Leczyły, karmiły, nosiły meldunki, łagodziły napięcia i obyczaje, ale i strzelały. Komuniści polowali na nie na równi z ich kolegami. – Skazywano je na wyroki śmierci, które wykonywano. Przykład Danuty Siedzikówny ps."Inka" jest najbardziej znany, ale ona niestety nie była jedyna. Prawdopodobnie jedną z nich poprowadzono pod mur, gdy była w ciąży. Niejedną skazano na wieloletnie więzienie właściwie za nic, choćby za przyniesienie prowiantu ukochanemu – opowiada historyk Szymon Nowak, który badał i opisał życiorysy "Dziewczyn Wyklętych".
"Lalek", "Warszszyc", "Łupaszka" - na hasło - Żołnierze Wyklęci każdy reaguje skojarzeniem z męskimi, tymi czy innymi, pseudonimami. Panu udało się zebrać materiały aż do dwóch książek o kobietach, które walczyły w powojennym podziemiu antykomunistycznym.
No tak, w "Dziewczynach Wyklętych" są sylwetki w sumie 32 kobiet. Ale oczywiście było ich znacznie więcej. Nikt tego nigdy nie policzył dokładnie, bo przecież trudno powiedzieć, czy do tego podziemia zaliczyć tylko kobiety, które były fizycznie w oddziale, czy także takie, które udzielały im pomocy we własnych domach. Dawały kwatery, ukrywały, przechowywały rannych, dostarczały żywność. Ale gdyby spojrzeć tylko na te, które były "w lesie", to można się pokusić, że było ich mniej więcej dwie na osiemdziesięciu mężczyzn.
Ocenia się, że wyklętych mogło być nawet 180 tys., a więc sporo było tych dziewczyn. Skąd się brały?
Wiele z nich było w oddziałach partyzantki antyniemieckiej, a jeśli ich koledzy zostawali w lesie, to i one siłą rzeczy zostawały. Zresztą, często któryś z chłopaków był narzeczonym czy mężem, więc tym bardziej nie miały ochoty go zostawiać. No i co niezwykle ważne, przecież one doskonale widziały, co się dzieje w tej niby wyzwolonej Polsce. Jak władza traktuje ich kolegów, których zachęca do tego, żeby się ujawnili i żyli "normalnie". Nagle byli aresztowani, trafiali do UB-eckich katowni, dostawali wyroki śmierci. Więc czuły, że mimo końca wojny, walka trwa nadal.
Co dziewczyny robiły w lesie? To ciężkie życie, a do tego dookoła sami faceci.
Cywilizowały ich. To nie żart, trzeba pamiętać, że w tamtych czasach panowała inna moralność niż dziś, więc nie było jakiegoś "napięcia" w relacjach damsko męskich. Zresztą, dziś też, gdy w dużej grupie jest tylko kilka kobiet, to mężczyźni starają się wywrzeć na nich jak najlepsze wrażenie. Są kulturalniejsi niż w swoim własnym gronie. Była taka sytuacja związana z Danutą Siedzikówną ps. "Inka". Gdy ranny został jej dowódca, leśni chcieli w odwecie rozstrzelać komunistycznych jeńców. Spotkało to jednak tylko dwóch UB-eków. Przypuszczam, że to właśnie obecność "Inki" sprawiła, że pozostałych oszczędzono. Ona zostawiła zresztą rannym opatrunki.
Dziewczyny były więc głównie sanitariuszkami?
Przede wszystkim, ale nie tylko. Oczywiście opiekowały się rannymi, ale też dbały o higienę żołnierzy. Załatwiały zaopatrzenie no i przenosiły rozkazy, były kurierkami. Właśnie w czasie takiej misji, w wyniku zdrady złapano "Inkę".
No właśnie, "Inka", jeśli już uświadomimy sobie istnienie Dziewczyn Wyklętych, to pierwsze skojarzenie to właśnie Danuta Siedzikówna. Dlaczego to ona weszła do publicznej świadomości?
W grę wchodzi kilka rzeczy. Przede wszystkim to, że strzałem w głowę zamordowano dziewczynę, która miała zaledwie 17 lat. Nawet komunistyczne prawo nie dopuszczało, by skazać na śmierć osobę niepełnoletnią. A ją zabito. Do tego dochodzi historia tego, że jej matkę rozstrzelało Gestapo, a ojciec, którego sowieci zesłali do łagru, dołączył się do armii Andersa, ale zmarł z wycieńczenia. Do tego, do końca nie poszła na układ z komunistami, co być może mogło jej uratować życie. Nikogo nie wydała. To imponuje i zapada w pamięć. Nawet żołnierze Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego wybrani do jej plutonu egzekucyjnego, celowo spudłowali. Strzałem w głowę zabił ją dopiero ich dowódca.
Nie walczyła z bronią w ręku, a została rozstrzelana
Brzmi strasznie, prawda? Zresztą nie ona jedyna. Można wspomnieć o Helenie Wardal ps. "Ramzesowa". Ona nie angażowała się w nic poważnego, była tylko kurierką. UB złapało ją w mieszkaniu jej znajomego, którego obserwowali. Znaleziono przy niej zamkniętą kopertę, w której był rozkaz wyroku śmierci na jakimś konfidencie czy kimś takim. Nie miała pojęcia, co jest w środku. Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Komunistów nie obchodziło, że ma dwójkę małych dzieci, a jej mąż został rozstrzelany w czasie okupacji przez Niemców. Została rozstrzelana przez oprawców z UB.
Trudno znaleźć słowo komentarza...
Były też może mniej drastyczne, ale zupełnie kuriozalne wyroki. Pewna zupełnie nie związana z konspiracją dziewczyna zakochała się w chłopaku z lasu. Na spotkanie z nim przyniosła litr wódki i kawałek kiełbasy, co jest wyraźnie zapisane w aktach sprawy i przy wyroku. Bo wytoczono jej proces, a wyrok brzmiał 6 lat więzienia.
A były dziewczyny walczące z bronią w ręku?
Oczywiście. Choćby Helena Motylkówna ps. "Dziuńka". Na dodatek należała do tych dziewczyn, które nie brały udziału w partyzantce antyniemieckiej. Do samodzielnego oddziału Franciszka Olszówki ps. "Otto" dołączyła właśnie jako do podziemia antykomunistycznego. Wzięła udział w akcji na pociąg, w której zastrzelono 9 czerwonoarmistów i zginął jeden żołnierz polski. Skazano ją za to na śmierć. Jeden z więźniów, który widział przez okno jak prowadzono ją na egzekucję, twierdził później, że była wtedy w ciąży.
Zanim doszło do procesu, trafiały w ręce śledczych. Były traktowane lepiej niż mężczyźni?
Wręcz przeciwnie. Proszę pamiętać, że to byli zwyrodnialcy. Kobiety traktowali gorzej niż mężczyzn. Jedna z nich, Władysława Więcław, trafiła w ręce śledczych niedługo po urodzeniu dziecka. Ciągle miała pokarm i to w olbrzymich ilościach, nie dość, że trzymano ją w karcerze wypełnionym wodą, to cała była w tym pokarmie. Dopiero po wielu prośbach przysłali jej jakiegoś felczera, który dał jej lekarstwa na zatrzymanie laktacji. Inną UB-ek chciał zgwałcić w czasie przesłuchania, uciekała po całym pokoju, a w końcu kopnęła go w krocze i sobie odpuścił , po czym wysłał ją do celi. Tyle że najwyraźniej mu nie przeszło, bo za chwilę wyciągnięto z celi kolejną dziewczynę. Czy z tamtą mu się udało, tego nie wiemy.
Rozmawiał pan z kilkoma z kobiet, które przeszły przez katownie i więzienia UB
Tak, i żadna nie żałuje, że zdecydowała się na walkę, zamiast wybrać spokojne życie w cywilu, nawet pomimo konsekwencji, jakie je za to spotkały. Dziś to one tryumfują, a oprawcy, którzy chcieli, by Polacy o nich zapomnieli, trafili na śmietnik historii. To one są prawdziwymi bohaterkami.