Dziennikarze w obronie prawa do informacji dla swoich czytelników i widzów łączą się w proteście #DzieńBezPolityków. Aby uzmysłowić Wam jak duża to zmiana, przypominamy afery, które wyszły na jaw właśnie dzięki temu, że dziennikarze dotychczas mogli w miarę bezproblemowo poruszać się po Sejmie.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości chcą wprowadzać w Sejmie zasady, jakie obowiązują w niektórych parlamentach na Zachodzie (z naciskiem na NIEKTÓRYCH). Ale sami nie dorośli do zachodnich standardów, gdzie politycy nie uciekają przed dziennikarzami i kiedy jest potrzeba tłumaczą się z kłopotliwej sytuacji.
Skoro więc politycy ni mają cywilnej odwagi stanąć na konferencji prasowej i odpowiedzieć na pytania, dziennikarze muszą ich ganiać po sejmowych korytarzach. Jasne, czasami jest ścisk, czasami jakiś operator się potknie. Ale lepsze to, niż zostawienie widzów i czytelników bez odpowiedzi.
Jak bardzo jest to ważne pokazują afery, które ujrzały światło dzienne właśnie dzięki temu, że dotychczas dziennikarze mogli w miarę swobodnie poruszać się po gmachu przy Wiejskiej. Albo odwracając sytuację: o tych aferach opinia publiczna by się nie dowiedziała, gdyby nie obecność kamer i fotoreporterów na sejmowych korytarzach.
Głosowanie na cztery ręce
Głosowanie na cztery ręce to złamanie prawa. Prokuratura w Warszawie nadal bada najnowszy przypadek: w kwietniu Małgorzata Zwiercan zagłosowała za Kornela Morawieckiego. Wszystko uwiecznił na zdjęciu fotoreporter agencji Forum. Marszałek Kuchciński chce zakazać nagrywania i robienia zdjęć z sejmowej galerii, więc kolejne takie oszustwa ujdą posłom na sucho.
Posłowie w dziwnym stanie
Alkohol jest w Sejmie od zawsze. Niezwykle ciekawie pisze o tym Jarosław Kaczyński w swojej książce "Porozumienie przeciw monowładzy. Z dziejów PC". Wyraźnie widać, że Prezes jest przeciwnikiem nadużywania alkoholu przez posłów. Ale teraz chce, by różne wybryki podczas posiedzeń Sejmu uchodziły posłom na sucho. Bo to dzięki obecności kamer na sejmowych korytarzach udawało się rejestrować takie wyskoki jak ten Elżbiety "umiem coś tam coś tam" Kruk czy Ludwika Dorna, który uciekając pozrywał kable.
Złotouści z PO
Pamiętacie takiego posła Platformy Roberta Węgrzyna? Nie? Słusznie, bo w pełni zasłużenie poseł zniknął z polityki. A wszystko po tym, jak w rozmowie z reporterem TVN24 Maciejem Knapikiem. Poseł Węgrzyn, pytany o związki partnerskie, stwierdził wówczas: "z gejami to dajmy sobie spokój, ale na lesbijki chętnie bym popatrzył". Efekt? Nie znalazł się na listach wyborczych.
Co myśli Prezes
Jarosław Kaczyński nie znosi dziennikarzy, więc spotyka się tylko z wybranymi: "Gazeta Polska", "w Sieci", "Do Rzeczy", TV Republika i Trwam. Do tego media narodowe i od święta jakaś inna redakcja. Dlatego aby spytać najważniejszego polityka w Polsce o jakąś niewygodną sprawę, trzeba gonić za Kaczyńskim po korytarzach.
Prezes z reguły powtarza, że "nie udziela wywiadów w takich warunkach", ale czasami się zdarza. I wówczas Kaczyńskiemu zdarzają się takie wypowiedzi jak ta o gorszym sorcie Polaków. Pytany o to zdanie z poprzedniego wywiadu, Kaczyński spytał dziennikarza, czy obrońcy AK i Gestapo to ten sam sort. Nie trzeba chyba tłumaczyć, która opcja polityczna jest w którym miejscu.
Trzoda przy Wiejskiej
Politycy PiS tłumaczą, że dziennikarze ganiający po korytarzach albo siedzący gdzieś po kontach z laptopami na kolanach naruszają powagę izby. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski (ten od "ciepłego człowieka" Łukaszenki i stu innych głupich wypowiedzi) stwierdził nawet, że dzieci, które przychodzą na wycieczki do Sejmu patrzą na to. Ciekawe co myślą patrząc na to.
Tak jak pisaliśmy w pierwszym tekście o #DzieńBezPolityków, nie protestujemy w naszej sprawie – nawet jak wyrzucą nas z Sejmu, będziemy mieli gdzie pracować. Protestujemy w imieniu wyborców, którzy po wprowadzeniu nowych zasad nie będą mieli szansy zobaczyć wybryków posłów podobnych do tych, które tutaj pokazaliśmy.