
Nikt nie zaprzecza, że Żołnierze Wyklęci starali się bronić Polski przed brutalną sowietyzacją. Walczyli z regularną Armią Czerwoną, żołnierzami Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego czy funkcjonariuszami Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Rzecz w tym, że ci sami ludzie równocześnie dokonywali mordów, gwałtów i rabunków na ludności cywilnej. To prawda, że nie wszyscy, i wielu było najprawdziwszymi bohaterami. Ale nie każdy zasługuje na to miano, bo zbrodni nic nie usprawiedliwia.
Józef Kuraś ps. "Ogień" - podhalańczyk, żołnierz Korpusu Ochrony Pogranicza, AK, Służby Zwycięstwu Polsce i Konfederacji Tatrzańskiej. Likwidator konfidentów niemieckich, który przeszedł do Batalionów Chłopskich i w ramach współpracy z Armią Ludową i sowiecką partyzantką oczerniał byłych kolegów z Armii Krajowej. Członek Milicji Obywatelskiej i szef Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Nowym Targu. W wojsku był jedynie kapralem, w AK podobno plutonowym, ubecy tytułowali go porucznikiem, a później sam ogłosił się majorem.
Romuald Rajs ps. „Bury” - kpr. konnego plutonu zwiadu 85 Pułku Piechoty, żołnierz ZWZ-AK, dowódca 1 kompanii szturmowej 3 Wileńskiej Brygady AK, dowódca 2 szwadronu 5 Wileńskiej Brygady AK i dowódca 3 Brygady Wileńskiej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego.
31 stycznia 1946 - oddział "Burego" zatrzymuje we wsi Łozice 40–50 chłopów posiadających najlepsze konie i wozy. Mieli służyć za podwody. Po drodze do Hajnówki wypuszczono część furmanów, którzy deklarowali, że są Polakami. W lesie koło miejscowości Puchały Stare, 30 białoruskich woźniców zostało przez ludzi "Burego" zamordowanych. Podobnie jak kolejne, blisko 50 mieszkańców wsi Zanie, Szpaki, Końcowizna i Zaleszczany.
Mieczysław Pazderski ps. "Szary" – lekarz, oficer Wojska Polskiego, Narodowej Organizacji Wojskowej, Ludowego Wojska Polskiego, kapitan Armii Krajowej i dowódca antykomunistycznego zgrupowania partyzanckiego Pogotowia Akcji Specjalnej Narodowych Siły Zbrojnych.
6 czerwca 1945 - 300-osobowy oddział pod dowództwem “Szarego” wkroczył do wioski Wierzchowiny. Część żołnierzy otoczyła zabudowania i rozpoczęła się rzeź. Zamordowano 194 mieszkańców wsi narodowości ukraińskiej, z czego 45 stanowili mężczyźni, 65 dzieci poniżej 11 roku życia. Nie obeszło się bez gwałtów. Po pacyfikacji zabrano się za rabowanie dobytku. Najstarsza ofiara miała 92 lata, najmłodsza 2 tygodnie.
"Przeważnie strzelano bez wyboru, od najmniejszych dzieci do starców, taki był rozkaz »Szarego«. [...] Byłem przy taborze w momencie, gdy jakiś mężczyzna w średnim wieku uciekł. Strzeliłem do niego z karabinu i zabiłem go, poza tym nie zabiłem nikogo. Na naszym odcinku zostało zabitych do 80 ludzi"
"Podczas akcji oddziału »Szarego« zdarzył się ponoć taki wypadek, że jeden z jego żołnierzy »Marynarz«, który nosił bródkę i wąsy, wszedł do mieszkania popa, ale pop uciekł, to on ubrał się w sutannę i zaczął chodzić po mieszkaniu i w tym momencie wpadli jego koledzy, a nie poznając go, zaczęli go bić, nim go rozpoznali to dobrze dostał od nich"
Józef Zadzierski ps. "Wołyniak" – w 1939 r. żołnierz Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Polesie" , członek Narodowej Organizacji Wojskowej i AK. Dowódca oddziału NOW.
Ludwik Danielak. Pseudonimów wielu. Biuro Bezpieczeństwa Narodowego tworząc jego biogram, wybrało: "Szatan". - Gdy wybuchła wojna miał 17 lat. Nie brał udziału w walkach z Niemcami. W czasie okupacji pracował jako parobek w majątku niemieckim u państwa Adamczewskich. Tak przetrwał wojnę.
"Zabójstwa były wykonywane w związku z rozkazami KWP. Mordował tylko aktywnych komunistów. [...] Nie mogło zdarzyć się tak, że kogoś bez wyroku zabito. To się zdarzało tylko w akcji. Tak na przykład było z dyrektorem Glapińskim – dyrektorem Bełchatowskich Zakładów Przemysłu Bawełnianego. Glapiński zaczął uciekać. Skoro zaczął uciekać partyzanci uznali, że jest winny i zastrzelili go."
Zwykle czciciele tych ludzi, ba nawet niektórzy historycy, mówią, że owszem, do takich zdarzeń doszło, ale to nie oni wydali rozkazy. Trudno tu uciec od bolesnego skojarzenia ze słowami wielu niemieckich żołnierzy, którzy ze zbrodni tłumaczyli się zwrotem "ja tylko wykonywałem rozkazy". Ale to tylko jedna strona medalu, rzecz w tym, że to dowódca ponosi odpowiedzialność za swoich podwładnych. A jeszcze gorzej o nim świadczy, jeśli nie potrafi zdyscyplinować swoich ludzi, a ci robią co chcą wbrew jego woli i rozkazom.
Józef Skoczylas ps. "Wierzba" był członkiem oddziału NSZ pod dowództwem "Romana". Bardzo miał ochotę objąć tamtejsze gospodarstwo rolne po zamordowanych. Tyle, że zostało już ono obiecane ośmioosobowej rodzinie polskich przesiedleńców zza Buga. Ale wystarczyło przekonać dowódcę, że nowo przybyli to Ukraińcy.
Było osiem osób, w tym jedna kobieta w ciąży [...] Kiedy wszystkich z tej rodziny pomordowano i już nikt nie żył, sama ta kobieta wciąż jeszcze się długo się rzucała. Doły były już wykopane, nie czekano na nią, zakopano żywcem.
Nie chodzi o to, żeby w czambuł potępiać żołnierzy zwanych dziś Wyklętymi. Szacuje się, że antykomunistyczna partyzantka walcząca z sowietyzacją powojennej Polski mogła liczyć nawet 180 tysięcy ludzi! Siłą rzeczy, nawet statystycznie rzecz ujmując, w takiej masie musiały znaleźć się, mówiąc delikatnie - czarne owce, a nazywając sprawę po imieniu - zwykli mordercy i bandyci. Zadziwiające i kompletnie niezrozumiałe jest, dlaczego właśnie oni stawiani są na niepodległościowym piedestale.
Napisz do autora: przemyslaw.penconek@natemat.pl
