W dokumencie „Chwała dziwkom”, Miechael Glawogger zagląda do trzech krajów, trzech czerwonych dzielnic, trzech odrębnych kultur. Nie ocenia. Nie diagnozuje. Opowiada o życiu prostytutek w formie ballady ekonomicznej - łączy precyzyjną analizę społeczno-gospodarczą z poetycką wiwisekcją codziennego życia dziewczyn. Przygląda się, jak wiele można powiedzieć o ludzkiej kondycji zaglądając w miejsca, które wolimy uważać raczej za wyjątkowe, niż świadczące o regułach.
Ten film to ballada ekonomiczna - łączy precyzyjną analizę społeczno-gospodarczą z poetycką wiwisekcją codziennego życia dziewczyn, a obraz ten przedstawia z towarzyszeniem poruszającej ścieżki dźwiękowej eksportowanej z zachodniego świata dobrobytu, gdzie już można sobie pozwolić na miłość. Śpiewają m.in. Siostry CocoRosie i PJ Harvey.
Zdjęcia również są niesłychanie wysmakowane, przywodzą na myśl fotografie Nan Goldin czy Antoine D'Agata, każdy kadr jest komponowany bardzo precyzyjnie, piktorialnie. Nie przypadkowo. Glawogger na poziomie operatorskim i koncepcyjnym inspirował się ikonografią religijną - szczególnie sposobem, w jaki przedstawiane są tam święte. Życie prostytutek, które opisuje Michael to bowiem w jego oczach raczej żywoty. Chwała prostytutkom, Whore's glory – już poprzez tytuł zostają włączone w sferę religii. Gloria to obecność boga, to aura, jaka otacza świętą, to modlitwa do świętego. To też w końcu początek najbardziej znanej modlitwy chrześcijańskiego świata.
Prostytucja u swojego zarania pełniła rolę jako świętej kopulacji, była zadawaniem się z bogami, prostytutki były odcięte od społeczeństwa, ale jednocześnie błogosławione, czyste. Oddzielenie pozostało, jednak świętość przedzierzgnęła się w grzeszność, przekleństwo.
Prostytutka to w społecznym wyobrażeniu figura „niegrzecznej dziewczyny”, zaś kobiety, które bierze się na żony i matki są dobre, grzeczne, a więc wyłączone ze sfery seksualności.
Zamyka ją w gettach zakazanej przyjemności. Jak mówi jeden z bohaterów filmu: Na zewnątrz miasta burdeli nimi pogardzamy, zaś w jego murach chcemy od nich miłości.
Dziewczęta w mieście miłości nie widza tej dychotomii. Swoja pracę traktują jak prace,a po pracy plotkują o niej z koleżankami. Nie czuja się brudne, przeklęte. Nie są tez aniołami, jak chcieliby widzieć ich klienci. Są pracującymi kobietami, często ponad siły. Wbijają karty do nocnego klubu jak do fabryki. Ich prace kontrolują alfonsi, burdel mamy, mafiosi. Niezależnie od tego, czy są to struktury pseudorodzinie czy pseudo fabryczne czy pseudo przestępcze kobiety te pracują, bo społeczeństwo bez ich pracy by się rozleciało, więc skutecznie blokuje im drogi ucieczki w bok.
W Bangkoku kandydatek na prostytutki jest tak dużo, ze wciąż muszą podnosić kwalifikacje, żeby utrzymać się na rynku, ale nie wybierają innych ścieżek kariery, bo gospodarka opiera się na seks turystyce, a one są głównym, gorącym towarem na rynku. Kobiety w Bangladeszu dziedziczą prostytucje, są sprzedawane przez biedne matki, które tłoczą się na ulicach przeludnionych miast. Jeden z bangladeskich bohaterów mówi: Gdyby nie było tych dziewczyn, mężczyźni gwałciliby na ulicy krowy i kozy. Hindusi, napaleni po obejrzeniu tancerek w bollywoodzkich filmach, idą do burdelu, żeby przeżyć baśń na żywo.
W Meksyku alfonsi przywabiają młode spragnione miłości nastolatki, a potem kontrolują ich życie w każdym aspekcie. Jedyna sfera, w której maja wolność to religia i śmierć. Modlą się o dobrego klienta, modlą się o pieniądze, modlą się o dobro swojej rodziny. Mieszają sacrum z profanum z taką swobodą, jakby rzeczywiście, z jakiegoś tajemniczego powodu miały dostęp do duchowych tajemnic, których my nie dostąpimy.
W Meksyku dziewczyny modlą się do Dobrej Pani Śmierci, która ześle mi śmierć, wtedy, kiedy będą sobie tego życzyły. Te prostytutki,moim zdaniem, nie maja, jak to sugeruje w niektórych swoich wywiadach po filmie Michael, wolnego wyboru i władzy – jest ona pozorna.
Podobnie jak ich klienci są uwikłane w system i chociaż dobrze wiedza, jak w tym systemie przeżyć – jak sterować klientami, żeby móc potem powiedzieć „raczej był miły i grzeczny” niż „zrobił mi krzywdę, był niewychowany”. Systemem tym sterują jednak inni mężczyźni, którzy pozwalają dziewczynom podejmować decyzje tylko w kwestii poprawy wyglądu, ale nie w kwestii dowolnego kształtowania praktyk zawodowych.
Najgorzej wygląda to w Bangladeszu, gdzie do patriarchalnych reguł stosują się burdel mamy – stojące na czele matriarchatu. Traktują swoje dziewczęta zupełnie tak samo jak alfonsi. Czyli to, czy jesteś kobieta czy mężczyzną mniej zależy od twojej faktycznej płci, a bardziej od pozycji, którą zajmujesz w społeczeństwie. Jedna z bangladeskich bohaterek, mówiąc o codziennym cierpieniu i bólu kobiety, klasyfikuje je jako główne ofiary obowiązującego porządku społecznego – niezależnie od szerokości geograficznej czy religii. Ale ofiarami są również męskie dziwki w tajlandzkim klubie – świetnie dogadują się z dziwkami, które ich odwiedzają. Są tacy sami. Znaczą to samo. Ich kulturowa płeć nie jest istotna. Są wtedy najbliżej miłości.
Sheila Jeffreys w swojej książce „The Industrial Vagina: the Political Economy of the Global Sex Trade” pisze, że prostytucja ma się tak dobrze, ponieważ mężczyźni chodzą do prostytutek, bo kobiety zaczęły mówić im "nie" – dopóki więc nie zmienimy sytuacji prostytutek, nie zmienimy żadnych dawnych układów i przyzwyczajeń. Powstała książka, która zbiera opinie w sprawach dotyczących prostytucji. Nazywa się Vindication of The Rights Of Prostitutes, w nawiązaniu do sławnego i przełomowego Vindication of The Rights Of Women Mary Wollstonecraft i składa się zebranych w antologię głosów prostytutek, feministek, prawniczek. Omawia prostytucje jako problem, który dotyczy nas równie powszechnie, jak kiedyś problem wyzwolenia kobiet.
Jeffreys odkryła, co świetnie pokazane jest w filmie Michaela, ze na prostytucji zarabiają nie tylko alfonsi, ale także taksówkarze, właściciele hoteli, biura podróży, pośrednicy. To wielki biznes, a kobiety na nim nie korzystają. Być może robią to luksusowe prostytutki w Paryżu czy Londynie, które mogą powiedzieć, że mają dzięki temu władzę i kasę, ale nie robią tego robotnice w Bangkoku. Również w obrębie prostytucji jest klasa robotnicza i elita. Problem prostytucji jest więc częścią większego problemu globalizacji, kapitalizmu, klasowości i religijności, które strukturyzują nasze życia, a raczej za nas wybierają nasza pozycję w kulturze, rozmiar władzy i pieniędzy.
Rodzina nie jest ratunkiem. Seksualnością handluje się także w małżeństwie – chłopak, chce się pieprzyc cały czas i to jeszcze za darmo, mówi jedna z bohaterek. Miłość w takim świecie wydaje się czymś abstrakcyjnym, czymś, co pojawia się tylko w bollywoodzkich filmach. W prawdziwym życiu są tylko transakcje, biznesy, które zamieniają twoje ciało w maszynkę. Niektóre dziewczyny wariują. Niektóre są twarde i wybierają drwinę. Inne wchodzą ze sobą w bliskie relacje przyjacielskie. Wszystkie szukają chwil radości, niektóre lubią nawet swoja prace, inne nauczyły sobie w niej radzić. Nigdy nie wiedza, na co się piszą, na początku – albo potrzebują kasy albo miłości. Zwykle nie dostają ani jednego, ani drugiego.
Jeffreys zgadza się z prostytutkami z filmu Michaela, kiedy mówi, że małżeństwo także jest rodzajem prostytucji. Kontrakt zapewniający kobiecie pozycje za jej ciało, cały czas jest w mocy – ostatnio nawet bardziej, w obliczu kryzysu ekonomicznego i powiększającej się różnicy między biedną większością, a bogatą mniejszością.
Po angielsku tytuł filmu brzmi dwuznacznie – „glory” to nie tylko gloria świętości. Glory to też odniesienie to „glory hole”, otworu przez który można uprawiać seks albo obserwować osobę w drugim pomieszczeniu. To zapewnia anonimowość.
Takim glory hole jest też obiektyw kamery, przez który Michael podgląda dziewczyny, przez które patrzy na ich seks, poprzez które dotyka ich życia.
Ekran kina jest w kolei naszym glory hole – jesteśmy stawiani w sytuacji podglądacza. Michael robi jednak, co może, abyśmy przez ów glory hole dostrzegli jeszcze inną glorię – glorię ludzkich słabości, które dzielimy wszyscy.