Do spuścizny Lecha Kaczyńskiego obecni rządzący odwołują się równie często, co uciekających przed wojną i biedą uchodźców zrównują z terrorystami tylko ze względu na ich religię i odcień skóry. O tym, że te dwie postawy stoją ze sobą w niezwykłej sprzeczności jednym facebookowym postem właśnie dobitnie przypomniał dziennikarz "Gazety Wyborczej" Adam Wajrak.
– Musielibyśmy zmienić całkowicie naszą kulturę, radykalnie obniżyć poziom bezpieczeństwa w naszym kraju, bynajmniej nie chodzi tylko o terroryzm, bo tych zagrożeń jest oczywiście więcej, co oznacza swojego rodzaju katastrofy społeczne – tak odmowę pomocy uchodźcom tłumaczył Jarosław Kaczyński. – Rząd Prawa i Sprawiedliwości działa w imieniu obywateli naszego kraju, bo przyjmowanie uchodźców zaprowadzi Polskę do katastrofy społecznej – straszył szef MSWiA Mariusz Błaszczak. – Nie ma możliwości przyjmowania uchodźców, takie jest stanowisko rządu – powtarza jak mantrę premier Beata Szydło.
Jak ma się to do spuścizny prezydenta Lecha Kaczyńskiego, która rzekomo jest podstawą "dobrej zmiany"? Nijak! I właśnie dobitnie przypomina o tym Adam Wajrak, który w piątek na Facebooku opublikował krótki post, do którego załączył artykuł sprzed 10 lat. Artykuł ten opatrzony jest niezwykle wymownym tytułem i zdjęciem, a opowiada o tym, jak do ludzi uciekających przed wojną i biedą podchodziła Pierwsza Dama Maria Kaczyńska.
– Tu teraz jest jej dom – małżonka Lecha Kaczyńskiego powiedziała o Kamisie Dżamaldinow. Ta uchodźczyni z Czeczenii próbując nielegalnie pokonać granicę straciła trójkę dzieci, które nie wytrzymały marszu przez Bieszczady i zamarzły. – Powiedziałam, że postaramy się pomóc, że będziemy starali się zorganizować jej życie tutaj. Od niej zależy czy dostanie status uchodźcy, bo my pomożemy. Polska jak najbardziej chce pomóc, otoczyć ją opieką – tak uchodźców traktowała Maria Kaczyńska.
I dodajmy, że Pierwsza Dama obietnic złożonych Kamisie Dżamaldinow dotrzymała. Czeczenka wraz z mężem i synem (jej jedynym dzieckiem, które przeżyło) trafili do wielkopolskiego Wolsztyna. Na kilka lat znaleźli tam bezpieczny dom i pracę, po czym postanowili spróbować ułożyć sobie życie na nowo w ojczyźnie i wrócili do odzyskującej wówczas pewną stabilizację Czeczenii.