Jeśli nie jesteś znaną piosenkarką, aktorem przygotowującym się do roli w filmie o służbach specjalnych albo celebrytką w okresie pociążowym zapewne nie korzystasz z usług trenera personalnego. Plan treningowy można przecież ściągnąć z internetu, o to, jaka proporcja ryżu do kurczaka w diecie zbuduje największe bicepsy - podpytać znajomego “pakera”, a sposoby na brzuch godny bikini podpatrzyć u co najmniej kilku cyber-trenerek. Można i pewnie próbowaliście. Z jakim skutkiem? Jeśli mizernym, to może czas porzucić uprzedzenia i umówić się “jeden na jeden” z kimś, kto wyjaśni wam, dlaczego dodatkowe kilogramy wracają, nigdzie sobie nie idą, albo ciągle dochodzą. I przy okazji nauczy, jak się robi przysiady.
Nie ma się co śmiać. Polecenie: “Zrób przysiad” na pierwszym treningu padnie z pewnością. Żaden problem – pomyślisz. Wyciągniesz ręce przed siebie, dziarsko staniesz wyprostowana w rozkroku i stopniowo, uginając powoli kolana z największą możliwą gracją, zaczniesz zbliżać tyłek do ziemi. Z nieskrywaną satysfakcją wrócisz następnie do pozycji wyprostowanej, oczekując pochwał. Ale na twarzy trenera zamiast uznania, będzie malować się co najwyżej politowanie. – Mhm. Czyli zaczynamy od początku – usłyszysz i zaczniesz zastanawiać się, jak to możliwe, że ćwiczenie, którego nauczyłeś się w wieku około przedszkolnym robisz źle.
Tak w dużym skrócie można opisać mój pierwszy trening. Anny Wawrockiej – managerem działu fitness klubu JATOMI w warszawskich Złotych Tarasach, wcale to nie dziwi. – Pierwsza rzecz jaką sprawdzi trener to wzorce ruchowe. Wtedy może nam się wydawać, że przysiad wygląda dobrze natomiast technicznie jest on wykonywany nieprawidłowo angażując stawy przy małym zaangażowaniu mięśniowym – tłumaczy Warocka, która oprócz tego że kieruje klubem, jest również trenerem i dietetykiem klinicznym.
– Nieumiejętność wykonania przysiadu wynika ze słabej mobilności, przykurczów, braku odpowiedniego napięcia mięśniowego i wielu innych, w tym predyspozycji – pociesza, dodając: – Mimo, że trenuję już 13 lat, też muszę nieustannie pracować nad techniką, pilnować się, żeby poszczególne ćwiczenia wykonywać jak najbardziej świadomie – dodaje.
Dla kogoś, kto do tej pory “świadomie” kontrolował najwyżej ruchy paliczków uderzających o klawiaturę, kontrolowane wyginanie ciała jest rzeczywiście dość sporym problemem, zapewniam. Mając świadomość tego, że do klubu czy na siłownię przypadki podobne do mnie trafiają po prostu z marszu, w JATOMI każdego nowego klubowicza obowiązkowo musi “przemaglować” trener:
Jasne, nikt nie zabarykaduje przed wami wejścia na salę, jeśli postanowicie za pierwszym razem iść na CrossFitowy maraton. Będzie to jednak co najmniej nierozważne, bo prawdopodobieństwo, że po takiej terapii szokowej zapałamy do sportu miłości nie jest duże, w przeciwieństwie do możliwości złapania kontuzji.
Decyzję o wyborze zajęć grupowych warto więc podjąć dopiero po odbyciu indywidualnych konsultacjach. Na pierwszym spotkaniu trener zapyta nas na czym konkretnie chcemy się skupić i co poprawić. Co ciekawe, coraz częściej nie chodzi nam tylko o spuszczenie powietrza z oponki wokół brzucha. – Kiedy na początku treningu pytamy o rzeczy, które nasi podopieczni chcieliby poprawić, oczywiście, mówią o sylwetce, ale wymieniają również chęć poradzenia sobie z bólami kręgosłupa – twierdzi.
Dieta – więcej niż połowa sukcesu. Niestety
Zdrowie swoją drogą, ale większość z nas na pewno się nie obrazi, jeśli efekty ćwiczeń będzie wyznaczać cofająca się strzałka na wagowej przedziałce. Rzeczą, którą jednak dobitnie uświadomi nam trener, będzie fakt, że bez przejścia na zdrową dietę, sukces będzie tylko pozorny: – Wiele osób uważa, że jeśli już “odbębni” siłownię, to może potem jeść to samo, co zawsze. Takie myślenie jest złudne. Bo jest szansa, że jeśli będziemy utrzymywać niski bilans energetyczny to nawet jedząc czekoladę waga będzie spadać, natomiast jakościowo sylwetka oraz funkcjonowanie narządów wewnętrznych będzie mocno zakłócone – ostrzega Wawrocka.
Czy więc możemy oczekiwać, że trener personalny, oprócz tego, że wyciśnie z nas siódme poty na treningu, będzie też strażnikiem naszej diety? Poniekąd. – Dobry trener personalny ma ze swoimi podopiecznymi cały czas kontakt. To nie jest tak, że wychodzimy z sali i na parę dni możemy o nim zapomnieć. Ja cały czas wysyłam sms-y w stylu: “Co ty tam podjadasz? Wszystko widziałam na Facebooku”. Na co oczywiście słyszę, że “to zdrowe, taka gramatura, tyle i tyle węglowodanów, zero cukru…” – śmieje się Wawrocka.
Trener dodaje, że sukcesy podopiecznych to satysfakcja również dla niej. – Nie ma większej frajdy, niż kiedy ktoś przychodzi i mówi: “Patrz jakie sobie spodnie kupiłam! A nosiłam takie” i pokazuje dwa razy większy rozmiar. To niesamowicie nakręca do dalszej pracy – przyznaje.
A co z tymi, którzy oczekując złotych gór, treningi traktują, oględnie mówiąc, pobieżnie? – Dobry trener umie pracować z każdym. Potrafimy pomóc się na te “złote góry wspiąć”. Wszystko jest w głowie, a zadaniem trenera jest to “coś” wydobyć. Trenerzy zawsze mówią podopiecznym: “Ja dam z siebie 100 procent, pytanie, ile ty dasz z siebie? Dasz 80 - będziesz mieć 80 proc. efektów, dasz 30 – będziesz mieć 30 - podsumowuje.
Każda nowa osoba powinna trafić w ręce trenera personalnego. Podczas pierwszego spotkania żaden świadomy trener nie sporządzi długoterminowego planu treningowego, ale zwróci uwagę na aspekty, które należy poprawić. Takie spotkanie powinno przynieść informacje nad czym powinno się w pierwszej kolejności skupić. Świadome ćwiczenia przynoszą efekty i większą motywację.
Anna Wawrocka
JATOMI
Trener personalny jest z nami cały czas nie tylko przez czas samych ćwiczeń, współpraca z nim mocno wpływa na to, jak funkcjonujemy w życiu poza siłownią. Osoby prowadzące siedzący tryb życia i pracujące przy komputerze, które w większości borykają się z przewlekłym bólem pleców, powinny skupić swoją uwagę na ergonomii pracy - prawidłowe ustawiając swoje stanowisko. O takich rzeczach również dowiemy się od trenera.