Wszystko zaczęło się od niewinnego ogłoszenia –"szukam pracu w Krakowe.pisać w priw". Mogłoby się wydawać, że facebookowa grupa o nazwie "Praca Kraków" jest odpowiednim miejscem na tego typu posty. Problem w tym, że zamieściła go Ukrainka, która zamiast pracy, otrzymała od naszych rodaków solidną dawkę hejtu, ksenofobii i zwykłej nienawiści.
Facebookowa grupa Praca Kraków jest otwarta jedynie z nazwy. Wpis, który został na niej zamieszczony wieczorem 24 grudnia – gdy większość z nas zasiadała z rodzinami przy wigilijnym stole – pokazał, jak bardzo zamknięci jesteśmy nawet przy okazji tak "neutralnej" prośby o pomoc.
Użytkownicy forum bardzo szybko zaczęli wyścig o to, kto w bardziej wyrafinowany sposób upokorzy Ukrainkę. Pisali o miejscach, gdzie można znaleźć zakwaterowanie, ochronę, duże zarobki i dyskrecję. Inni bez owijania w bawełnę zaczęli zamieszczać linki do portali z anonsami erotycznymi, lub do... Showup.tv - portalu, którego użytkownicy rozbierają się za pieniądze.
Jesteś w Polsce? Pisz po polsku!
Post Ukrainki pozostawiał wiele do życzenia. Dziewczyna nie podała w nim właściwie żadnych informacji o swoim doświadczeniu czy wykształceniu, co od raz zostało jej wytknięte. – Żeby dostać pracę trzeba się nachodzić, a nie pisać – komentowali.
Do rozmowy włączyła się kolejna Ukrainka - studentka Uniwersytetu Jagiellońskiego. W dwóch językach, po polsku i ukraińsku napisała do złośliwych hejterów swojej rodaczki. – Czasami lepiej milczeć i nic nie pisać – stwierdziła. To zaś podziałało jak płachta na byka i uruchomiło nacjonalistyczne nastroje.
Komentarzy w tym tonie było więcej. – Jesteście w Polsce, na polskiej grupie to piszcie po polsku – napisała internautka Patrycja, zdobywając kilkadziesiąt lajków uznania od innych użytkowników grupy. Warto dodać, że niemal wszyscy hejterzy wykazali się poważnymi brakami w kwestii tego, co sami nazywają "polszczyzną".
Apogeum
W zaledwie kilka godzin post Ukrainki poszukującej pracy stał się zarzewiem antyukraińskiej ofensywy. Ktoś poruszył kwestię Wołynia, inni przywoływali antypolskie hasła, które miały się pojawiać w czasie bliżej nieokreślonego marszu ukraińskich weteranów. Post na grupie, która miała pomagać w znalezieniu pracy stał się barometrem naszej otwartości, a jak niektórzy pisali – chrześcijańskiego miłosierdzia.
– Ukraińska krew, to wroga krew. Jestem Polakiem, żaden Ukrainiec nie jest moim bratem – napisał Łukasz (dodajmy - w Boże Narodzenie). Na nic zdały się apele o rozsądek od osób, które co jakiś czas usiłowały przypomnieć, że dziewczynie chodziło jedynie o znalezienie pracy.
27 grudnia post zniknął z Facebooka. Jak informowali niektórzy z biorących udział w "dyskusji", wszystkie komentarze zawierające nienawiść zostały zgłoszone do administratorów FB. – Nie pozwolimy by Polska była ksenofobiczna. Ten kraj nie jest wasz narodowcy, może tu mieszkać każdy – napisał Bartek.