
Ich fach nigdy nie był wolny od politycznych nacisków i konieczności brania odpowiedzialności za nie swoje decyzje i czyny. Teraz znaleźli się w sytuacji, jakiej w historii wolnej, demokratycznej Polski jeszcze nie było. Policjanci i prokuratorzy są w wyjątkowo trudnym położeniu. – Ojciec powiedział mi, że jak dam się wysłać na protesty do Warszawy, to na Wigilię nie muszę wracać, bo on ZOMO-wca do domu nigdy nie wpuści – słyszymy od jednego z funkcjonariuszy.
Praca w organach ścigania nigdy nie należała do najłatwiejszych i każdy, kto decyduje się na nią decyduje świetnie zdaje sobie sprawę z tego, jak wymagające zadania będą na niego czekały. No może oprócz jednego... – Już na studiach przygotowują nas na to, że będziemy grzebać w ludzkich tragediach i między kryminalistami, a trupy będą codziennością. Na aplikacji skupiają się, by wpajać, jaka będzie ciążyła na nas odpowiedzialność. Nikt jednak nie przygotowuje jednak na to, że jako prokurator będziesz chodził na politycznej smyczy – słyszymy od Adama*, śledczego z ponad 18-letnim stażem.
Człowiek co chwila obrywa tylko za to, że ludzie utożsamiają nas z władzą. Jak teraz gruchnęła wiadomość, że w Warszawie ruszyły postępowania związane z okupacją Sejmu, to do mnie z przytykami i pytaniami, "czy nie jest wstyd pracować dla Ziobry" uderzyli nawet koledzy z uczelni. Także prawnicy, którzy przecież świetnie sobie zdają sprawę z tego, że ja nic wspólnego z warszawską prokuraturą, a tym bardziej ministrem nie mam. O tym, ile takich pytań dostaję od znajomych spoza branży to już lepiej nie mówić. Nasz "Pan Kanapka" codziennie dowcipkuje pytaniami o to, kiedy internujemy Kijowskiego. Tylko jemu z tym do śmiechu. Bo myśmy się ślubowali służyć ojczyźnie, a nie Prawu i Sprawiedliwości, czy komukolwiek innemu..
A jak jest teraz? – Szaleństwo jakieś! W naszym sklepiku na osiedlu policyjnym prowadząca go starsza pani wywiesiła karteczkę "funkcjonariuszy reżimu nie obsługujemy". Rozumiesz to?! Znajomi mnie co chwila pytają, czy "jak się zacznie" to zrzucę mundur czy "będę strzelał do Polaków". A co się w domu dzieje, to szkoda słów. Gdy ostatnio do Warszawy ściągano posiłki, ojciec powiedział mi, że jak dam się wysłać na te protesty, to na Wigilię nie muszę wracać, bo on ZOMO-wca do domu nigdy nie wpuści – opowiada funkcjonariusz.
Kumple z Warszawy cholernie się przez te dni nasłuchali, ale opowiadają też o całej rzeszy ludzi z KOD, czy polityków protestującej opozycji, którzy przychodzili pogadać na spokojnie. Poczęstowali ciepłą kawą i herbatą, mówili, że rozumieją nasze położenie. Policja do niedawna była instytucją z największym zaufaniem i może nie wszystko z tego stracone?
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
