Dramat, Polacy nie czytają książek, trzeba ich leczyć z tego wstrętu, bo będziemy zacofanym społeczeństwem tumanów i analfabetów. Rzecz jasna takie leczenie jest drogie. W najbliższych latach na zachęcanie do czytania książek zapłacimy 660 mln złotych. Wyniki czytelnictwa pogarszają się – kto wie może trzeba będzie wydać na to jeszcze więcej pieniędzy.
Czytam raport Biblioteki Narodowej i wcale nie widzę dramatu czytelnictwa (o tym kilka akapitów dalej). Co więcej, Allegro największy dom towarowy w Polsce właśnie doniósł mi, o kolejnym rekordzie sprzedaży – 6,92 miliona książek. Bonito.pl najpopularniejsza księgarnia w Polsce też kwitnie. W ubiegłym roku sprzedano tam książki za 150 mln złotych (około 10 mln egzemplarzy). Jej założyciel Wojciech Mazia w tym roku zakłada osiągnięcie nieprawdopodobnego wyniku – chce sprzedać książki za 205 mln zł.
To wszystko w kraju, w którym podobno czytelnictwo leci na łeb, a w Bibliotece Narodowej co roku biją dzwony trwogi. Podobnie zresztą zwariowała Biedronka, prowadząca sprzedaż książek od 2009 roku. Całkiem charytatywnie, bo akceptując straty i półki zajęte bezużytecznym towarem. W najbliższy weekend kupicie tam tytuły: „Wichrowe wzgórza” E. Bronte, „Mistrz i Małgorzata” M. Bułhakowa, „Lolita” V. Nabokowa, „Sto lat samotności” i „Miłość w czasach zarazy” G.G. Marqueza, „Gra w klasy” J. Cortazara.
Czego nie przeczytacie w raporcie Biblioteki Narodowej? Łączny nakład wydanych w Polsce książek to około 100 mln egzemplarzy (dane Instytutu Książki) – co daje 2,5 książki na Polaka. Jeśli nie znajdują one nabywców to znowu oznaczałoby, że 40 tys. wydawnictw to grupa szaleńców produkujących makulaturę. Podważanie tym argumentem badań Biblioteki Narodowej byłoby dużym uproszczeniem. Przecież grupie analfabetów może towarzyszyć grupa zaangażowanych czytelników, który kupują po 10 książek w roku i w ten sposób odpowiadają za zyski Allegro, Bonito i innych. Wróćmy do badaczy przepowiadających umysłowy upadek Polaków.
Kogo bibliotekarze zaliczają do nieczytających?
W raporcie (strona19) scharakteryzowali oni grupę "generalnie nieczytających". To najbardziej liczna grupa wśród Polaków (48 procent).
Jest też 5 procentowa grupa osób "nieczytających książek". To zazwyczaj dziadkowie, słabo wykształceni robotnicy, a także menedżerowie. Tym ostatnim bibliotekarze wbijają szpilę: "Jeżeli weźmiemy pod uwagę deklarowany dochód i ilość zgromadzonych dóbr, to całkiem nieźle radzą sobie w życiu". Oto charakterystyka tej grupy.
Jak właśnie przeczytaliście do "nieczytającej połowy Polaków" autorzy raportu zaliczają osoby które kupują książki Dana Browna, albo "perfekcyjnej" Małgorzaty Rozenek oraz czytają prasę, a także teksty w internecie. Dlaczego czytamy coraz mniej przewracając papierowe strony książek? Autorzy sami dają prostą odpowiedź: "to nieuchronne zmiany cywilizacyjne". Opisują też zjawisko...
"Blogi zamiast książek"
Menedżerowie nie czytają książek o zarządzaniu, rachunkowości i finansach, bo te same wartościowe treści znajdują w eksperckich blogach internetowych. Podam prosty przykład: zamiast czytać książkę pt. "ZUS ... Vademecum płatnika" mogę znaleźć te same przepisy i formularze, na blogu zus.pox.pl, albo wchodząc na stronę Katarzyny Kalaty, niedoszłej prezes ZUS. Zupełnie za darmo, zamiast książki za 46 złotych, która za rok będzie już nieaktualna.
Przypomina to biznesowy case bankowców. Kilkanaście lat temu ku swojemu zdumieniu stwierdzili, że w ewolucji usług bankowych w Polsce pominięto etap papierowych czeków. Książeczki czekowe wciąż istniejące w krajach Europy Zachodniej w Polsce można już obejrzeć raczej w filmach. Według organizacji Visa pod względem płatności elektronicznych i płatności zbliżeniowych Polacy są w światowej czołówce.
Może więc jesteśmy w czołówce społeczeństw informacyjnych? Bingo! Raport Biblioteki Narodowej: "Wyniki badań pozwalają mówić o tym, że z biegiem czasu coraz mniej osób czyta prasę papierową, a coraz więcej korzysta z prasy elektronicznej oraz internetowych serwisów informacyjnych. Ponadto wiadomości w internecie czytamy częściej niż w prasie drukowanej".
Czyli jednak czytamy! I tu zgadzam się z autorami raportu, jak ktoś kto chce znaleźć dobry tekst w internecie musi poświęcić czas i trochę wysiłku na jego znalezienie. Już samo to powoduje, że czyta, brnie przez Google, wysila szare komórki.
Im gorzej, tym więcej pieniędzy
Dlaczego więc Biblioteka Narodowa co roku włącza syreny alarmowe? Napiszę, co o tym sądzę, chociaż palce bolą. Ministerstwo Kultury w ciągu ostatnich czterech lat czterokrotnie zwiększyło wydatki na czytelnictwo. Na lata 2016-20 Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa ma ponad 660 mln zł. Nie byłoby takich pieniędzy do zagospodarowania, gdyby nie ów "dramatyczny poziom czytelnictwa w Polsce". Nie jest to zarzut do samych autorów raportu, lecz tych, którzy później opracowali jego powielany w mediach skrót: "zaledwie 37 procent Polaków przeczytało jakąkolwiek książkę, reszta to ciemna masa".
Tymczasem przekonywanie tych, którzy nie lubią książek do ich czytania to pieniądze wyrzucone w błoto. Bibliotekarze sami to przyznali. "na grupę nieczytających typowe formy promocji czytelnictwa będą oddziaływać z potencjalnie mizernym skutkiem, ponieważ strukturalne i biograficzne czynniki sprzyjające nieczytaniu są w tym przypadku wzmacniane przez negatywne emocje towarzyszące lekturze książek".
Rodzynkiem okazał się JEDEN z ponad 3 tys. respondentów. Mieszkający na wsi, 29-letni robotnik zwierzył się że "bardzo nie lubi czytać książek" ale wrócił do literatury dzięki audiobokom. W ten sposób zapoznał się "Dziewczyną z pociągu" Pauli Hawkins, Jeszcze jeden oddech Paula Kalanithi, "Beksińscy. Portret podwójny" Magdaleny Grzebałkowskiej, a powieść "Król" Szczepana Twardocha pobrał sobie z sieci nielegalnie.
Są to osoby, które nawet jeśli czasem coś czytają, to robią to sporadycznie, sięgając po prasę lokalną lub tabloidy. To, co je wyróżnia, to emocjonalne odrzucenie lektury, a zwłaszcza książek. Nie czytają i nie lubią tego robić, choć pewnie czasem zdarza im się zrobić wyjątek dla jakichś książek funkcjonalnych czy autorów w stylu E. L. James lub Dan Brown.
Biblioteka Narodowa
Czytają, tyle że nie są to książki. Deklarują, że nie lubią czytać książek. Zdarza im się książki kupować, w stosunku do poprzedniej grupy więcej mają ich w swoich domach. Czytają całkiem intensywnie, zwłaszcza w internecie, sięgając również po prasę. Są grupą, która najczęściej i najintensywniej czyta po to, aby być na bieżąco z aktualnymi wydarzeniami.