Nie milkną echa ostrych starć manifestacji Komitetu Obrony Demokracji i bojówek ONR-u do których doszło w Radomiu. Świadkowie i uczestnicy demonstracji twierdzą, że na miejscu nie było ani jednego policjanta. Minister spraw wewnętrznych twierdzi coś zupełnie innego.
Pokojowa demonstracja KOD, która przeszła przez ulicę Radomia w rocznicę stłumieni robotniczych strajków przez władzę PRL w 1976 oku została zaatakowana przez bojówki związane z ONR-em i Młodzieżą Wszechpolską. Uczestnicy demonstracji twierdzą, że na miejscu nie było ani jednego policjanta, a pierwsze patrole zjawiły się dopiero 30 minut po zakończeniu starć.
Innego zdania jest minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak, który w "Sygnałach Dnia" w radiowej "Jedynce" przedstawił zupełnie inną wersję wydarzeń. Co prawda, minister zapowiada kontrolę i wyciągnięcie konsekwencji ze sposobu zabezpieczenia demonstracji, jednak twierdzi, że "wbrew temu, co można przeczytać w mediach związanych z opozycją, policja była na miejscu."
Dodał także, że do bójki doszło z powodu "nieprzestrzegania znowelizowanej ustawy o zgromadzeniach". Minister Mariusz Błaszczak twierdzi, że "jeżeli byłby przestrzegany zapis o 100 metrach dzielących obie manifestacje, do starć na pewno by nie doszło".
Nagrania i zdjęcia z zajść w Radomiu przeczą jednak wersji ministra MSWiA. Widać na nich, że na miejscu nie było ani jednego policjanta, który mógłby zapanować na wydarzeniami.
Przypomnijmy, ze każda zgłoszona manifestacja ma prawo do obstawy policji.
źródło: Polskie Radio PR1