Nie będzie holenderskiej "dobrej zmiany". W wyborach parlamentarnych w Holandii wyraźne zwycięstwo odniosła rządząca liberalna Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) premiera Marka Ruttego, a nie – jak spodziewało się wielu – populiści z Partii Wolności (PVV) Geerta Wildersa. Ta formacja zajęła drugie miejsce, ale notuje znaczą stratę do zwycięzców i tylko niewielką przewagę nad resztą konkurencji.
Holenderska partia rządząca zdobyła aż 33 mandaty. Drugie miejsce przypadło skrajnie prawicowej ekipie Geerta Wildersa z PVV, jednak zajmie ona jedynie 20 miejsc w Tweede Kamer. Na trzecim miejscu ex aequo znaleźli się chadecy z Apelu Chrześcijańsko-Demokratycznego (CDA) i liberałowie z Demokraci 66 (D66) . Te formacje obejmują po 19 mandatów.
Dzięki wywalczeniu 14 miejsc w parlamencie na czwartym miejscu również ex aequo uplasowały się Zielona Lewica (GL) i Partia Socjalistyczna (SP). Współtworzący obecną koalicję rządzącą socjaldemokraci z Partii Pracy (PvdA) zdobyli w tych wyborach jedynie 9 mandatów. Pozostałe 22 miejsca w Tweede Kamer zajmą przedstawiciele jeszcze kilku innych, marginalnych ugrupowań. W tym członkowie Partii na rzecz Zwierząt (PvdD), która odniosła najlepszy w historii wynik i obejmie "aż" 5 mandatów".
Mark Rutte do sformowania swojego trzeciego gabinetu będzie potrzebował kilku nowych koalicjantów. Takie wyniki holenderskich wyborów nie zmuszają go jednak do tego, by władzą musiał podzielić się z Geertem Wildersem i spółką.