Czy tego chcemy czy nie, CETA nadchodzi. Przed umową zgodnie ostrzegają zarówno paranoicy, jak i ekonomiści i przedsiębiorcy. Część ekipy rządzącej zapewnia jednak, że po wejściu w życie porozumienia nic złego nas nie czeka. Tyle że to samo w Ameryce mówiło się przed podpisaniem NAFTA. Gdzie więc zyskamy, a gdzie stracimy?
CETA (Comprehensive Economic and Trade Agreement) to umowa, która jest efektem prowadzonych od 2009 roku negocjacji między Unią Europejską i Kanadą. Politycy zapewniają, że przedsiębiorstwom pozwoli na łatwe wejście na kanadyjski rynek, a do nas ściągnie inwestorów.
Obywatele i miejscowe firmy w większości nie podzielają tego entuzjazmu i prognozują ekonomiczną katastrofę, biznesową samowolę i zalanie sklepów marnymi produktami. Zawarcie umowy, której treść można przeczytać tutaj, jest niemal pewne. Jak zmieni to życie przeciętnego zjadacza chleba?
Czy wszyscy stracimy pracę i będziemy mniej zarabiać?
Komisja Europejska obiecuje, że CETA przyczyni się do tworzenia miejsc pracy w Europie. Według krytyków, znacznie więcej osób straci zatrudnienie. Ci drudzy argumentują, że rynek przejmą ogromne firmy, nie zostanie miejsca dla małych przedsiębiorców i w efekcie zwiększą się nierówności.
Warunki umowy pozwalają także korporacjom na pozywanie państwa. Analitycy spodziewają się spadku płac od 316 do 1331 euro w skali roku. Według symulacji Tufts Uniwersity do 2023 roku zwolnionych zostanie 200 tys. osób w Unii Europejskiej. Jednym ze scenariuszy jest domino po upadku lokalnych firm. Krytycy przypominają podobne efekty, spowodowane przez podpisanie NAFTA i twierdzą, że Polska powtórzy los Meksyku. Znaczny wzrost importu żywności zniszczył lokalne rolnictwo.
Bezcłowego importu plonów rolnych boją się rolnicy, tym bardziej, że limity dla Kanady (80 tys. ton wieprzowiny, 65 tys. ton wołowiny) ustalono przed tym jak Brytyjczycy zagłosowali za Brexitem. Kiedy Wielka Brytania opuści Unię, taka ilość może być zabójstwem dla rodzimych producentów mięsa. Zwolennicy przypominają, że ustalona ilość to ok. 0,5 proc. spożycia w UE i do 4 proc. polskiej produkcji. Z drugiej strony, polscy rolnicy 80 proc. produktów eksportują do krajów europejskich, więc siłą rzeczy wzrośnie dla nich konkurencja. Warto zaznaczyć, ze Kanada zgodziła się z unijną ochroną lokalnych produktów. Być może więc produkowany na Podhalu oscypek niedługo podbije sklepy spożywcze w Toronto…
Ale jak mnie wyrzucą, to znajdę jakąś robotę, prawda?
Na CETA mogą skorzystać przedstawiciele zawodów wolnych i regulowanych, np. architekci i lekarze. Europejskie kompetencje będą uznawane w Kanadzie. Z drugiej strony, pesymistyczne prognozy ostrzegają przed wzrostem cen usług medycznych, kiedy specjalistom z europejskich krajów bardziej będzie opłacało się pracować w Ameryce. Brak wiz i ułatwienia pozwolą na przenoszenie pracowników między Unią i Kanadą.
Nie wszystkie scenariusze są czarne dla mniejszych przedsiębiorców. Dla nich CETA oznacza prostszą drogę do wejścia na kanadyjski rynek, bez konieczności inwestowania pieniędzy w prawników, a czasu w dostosowanie się do zagranicznych norm.
Czy będziemy jeść zmutowane jabłka i mąkę z wściekłych krów?
Nie da się ukryć, że Kanada modyfikuje co się da. To jeden z pionierów GMO. Poza tym w paszach dla zwierząt nadal stosowane są tam wiązane z choroba wściekłych krów mączki mięsno-kostne, których zakazano w naszym rolnictwie. Dla porównania - w Unii Europejskiej zakazano ponad 1300 substancji. Z tej listy w USA zabroniono 12, a w Kanadzie tylko 6.
Teoretycznie Komisja Europejska blokuje możliwość sprowadzania do UE produktów niespełniających norm i zapewnia, że dotychczasowe przepisy chroniące konsumentów i zdrowie pozostaną w mocy.
W świetle tej deklaracji, kanadyjscy eksporterzy nie będą mieć samowoli. Z drugiej strony, nie gwarantuje to, że w przyszłości nie pojawią się naciski, aby zmieniać regulacje. W końcu produkty takie jak modyfikowany genetycznie łosoś czy jabłka w Kanadzie uznawane są za bezpieczne.
Czy otwarty rynek oznacza fajniejsze zakupy?
Zniesienie ponad 97 proc. ceł i jednolite certyfikaty dla przeciętnego Kowalskiego oznacza także łatwiejszy i tańszy dostęp do dóbr zza oceanu. Bez problemu w kontenerach z Kanady przyjadą do nas nowiutkie gadżety elektroniczne, zabawki, sprzęt pomiarowy i urządzenia mechaniczne. Te produkty, dopuszczone do sprzedaży, będzie można sprowadzać bez problemu, oraz wysyłać do Kanady.
Czy stracimy prawo do ochrony danych osobowych?
Przeciwnicy CETA przypominają skandal z ACTA. Nie tylko dlatego, że obie umowy próbowano przepchnąć bez uwagi obywateli, ale także dlatego, że porozumienie z Kanadą może godzić w prywatność. Według Foundation for a Free Information Infrastructure, CETA nie jest zgodna z Kartą Praw Podstawowych UE. Również standarty Konwencji Rady Europy o ochronie danych osobowych są znacznie wyższe niż te za oceanem.
Według umowy, prawo UE w kwestii danych osobowych, nie może być sprzeczne z zapisami CETA, a więc ta stanie się nadrzędna dla prawa europejskiego. Niektórzy zwracają także uwagę, że Kanada należy do Sojuszu Pięciorga Oczu - porozumienia wywiadów Kanady, USA, Australii, Wielkiej Brytanii i Nowej Zelandii o przekazywaniu danych szpiegowskich. To m.in. na ten temat informację ujawnił Edward Snowden, a międzynarodowe podsłuchy krytykowała Komisja Europejska.
Pod tym względem CETA nie doprowadzi do złagodzenia ani zmiany ustawodawstwa UE ani też nie spowoduje zmiany, obniżenia ani wyeliminowania norm UE w żadnym z regulowanych obszarów. Przywóz z Kanady będzie musiał w całości spełniać przepisy i rozporządzenia UE.Czytaj więcej