurat skrytykowali. Tymczasem ja założyłem, że będę głosem opozycji. I będę ją całą wspierać. Bo sami w internecie radzą sobie ciągle za słabo.
Tygodnik “Do Rzeczy” napisał, że Sok z Buraka jest związany z jedną z partii opozycyjnych i jej think-tankiem. Jak to jest?
Nie wiem o co im chodzi. To klasyczne dopisywanie jakichś historii do białej kartki, jaką jest Sok z Buraka. I pewnie dopóki się nie ujawnię, nie pokażę twarzy, nie powiem kim jestem, jestem narażony na to, co może zrobić PiS. Mogą wymyślić każdą historię i do mnie przyszyć. Są mistrzami propagandy.
Jeśli ktoś mi zarzuca, że jestem związany z jakąś partią, na przykład z Platformą, to chciałbym, żeby Platforma mi wybaczyła, że kiedyś w nią napieprzałem. I w Komorowskiego też, bo uległem manipulacji „dobrej zmiany”. Dzisiaj jestem za nią całym sercem.
Tak samo za Nowoczesną. I za KOD-em. Za strajkującymi kobietami i nauczycielami. Za pielęgniarkami. I bardzo bym chciał, żeby partie opozycyjne ze sobą nie walczyły. Żeby pamiętali, co było na marszu KOD, kiedy liderzy szli ze sobą pod rękę. Chciałbym, żeby opozycja szła razem, bo inaczej będzie w polskiej polityce tak, jak na Ukrainie.
Ale były w ogóle jakieś oferty ze strony partii opozycyjnych? Albo współpracujących z nimi agencji reklamowych czy interaktywnych?
Nie, choć gdyby tak było, to bym im pogratulował. Bo wreszcie ktoś miałby jaja, żeby odpowiadać na to, co robi PiS. Żeby ich obśmiewać i pokazywać w krzywym zwierciadle. A przecież politycy robią to sobie nawzajem codziennie.
A ja na Facebooku dostaję od wielu anonimowych internautów gotowe memy, które są cytatami z memów partii, memami KOD-u, memami organizacji czy akcji społecznych. Zazwyczaj z prośbą o udostępnienie. Nie wiem, czy to zwolennicy czy działacze, czy zwykli Kowalscy? Dostaję też memy od ludzi popierających PiS, które szkalują opozycję.
Jestem też na Twitterze. Traktuję go jako wielką wylęgarnię kontentu. Śledzę całą opozycję i jeśli znajdę coś ciekawego, to wrzucam. Zresztą kiedyś przerabiałem memy Partii Razem i ich działaczka napisała prośbę, żebym nie usuwał ich logotypu. A więc nie usuwam. Zresztą, robią świetne memy.
No tak, nic już dla nich nie robię, bo oni starają się być obiektywni i współpraca z Sokiem ten wizerunek naruszała. Uznali, że wolą bardziej bezpiecznych dostawców treści. Chociaż w dużej mierze mamy tych samych odbiorców.
Trwa. I jestem z tego dumny. KOD wspierałem od samego początku. Pomagałem w promowaniu różnych wydarzeń KOD-owskich. Uważam, że cała opozycja powinna się w ten sposób jednoczyć.
PiS potrafiło się zorganizować w machinę polityczno-medialną. Teraz tylko wchodzą do kolejnych instytucji i ordynarnie wstawiają „Misiewiczów”. Weszli do mediów publicznych, niszczą ”Wyborczą”, która może skończyć jak ta węgierska gazeta.
Ale takie jest ryzyko komentowania rzeczywistości. I albo komentujemy i ponosimy to ryzyko, albo tak jak niestety wielu Polaków, trzęsiemy portkami i siedzimy cicho.
Powiedział pan w wywiadzie dla KODuj24, że jesteście "jak prawdziwa klasyczna opozycja, tyle że w internecie". Ale opozycja ma też pozytywny program. Jaki jest pozytywny program Soku z Buraka?
(śmiech) Sok z Buraka jest, jak mówiłem, niczym kabareciarz. Chcę wywoływać emocje. Uczono mnie kiedyś, że na tym polega dobra sztuka. I to nie jest tak, że jestem hejterem. To absolutnie nie jest prawda! Na Soku pojawiają się także pozytywne wpisy. Na przykład gratulacje dla Gajosa za honoris causa czy podziękowania dla Owsiaka za WOŚP.
"Chcę, żeby ludzie zrozumieli, że nie wszystko, co ktoś publicznie mówi, jest prawdą. A dziś wyjątkowo dużo, szczególnie w mediach publicznych, jest nieprawdy. Do tego sami politycy nieustannie kłamią. Ktoś musi ich łapać za słowo". To z tego samego wywiadu. To wyraźne stawianie się jako źródło nie tylko informacyjnego, ale wręcz weryfikującego prawdomówność innych. A z drugiej strony porównuje się pan do kabaretu. No tego nie da się połączyć.
Chodziło mi raczej o internautów jako ogół. I uważam, że to się da połączyć. Ktoś nazwał mnie kiedyś internetowym “Szkłem kontaktowym”. I to mi się bardzo spodobało, bo to dowód na to, że można łapać ludzi za słowo, jednocześnie wyrażając swoje opinie, także z sarkazmem i ironią.
To z kolei wywiad z sierpnia 2015. Mówi pan tam, że "jesteśmy społecznością wyedukowaną, proeuropejską, otwartą na świat, daleką od skrajności i ze zdrowym rozsądkiem. Będziemy bronić ‘normalności’ jak długo się tylko da". Z tego bije poczucie wyższości i pogarda wobec wyborców PiS.
Ale nie powiedziałem, że jesteśmy lepsi. Każdy człowiek i każda grupa stara się samookreślić. Różnica między mną a PiS polega na tym, że nie piszę “wy jesteście gorsi”, “wy jesteście głupkami”, choć czasami tak myślę. Staram się nie różnicować, nie mówić, że jesteśmy lepsi. Utożsamiam się raczej cały czas z „gorszym sortem”, ale racjonalnym i nie fanatycznym.
Przy każdym memie jest dopisek “polub nas, zanim będzie za późno”.
Tak, to hasło, które towarzyszy mi od początku. Robimy coś, co ja nazywam “memami zakazanymi”. Tak, jak kiedyś ”zakazane piosenki”. I jeśli te memy nie spodobają się PiS, to są podawane do sądu.
Przecież te pozwy to nie kwestia spodobania się czy nie, tylko zmyślonego cytatu.
Ale ja nie jestem autorem cytatu ani nie byłem jedynym, który to wrzucił. Naprawdę wielu internautów opublikowało przede mną ten pierwszy mem, bez logo Soku z Buraka.
Nie każdy ma 430 tysięcy lajków.
Jestem jedyny, który to obrandował. Może to dlatego ten pozew? A za całą sytuację elegancko przeprosiłem i nie wiem, czego mogą jeszcze oczekiwać? Tym bardziej, że nie mam działalności komercyjnej, dochodowej, tak jak tradycyjne media. Nie jestem redakcją. Jestem internautą.
Wracając do tego dopisku: boi się pan, że coś się stanie? Że przyjdzie Ziobro i pana zakuje? O co w tym chodzi?
Jak była debata prezydencka, a później ta z udziałem pani Szydło, to działacze PiS wchodzili do TVP i krzyczeli “my was zwolnimy, po wyborach nie będziecie tu pracować”. Nawet ci prowadzący debatę to usłyszeli. Robiłem memy o tym.
Nie przypominam sobie tego, a mam bardzo dobrą pamięć.
Przyślę panu linki [o takich groźbach mówił ówczesny rzecznik rządu Cezary Tomczyk - przyp. Kamil Sikora]. No i rzeczywiście przyszli i przerobili TVP na Telewizję Republika i Trwam razem wzięte. Skoro tak wzorują się na Orbanie, to przyjdą też po największą opozycyjną gazetę. I będą się zabierać za kolejne głosy sprzeciwu. No i patrząc na internet, tym wiodącym jest Sok z Buraka. Narzędzi uciszenia jest mnóstwo.
No dobra, ale to cały czas mówimy o “Wyborczej” czy innych komercyjnych mediach.
Do internetu też przyjdą. Ich narzędziem jest strach. A my powinniśmy być odważni. Nie wolno nam ulegać.
Przecież na razie żaden polityk PiS, poza Małgorzatą Wasserman, która miała moim zdaniem pełne prawo was pozwać, nie zagroził zamknięciem Soku z Buraka ani żadnymi innymi konsekwencjami.
Słowo o pani Wasserman. Napisała do mnie na Facebooku prośbę o usunięcie materiałów na jej temat – zrobiłem to i zamieściłem przeprosiny. Gdybym nie zrobił i nie przeprosił, miałaby prawo podać mnie do sądu. Ale podała od razu, nie czekając na wyjaśnienie.
A teraz o politykach PiS, którzy moim zdaniem nie doceniali Soku, ani w ogóle działalności opozycji. Ale w pewnym momencie zobaczyli, że jesteśmy bardzo skuteczni. Przy Czarnym Poniedziałku zrobiłem kosmiczną robotę dla popularyzacji protestu, miałem po 50 tysięcy udostępnień każdego z najlepszych memów. Zapłaciłem za ich promocję z własnej kieszeni. Na Twitterze politycy PiS też zaczęli mnie już obserwować i codziennie podglądają co tam robię.
No ale od obserwowania na Twitterze jeszcze daleka droga do zamknięcia Soku z Buraka. To, co pan robi to takie kombatanctwo na siłę, udawana podziemna opozycyjność.
430 tysięcy ludzi udaje? To nie jest udawane. Kiedy w internecie mam zacząć alarmować, że nie jest z Polską dobrze? Kiedy już będzie za późno?
Nie, kiedy będą ku temu jakiekolwiek racjonalne i realne przesłanki.
Realną przesłanką były pierwsze wpisy, które dostałem po zamieszczeniu memów o PiS. Grożono mi, że mnie znajdą i “zaj***ą”.
Wie pan, ja też takie maile dostaję i nie robię pikiety pod Ministerstwem Sprawiedliwości, żeby mnie obronili.
Ja też nie. KOD robi, kobiety robią, nauczyciele. I nie proszę, żeby mnie ktoś bronił. Ale kiedy zacząłem pisać o PiS, ilość hejtu wzrosła. Chodzą mi po śladach. I piszą “znajdziemy gościa, ustalimy adres i gość się skończy”. Czytając takie rzeczy na swój temat mam prawo powiedzieć, że “za jakiś czas może nie być tego co robię”. Może nie być Soku.
Sok z Buraka jest satyrą, która z humorem komentuje rzeczywistość, czy raczej ją obśmiewa?
Staram się mieścić w ramach satyry. Gdyby to był mój prywatny blog, pod którym bym się podpisał nazwiskiem, to by wyglądało inaczej. Ale to jest strona ewidentnie społecznościowa. To taki hub zbierający opinie różnych ludzi. Więc staram się być satyrą, ale jednocześnie pamiętać o tym społecznościowym charakterze.
No okej, ale na początku powiedział pan, że dzisiaj przysłane treści to 10 procent. A jak spojrzę na Sok z Buraka, to więcej niż co dziesiąty mem zahacza o hejt.
Nie zgadzam się z tym. Sok jest forum dla ludzi wkurzonych, których jest w Polsce coraz więcej. I mają prawo wyrażać własne zdania. Ja również. Na Soku w treści jest mnóstwo podpisanych cytatów, niektóre bardzo mocne, i to nie znaczy, że wszystkie opinie są moje. I że to jest hejt.
Chodzi mi o to, że często memy na Soku z Buraka są bardzo brutalne. Że to nie jest delikatna satyra, tylko brutalne, często hejterskie obśmiewanie.
Możemy otworzyć Sok z Buraka i sprawdzić. (otwieramy stronę i przeglądamy memy, które pojawiły się we wtorek przed południem) Proszę, to cytat z Marcina Kierwińskiego, to z “Gazety Wyborczej”, to siedem kłamstw Szydło, czyli memy zrobione przez PO. Ujęli mnie tym, że zrobili pierwszy memowy serial. Bardzo mi się to spodobało.
O, tu. Porównanie Jacka Kurskiego do prostytutki to przekroczenie granicy.
Uważam, że nie. Nie nazwałem go prostytutką. Napisałem “jakbyśmy słyszeli córę Koryntu”, a nie “słyszymy córę Koryntu”. To jest duża różnica. A swoją drogą Kurski robi przecież „dobrze” prezesowi i partii.
Przecież to łapanie się słówek.
Ja nie chcę się bronić. Sok z Buraka ma wywoływać emocje.
O, albo tutaj. Mem o Jarosławie Kaczyńskim, który zwiera nieprawdę, bo Prezes pracował przed wejściem do polityki. Może nie w kamieniołomie albo fabryce garnków, ale pracował.
To cytat, jeden z memów, które od kilku dni krążą po sieci. W opisie mema jest pytanie, czy Prezes pracował i czy należy mu się emerytura?
No i co z tego? Zawiera nieprawdę, więc nie powinno się go podawać dalej.
O ciężkiej pracy i emeryturze Kaczyńskiego trąbi cały internet. Więc wypadałoby, żeby pan Kaczyński odpowiedział i wyjaśnił jak jest. Jeśli są rzeczy wynikające z niewiedzy, to należy ludzi uświadomić i uciąć spekulacje. Bo najgorzej to wytoczyć ciężkie działa i pozywać.
Kolejny mem: łączenie Antoniego Macierewicza z Dniem Zdrowia Psychicznego. Nic tu nie jest wprost powiedziane, ale to uderzenie w konkretne skojarzenie.
To dzień zdrowia psychicznego, a nie choroby. Nie kojarzę go przecież źle. Proszę pamiętać, że nie jestem poprawną gazetą, tylko miejscem, gdzie spotykają się poglądy i opinie ludzi. Gdzie spotyka się satyra z ironią, sarkazm z kpiną, śmiech z gniewem. Tego samego dnia opublikowaliśmy cytat z Kuby Wojewódzkiego.
“Jeśli nadal chcesz głosować na PiS – skontaktuj się z lekarzem lub farmaceutą”.
Właśnie tak. Kuba Wojewódzki to jeden z najbardziej znanych w Polsce ludzi, którzy też zajmują się satyrą i też komentują politykę. I proszę, powiedział o wszystkich a nie tylko o Macierewiczu. Jemu wolno a mnie nie?
Wy, media, musicie zachować pewną wstrzemięźliwość, musicie starać się być obiektywnymi. Ja nie jestem redakcją. I internauci też nie. Moim zdaniem ciągle mieszczę się w tym, co było założeniem: strona autentycznych ludzkich emocji. Nawet jeśli one są ostre, dotykają granicy, a czasami ją przekraczają.
I aby uciąć spekulacje - działam sam. Do tego kończą mi się finanse. Liczę, że uda mi się je pozyskać. Z przykrością jednak stwierdzam, że nie jest to łatwe. Że wszyscy, których proszę o pomoc po prostu się boją. Ludzie ulegli strachowi, który roztacza na całą opozycję pieprzony PiS. Ale wierzę, że znajdą się odważni i że Sok przetrwa.
Ja myślę, że nie chcą się kojarzyć, bo Sok z Buraka żywi się negatywnymi emocjami.
Nie chcę być „pozytywnym medium reklamowym”, kiedy w Polsce dzieje się źle. Bo to by zabiło autentyczność. No chyba, że będę tak zdesperowany, bo nie będę miał za co żyć. Nie chcę się utrzymywać z reklam. Mógłbym otworzyć fundację i poprosić o pomoc, ale ludzie w internecie przyzwyczajeni są do tego, że wszystko jest za darmo. Raczej przy wszechobecnym strachu, liczę na filantropów, odważnych mecenasów, którzy mnie wesprą, bo pomogą mi pomagać opozycji. Takich, którzy nie boją się, że przyjdzie „dobra zmiana” i ich zniszczy.
Ostatnia sprawa. Prawa autorskie.
Pytałem Facebooka o prawa autorskie do memów i wszyscy twórcy, na całym świecie robią je na takiej samej zasadzie jak my… Nawet zacząłem zbierać ostatnio materiał na książkę…
Będzie książka Soku z Buraka?
Tak, chciałbym zebrać te najlepsze memy, bo jeśli ja ich tworzę tysiąc miesięcznie, to nie da się do nich dotrzeć przeklikując galerię. To niezwykła historia, której się nigdzie nie zbierze. Tylko właśnie kwestia praw autorskich. Nie ma naruszenia prawa, jeśli ma się niekomercyjną działalności i weźmie się zdjęcie, do którego dołoży się komentarz. Ale ważne, żeby ten komentarz dołożyć, a nie wrzucać czyjąś niezmienioną własność.
Dużo ostrzej traktowane są filmy. Na niektórych, które montowałem, było widoczne logo TVN i dział prawny zgłosił naruszenie praw autorskich. To dotyczy nawet materiału kręconego komórką z ekranu telewizora. Marzy mi się, że będę miał redakcję, własną ekipę wideo, że reporter będzie chodził z mikrofonem do Sejmu. Mam nawet ludzi, którzy mogliby mi pomóc. Ale oni muszą mieć na chleb. Liczę, że uda mi się znaleźć na to pieniądze.
I wtedy Sok z Buraka zacznie płacić za zdjęcia, za grafiki, za teksty?
Jeśli będziemy działać na zasadach komercyjnych, zaczniemy zarabiać, to tak. Z przyjemnością.
Ja mam z pana stroną taki problem, że Sok Z Buraka nie tylko przekleja do siebie memy, ale też je branduje. I ludzie uznają, że to Sok z Buraka jest autorem. To podklejanie się pod czyjąś twórczość.
I tak, i nie. Jestem jak telewizja: one zawsze mają logotyp w rogu, niezależnie co pokazują. Oni nie mówią, że są autorami tego, co ludzie widzą.
Ale to jest ich materiał, nakręcony ich kamerami.
Przecież piosenka śpiewana w talent-show to nie jest utwór stworzony w tej telewizji. I telewizja nie mówi, że to ich utwór, tylko, że oni ten utwór przekazali. A ja branduję te treści, żeby budować swoją markę, żeby ludzie wiedzieli. A kiedy mnie pytają, skąd to wiem, przesyłam im link do źródła. Umieszczanie linków w memach było bardzo bezpieczne i może do tego wrócę, choć wtedy drastycznie siadają statystyki.
Sok to nie tylko moja potrzeba, ale i odpowiedź na kampanię prezydencką, w której Komorowski został pokonany przez hejt. Przez brak takich stron jak „Racjonalna Polska”, „W dobrych słowach o złej zmianie”, „Kartoflisko”, „Nie lubię PiS-u”, „zAntonim”, „Nowoczesny Maoizm”, „Piękni chłopcy Prawicy”, „ASZ Dziennik” i wiele podobnych.
I widziałem, że nie ma na ten PiSowski hejt żadnej odpowiedzi. Nawet nie hejt na hejt, tylko zwykłe skontrowanie hejtu informacją lub śmiechem. Trzeba umieć odpowiadać memami. Memy są nowym internetowym językiem, znakiem naszych czasów, zjawiskiem, które będzie odgrywać coraz większą rolę, taką jak Sok z Buraka.
Sok z Buraka jest hejtem.
Nie, nie zgadzam się. Hejt to wyzywanie, przyklejanie wulgarnych rzeczy do ludzi. Tutaj nawet jeśli są negatywne opinie, to nie nazywam ludzi “idiotami” czy “debilami”, tak jak pani Paczuska, szefowa “Wiadomości” nazwała KOD, grożąc przy tym jeszcze procesem sądowym.
Mem z Antonim Macierewiczem i Dniem Zdrowia Psychicznego to ten sam poziom.
Nie, bo nie napisałem, że jest chory psychicznie. Poddałem opinii internautów, czy to, co pan Macierewicz robi, jest racjonalne i zdrowe czy nie? Przecież różnie nazywają go dzisiaj ludzie. Znani ludzie. I to wprost.
Dla mnie nigdy uzasadnieniem nie jest “bo oni”. “Bo oni tak mówią”, “bo oni hejtują”, “bo oni…”.
Ale ja nie mówię, że to jest hejt. To są ich opinie.
Ja mówię, że to jest hejt.
Hejtem był AntyKomor. Można sobie przypomnieć te memy. Tam nie było nic śmiesznego, to była czysta agresja. Na Soku są treści od delikatnych, lekkich, do poważnych, emocjonalnych opinii. Cały czas jesteśmy społecznością. Komentującym „Szkłem kontaktowym”. Odbieranie Soku z Buraka jako poważnego medium informacyjnego jest nieporozumieniem.