Keine grenzen, śpiewał przed laty Michał Wiśniewski. Wokalista zespołu "Ich Troje" postanowił udowodnić, że faktycznie nie ma dla niego żadnych granic. Postanowił pójść śladami Adama Małysza i spróbować swoich sił na pokładzie ciężarowego Mana. Podobną ciężarówką jeździ także dziennikarka TVP2 Beata Sadowska.
Michał Wiśniewski będzie nawigatorem Grzegorza Barana podczas przyszłorocznego rajdu. Do tej pory wokalista pasjonował się przede wszystkim lotnictwem. Twierdzi jednak, że w powietrzu zrobił już wszystko co można i teraz zamierza zejść na ziemię. Nadal będzie pilotem, tym razem jednak będzie prowadził kierowcę jako nawigator. W teamie Wiśniewskiego będzie także mechanik Dariusz Żyła.
Propozycja dołączenia muzyka do ekipy wyszła od Grzegorza Barana, który pomimo licznych wątpliwości co do kompetencji artysty, widzi w nim potencjał na dobrego nawigatora. W rozmowie z Wirtualną Polską wyjawił, że Wiśniewski przekonał go do siebie jednym pytaniem. Muzyk przeglądając "road book" zadał pytanie, którego nie zadałby profesjonalny pilot. Dotyczyło ono korytarza jazdy, który jak się okazało, może mieć szerokość nawet 1600 metrów. To oznacza, że można w łatwy sposób ominąć bramkę kontrolną, a tym samym popełnić błąd. Ta pozornie błaha informacja jest według kierowcy niezwykle istotna i nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę.
Oto jak radzi sobie Michał Wiśniewski na treningach:
Michał Wiśniewski przyznaje, że Dakar jest dla niego absolutnie czymś nowym, ale jak zauważa, ma jeszcze pięć miesięcy przygotowań. Jest przekonany, że da radę, pamiętając że jego koledzy z teamu brali już udział w rajdzie i go kończyli. Jak pokazuje powyższy film, Michał Wiśniewski czuje się na pokładzie ciężarówki nie gorzej niż na scenie.
Większość ciężarówek podczas rajdu Dakar nie walczy o dobre miejsce na mecie. Tak naprawdę ekipa Michała Wiśniewskiego będzie miała dwa cele. Pierwszy, to dojechać do mety, drugi to przewieźć części dla innych kierowców, między innymi motocyklistów.
Dojechanie do mety będzie dla nich dużym osiągnięciem
Krzysztof Hołowczyc uczestniczył w rajdzie Dakar już kilka razy i doskonale zdaje sobie sprawę, na co porywa się Michał Wiśniewski. – Ukończenie rajdu przez chłopaków będzie wielkim sukcesem. To będzie dla Wiśniewskiego wielkie przeżycie. Mam nadzieję, że to nie jest miękki facet – przestrzega Hołowczyc.
Równie wielkie zdziwienie udziałem w rajdzie Dakar wywołał Adam Małysz. Najbardziej znany polski skoczek zamienił narty na kierownicę w zeszłym roku. – Pierwszy start Małysza był fantastyczny – ocenia "Hołek". Według niego Małysz jako zawodowy skoczek podszedł do startu bardzo profesjonalnie, ze względu na swoją sportową przeszłość. – Patrząc na to, ile czasu i energii wkłada w treningi, będzie szedł do góry w motor sporcie – ocenia najbardziej znany polski kierowca.
Celebryci w rajdach to pozytywne zjawisko
Michał Wiśniewski czy Adama Małysz nie są pierwszymi osobami na Dakarze, które do tej pory zajmowały się czymś zupełnie innym. Dwa odcinki przejechał niegdyś założyciel grupy Scorpions Rudolf Schenker.
– Dakar przyciąga różne postacie, wielu celebrytów. Nie widzę w tym nic złego. Dzięki nim rośnie zainteresowanie rajdem – ocenia
Krzysztof Hołowczyc. Zauważa, że start takich osób jak Adam Małysz budzi ogromne zainteresowanie mediów, a co za tym idzie, przyciąga sponsorów. Ci są z oczywistych względów podstawą sportów motorowych. – To jest dla każdego bardzo fajna przygoda, spełnienie marzeń. Nie doszukiwałbym się również naśmiewania z "nieprofesjonalnych" kierowców. Nie ma podziału na zawodowców i amatorów – podsumowuje Hołek.
Rajdy samochodowe nie są zarezerwowane jedynie dla mężczyzn. Do 6-tonowej ciężarówki Mercedes Unimog U400 wsiadła także znana dziennikarka telewizyjna Beata Sadowska. Już 7 lipca wyruszy z Placu Czerwonego na siedmiodniowy rajd. Jego trasa to ponad 4 tysiące kilometrów. Beata Sadowska brała wcześniej udział w rajdzie MOROCCO CHALLENGE.
O swoich przeżyciach związanych z udziałem w rajdach pisała już na blogu w naszym serwisie. "Tak, boję się. Nie będę czarować, że nie. Boję się szybkiej jazdy, a ten potwór gna po wertepach 140 km/h. Po dziurach, wąwozach, wyschniętych korytach rzek, szutrach i kamieniach. Na dodatek strasznie w nim trzęsie..." – pisze podekscytowana dziennikarka.
Beata Sadowska szuka w rajdach nie tylko przygody, ale także pięknych widoków. Jest to również niesamowita szansa na zmierzenie się z samym sobą i sposobem na pokonanie słabości.