Nikt nie zaprzecza, że Żołnierze Wyklęci starali się bronić Polski przed brutalną sowietyzacją. Walczyli z regularną Armią Czerwoną, żołnierzami Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego czy funkcjonariuszami Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Rzecz w tym, że ci sami ludzie równocześnie dokonywali mordów, gwałtów i rabunków na ludności cywilnej. To prawda, że nie wszyscy, i wielu było najprawdziwszymi bohaterami. Ale nie każdy zasługuje na to miano, bo zbrodni nic nie usprawiedliwia.
– Dziś wraca polska tradycja, wracają polskie wartości, wraca możliwość odbudowy wielkiej Rzeczpospolitej – mówił Antoni Macierewicz, nad grobem Józefa Kurasia ps. "Ogień".
"Ogień"
Józef Kuraś ps. "Ogień" - podhalańczyk, żołnierz Korpusu Ochrony Pogranicza, AK, Służby Zwycięstwu Polsce i Konfederacji Tatrzańskiej. Likwidator konfidentów niemieckich, który przeszedł do Batalionów Chłopskich i w ramach współpracy z Armią Ludową i sowiecką partyzantką oczerniał byłych kolegów z Armii Krajowej. Członek Milicji Obywatelskiej i szef Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Nowym Targu. W wojsku był jedynie kapralem, w AK podobno plutonowym, ubecy tytułowali go porucznikiem, a później sam ogłosił się majorem.
No i wiele można wybaczyć, zwłaszcza jeśli nie żyło się w czasach i realiach, w których żył "Ogień". Wiadomo jednak, że na plebanii kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa w Nowym Targu zjawiło się ośmiu mężczyzn, byłych żołnierzy Armii Krajowej z terenu Podhala, którzy na Biblię przysięgali, iż "Ogień" mordował niewinnych ludzi.
"Bury"
Romuald Rajs ps. „Bury” - kpr. konnego plutonu zwiadu 85 Pułku Piechoty, żołnierz ZWZ-AK, dowódca 1 kompanii szturmowej 3 Wileńskiej Brygady AK, dowódca 2 szwadronu 5 Wileńskiej Brygady AK i dowódca 3 Brygady Wileńskiej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego.
31 stycznia 1946 - oddział "Burego" zatrzymuje we wsi Łozice 40–50 chłopów posiadających najlepsze konie i wozy. Mieli służyć za podwody. Po drodze do Hajnówki wypuszczono część furmanów, którzy deklarowali, że są Polakami. W lesie koło miejscowości Puchały Stare, 30 białoruskich woźniców zostało przez ludzi "Burego" zamordowanych. Podobnie jak kolejne, blisko 50 mieszkańców wsi Zanie, Szpaki, Końcowizna i Zaleszczany.
"Szary"
Mieczysław Pazderski ps. "Szary" – lekarz, oficer Wojska Polskiego, Narodowej Organizacji Wojskowej, Ludowego Wojska Polskiego, kapitan Armii Krajowej i dowódca antykomunistycznego zgrupowania partyzanckiego Pogotowia Akcji Specjalnej Narodowych Siły Zbrojnych.
6 czerwca 1945 - 300-osobowy oddział pod dowództwem “Szarego” wkroczył do wioski Wierzchowiny. Część żołnierzy otoczyła zabudowania i rozpoczęła się rzeź. Zamordowano 194 mieszkańców wsi narodowości ukraińskiej, z czego 45 stanowili mężczyźni, 65 dzieci poniżej 11 roku życia. Nie obeszło się bez gwałtów. Po pacyfikacji zabrano się za rabowanie dobytku. Najstarsza ofiara miała 92 lata, najmłodsza 2 tygodnie.
W 1992 "Szary" został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Narodowego Czynu Wojskowego i Krzyżem Partyzanckim. Upamiętniająca go tablica znajduje się w kościele św. Eliasza w Lublinie.
"Wołyniak"
Józef Zadzierski ps. "Wołyniak" – w 1939 r. żołnierz Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Polesie" , członek Narodowej Organizacji Wojskowej i AK. Dowódca oddziału NOW.
W nocy z 17 na 18 kwietnia 1945 oddziały NOW otoczyły wieś Piskorowice. W miejscowej szkole zgromadzili się mieszkańcy Piskorowic i okolicznych wsi, którzy mieli zostać wysiedleni na Ukrainę. Komisji wysiedleńczej kazano się wynosić, razem z ochroną czerwonoarmistów. Większość osób w szkole została zastrzelona, w tym kobiety i dzieci. Część ciał pochowano, część wrzucono do rzeki, część porzucono tak jak leżały. Dokładna liczba ofiar nie jest znana, ale zamordowano ok. 170-180 osób.
"Szatan"
Ludwik Danielak. Pseudonimów wielu. Biuro Bezpieczeństwa Narodowego tworząc jego biogram, wybrało: "Szatan". - Gdy wybuchła wojna miał 17 lat. Nie brał udziału w walkach z Niemcami. W czasie okupacji pracował jako parobek w majątku niemieckim u państwa Adamczewskich. Tak przetrwał wojnę.
W 1945 r. Danielak ożenił się, a kilka dni po tym, został powołany do Ludowego Wojska Polskiego. Zdezerterował i nawiązał kontakt z Konspiracyjnym Wojskiem Polskim. Tam szybko wyrobił sobie opinię "pistoleta". Celował w egzekucjach ludzi, związanych z władzą narzuconą Polsce przez komunistów. Ale też w zdobywaniu pieniędzy dla towarzyszy walki. Napadał z bronią w ręku na spółdzielnie i kasjerów. W języku potrzebujących nazywa się to: "rekwizycja" - czyli już nie brzmi jak "rozbój".
Czyli jak ktoś biegnie, to można go zabić. Proste?
Ale żeby nie było tak łatwo, to znaleziono człowieka, którego tata był jedną z ofiar Danielaka. – Danielak miał jakiegoś kapusia w wydziale finansowym Starostwa Piotrkowskiego. Ojciec wiózł ze sobą ponad 30 tysięcy złotych. To miała być pomoc dla najbiedniejszych z terenu Bełchatowa. Danielak chciał przejąć te pieniądze, ale ojciec ich nie dał i za to został zastrzelony. Po przywiezieniu zwłok okazało się, że pieniądze te miał ukryte w swoich wysokich, sznurowanych butach – wyznał Wiktor Cybulski. – Jeszcze bym rozumiał, gdyby ofiary tej bandy zginęły w jakiejś walce – podsumował.
Wbrew rozkazom?
Zwykle czciciele tych ludzi, ba nawet niektórzy historycy, mówią, że owszem, do takich zdarzeń doszło, ale to nie oni wydali rozkazy. Trudno tu uciec od bolesnego skojarzenia ze słowami wielu niemieckich żołnierzy, którzy ze zbrodni tłumaczyli się zwrotem "ja tylko wykonywałem rozkazy". Ale to tylko jedna strona medalu, rzecz w tym, że to dowódca ponosi odpowiedzialność za swoich podwładnych. A jeszcze gorzej o nim świadczy, jeśli nie potrafi zdyscyplinować swoich ludzi, a ci robią co chcą wbrew jego woli i rozkazom.
13 kwietnia 1945 – Horeszkowice
Józef Skoczylas ps. "Wierzba" był członkiem oddziału NSZ pod dowództwem "Romana". Bardzo miał ochotę objąć tamtejsze gospodarstwo rolne po zamordowanych. Tyle, że zostało już ono obiecane ośmioosobowej rodzinie polskich przesiedleńców zza Buga. Ale wystarczyło przekonać dowódcę, że nowo przybyli to Ukraińcy.
Nie chodzi o to, żeby w czambuł potępiać żołnierzy zwanych dziś Wyklętymi. Szacuje się, że antykomunistyczna partyzantka walcząca z sowietyzacją powojennej Polski mogła liczyć nawet 180 tysięcy ludzi! Siłą rzeczy, nawet statystycznie rzecz ujmując, w takiej masie musiały znaleźć się, mówiąc delikatnie - czarne owce, a nazywając sprawę po imieniu - zwykli mordercy i bandyci. Zadziwiające i kompletnie niezrozumiałe jest, dlaczego właśnie oni stawiani są na niepodległościowym piedestale.
"Przeważnie strzelano bez wyboru, od najmniejszych dzieci do starców, taki był rozkaz »Szarego«. [...] Byłem przy taborze w momencie, gdy jakiś mężczyzna w średnim wieku uciekł. Strzeliłem do niego z karabinu i zabiłem go, poza tym nie zabiłem nikogo. Na naszym odcinku zostało zabitych do 80 ludzi"
Zeznania Eugeniusza Dudka ps. „Sikorka”
"Podczas akcji oddziału »Szarego« zdarzył się ponoć taki wypadek, że jeden z jego żołnierzy »Marynarz«, który nosił bródkę i wąsy, wszedł do mieszkania popa, ale pop uciekł, to on ubrał się w sutannę i zaczął chodzić po mieszkaniu i w tym momencie wpadli jego koledzy, a nie poznając go, zaczęli go bić, nim go rozpoznali to dobrze dostał od nich"
Józef Wodziński, autor książki „Ludwik Danielak. Legenda tej ziemi”
"Zabójstwa były wykonywane w związku z rozkazami KWP. Mordował tylko aktywnych komunistów. [...] Nie mogło zdarzyć się tak, że kogoś bez wyroku zabito. To się zdarzało tylko w akcji. Tak na przykład było z dyrektorem Glapińskim – dyrektorem Bełchatowskich Zakładów Przemysłu Bawełnianego. Glapiński zaczął uciekać. Skoro zaczął uciekać partyzanci uznali, że jest winny i zastrzelili go."
Akta śledcze Jana Fiduta, doniesienie informatora ps. "Faraon"
Było osiem osób, w tym jedna kobieta w ciąży [...] Kiedy wszystkich z tej rodziny pomordowano i już nikt nie żył, sama ta kobieta wciąż jeszcze się długo się rzucała. Doły były już wykopane, nie czekano na nią, zakopano żywcem.