
Biegnę na wywiad. Jeśli trochę przyspieszę jest szansa, że się nie spóźnię. Jeszcze tylko kilka klatek na Wilczej, potem prawoskręt w wykrzywioną pod zupełnie nieulicznym kątem ostrym Mokotowską. Stop. Zadzieram głowę – jest i szyld z literką M i numerem 61. No i pięknie. Wdech, wydech, popycham szklane drzwi i wchodzę. Grzecznie witam trzy stojące za ladą osoby oświadczając, że ja z redakcji, na rozmowę. W odpowiedzi, zamiast propozycji kawy czy herbaty, dostaję zdziwione spojrzenia. – Ale… Na pewno była pani umówiona w sklepie z okularami? – pada pytanie. No nie byłam, ale to jest przecież laboratorium perfum? Ogarniam wnętrze wzrokiem i dopiero wtedy dostrzegam oprawki wyłożone w szklanych witrynach.
O tym, dlaczego masowe mieszanki nigdy nie dorównają tym, skrojonym na miarę, najpierw dowiaduję się „na sucho”. Monika Zagajska opowiada mi o marzeniach, jakie z pomocą specjalistów Mo61 można spełnić. Na pewno znacie kogoś, kto mianem „cudownego” potrafi określić zapach benzyny. W laboratorium nikt się takiemu wyznaniu nie będzie dziwił, tylko zdejmie z półki odpowiednią buteleczkę, da do powąchania i pomoże dobrać inne, uzupełniające nuty.
– Do mainstreamu trafiają też cudowne zapachy, bardzo dobrze skonstruowane. Nie mniej jednak odpowiadające masowym gustom. My szukamy czegoś innego – podkreśla. W tej wypowiedzi upatruję mojej szansy: wskazówki, dzięki której mój zapach też będzie „dobry”:
Zapach można oceniać jak ubranie – też może ładnie leżeć. Dobrze zbudowany zapach, jeśli mówimy o tych, które podobają się większości z nas, na ogół w nucie głowy ma jakiś cytrus, w nucie serca – kwiaty, do tego odrobinę drzewnej lub piżmowej bazy, podkreślającej ten zapach. My staramy się szokować. Naszym legendarnym zapachem jest porzeczka z solą morską i różowym pieprzem, intryguje. Ubierają się w niego dziewczyny bardziej odważne.
Kiedy, dziwię się, że Michelle na każdy mój przymiotnik dotyczący perfumeryjnych preferencji natychmiast reaguje brzdęknięciem o blat kolejnych słoików z ekstraktami, perfumiarka tylko wzrusza ramionami. – Zapachy rozpoznajemy na podobnej zasadzie, co smaki. Z tym że tych drugich uczymy się od dziecka. Na zapachy natomiast rzadziej zwraca się nam uwagę – wyjaśnia.
Artykuł powstał we współpracy z Mo61.
