Świat odlicza czas, który dzieli nas od premiery drugiej części "Strażników galaktyki". Kontynuacja niespodziewanego objawienia Marvel Studios na ekrany kin wejdzie w kwietniu. Jeżeli nie możesz wytrzymać tych kilku miesięcy, przygotowaliśmy filmowy środek znieczulający. Oto najbardziej szalone filmy kosmiczne. Bez "Star Treka" i "Gwiezdnych wojen".
Polska premiera "Strażników Galaktyki vol. 2" odbędzie się dokładnie 28 kwietnia. Do tego czasu pozostaje wyczekiwać z zniecierpliwieniem, lub poddać się hibernacji i obudzić tuż przed seansem. Jeżeli należycie do tej grupy ludzi, która nie posiada odpowiednio mocnej zamrażarki, proponujemy małe zastępstwo dla przygód drużyny Petera Quilla. Oto najbardziej nieszablonowe, zwariowane i kosmiczne filmy, w których "science" wyraźnie ustąpiło miejsca dużej dawce "fiction".
1. "Zakazana planeta" (1956). Reż. Fred M. Wilcox
Zacznijmy od absolutnego klasyka. Chociaż dzisiaj film jest odrobinę zapomniany, to nie dajcie zwieść się pozorom. Właśnie ta poczciwa ramotka wyznaczyła odczuwalny do dziś kierunek popkultury. Po seansie możecie odczuwać małe deja vu. Fabuła filmu niemal w stu procentach odpowiada schematom z klasycznego "Star Treka".
Pamiętajcie jednak, że obraz Wilcoxa wyprzedził wojaże Enterprise o dokładnie dekadę. Swoją drogą, twarz głównego bohatera (swoistego pierwowzoru kapitana Kirka) też wyda się wam znajoma. Poznajecie? Tak! Ten poważny pan z kamienną miną to Leslie Nielsen, który 30 lat później rozbawił widzów do łez jako Frank Drebin w "Nagiej Broni".
"Bitwa wśród gwiazd" (1980). Reż. Jimmy T. Murakami
Oglądaliście "Siedmiu samurajów" Akiry Kurosawy? Pewnie wiecie, że Amerykanie zrobili remake tego filmu jako western "Siedmiu wspaniałych". Prawdopodobnie jednak nie mieliście pojęcia, że na bazie japońskiego klasyka powstała także space opera, która znajomą historię przenosi w przestrzeń kosmiczną.
Żeby było jeszcze dziwniej, w filmie występuje Robert Vaughn, który grał także w "Siedmiu wspaniałych", efekty specjalne robił początkujący w branży James Cameron, a muzykę napisał James Horner. Tych dwóch ostatnich wiele lat później stworzyło razem niezapomnianego "Titanica".
3. "Autostopem przez galaktykę" (2005). Reż. Garth Jennings
Na początku było słuchowisko radiowe, potem książka, a w międzyczasie serial. W końcu przyszedł czas na film kinowy. Serię zawdzięczamy nieodżałowanemu Douglasowi Adamsowi, który stworzył także wiele skeczy Monty Pythona i podobnego absurdalnego humoru możecie spodziewać się tutaj.
To historia, która zaczyna się od wyburzenia Ziemi przez firmę kładącą kosmiczną autostradę. To świat, w którym ręcznik jest najbardziej użytecznym przedmiotem w ekwipunku gwiezdnego rozbitka, a roboty muszą radzić sobie z depresją. W roli głównej Martin Freeman, którego znacie jako Watsona w "Sherlocku".
4. "Titan - Nowa Ziemia" (2000). Reż. Don Bluth, Gary Goldman
Kreskówka z ogromnym budżetem i równie ogromna finansowa klapa. To film, który powstał z marzeń o amerykańskim anime. Oczekiwania były przytłaczające, ambicje twórców ogromne, a ostatecznie okazało się, że nikt takiego filmu nie chciał obejrzeć. Z prawie stu milionów dolarów budżetu, do producentów wróciło nieco ponad 30 mln. Czy oznacza to, że to zły film? Absolutnie nie.
To solidne kino nowej przygody, które przywodzi na myśl starsze produkcje. To także perełka dla poszukiwaczy popkulturowych ewenementów. Drugi taki film po prostu nie powstał. Nad scenariuszem pracował Joss Whedon, który podobną kultową klapę zaliczył przy "Firefly", a wiele lat później zachwycił świat (i kieszenie producentów) "Avengersami".
5. "Kaczor Howard" (1986). Reż. Willard Huyck
Na koniec kompletne kuriozum. Ten film jest nieudany, zły i odrzucający. Nie poleciłbym go najgorszemu wrogowi, ale na tej liście po prostu musiał się znaleźć. Jego rodowód sięga tych samych korzeni, co "Strażnicy galaktyki", czyli kosmicznych wątków uniwersum Marvela. Mało tego, tytułowy bohater zaliczył cameo w filmie Jamesa Gunna.
W skrócie, jest to opowieść o kaczorze z kosmosu, który na skutek eksperymentu z dziwną maszyną trafia na Ziemię, gdzie poznaje pewną kobietę (tak, są tu sugestywne sceny międzygatunkowe) i na koniec pokonuje przedwieczne zło rodem z prozy Lovecrafta. Jak już wspomniałem, to nie jest dobry film. Z jakichś przyczyn jako producent pod tym dziełem podpisał się sam George Lucas.