Młodzi-dorośli już za chwilę będą przyszłością narodu. Studenci od zawsze byli specyficzną grupą społeczną. Trochę szanowani i popierani, trochę pogardzani, ale zawsze dumni i pewni siebie. Tyle tylko, że kiedyś studenci potrafili nawet walczyć z systemem. Teraz również walczą... głównie o lajki w serwisach społecznościowych.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Dla wielu studentów, zakończenie szkoły średniej, to pierwsza okazja na zachłyśniecie się dorosłym życiem. Opuszczają rodzinne gniazda i ruszają w świat, nie muszą już słuchać się "starych" i traktować domu jak hotelu. Akademiki, imprezy, juwenalia - to teraz główna część ich egzystencji. Ah... i jeszcze studiowanie! Ale przecież "nie ma spiny, są drugie terminy" lub mówiąc współczesnym językiem: YOLO (ang. you only live once - żyje się tylko raz)!
Snapchatologia stosowana
Obecne pokolenie wychowało się w szerokopasmowym internecie, a media społecznościowe to ich żywioł. Młodzi, którzy przez pół dnia ślęczą z twarzą w smartfonach wskakują na głęboką wodę jaką jest przecież studiowanie. A że uczelnie są mało "cool", a "Wyższa Szkoła Robienia Hałasu" jest fikcją to potem wychodzą takie kwiatki jak zdjęcia do legitymacji studenckich wprost ze Snapchata.
Takie rzeczy to oczywiście nic nowego. Kilka dni temu 31 urodziny świętował najsłynniejszy słynny kibic Legii, którego zdjęcie również obiegło internet lata temu. W podpisie literkę "L" wpisał w kółko nawiązując do symbolu swojej ukochanej drużyny. Sam miałem na studiach znajomego, który do indeksu dał własnoręcznie wydrukowane, rozpikselowane zdjęcie. I jakoś to przeszło.
Nie można jednak oceniać współczesnych studentów po zdjęciach w legitymacji. Każda generacja ma swoje dziwactwa. Czy obecna więc bardzo różni się od poprzednich? Na pewno różni się ilością. Przez niż demograficzny dostają się całe masy. Kiedyś bycie studentem było czymś elitarnym. A wiadomo, że ilość nie znaczy jakość.
"Pokolenie YOLO i szerzej kultura cyfrowych tubylców podłączonych na stałe do Sieci oczywiście dokłada swoją cegiełkę do tej sytuacji - z każdym nowym ekranem, oknem na świat, zachodzi stopniowa zmiana w percepcji, porządkowaniu i kategoryzowaniu doświadczenia, w tym również doświadczenia uczenia się. Stąd po części wolne przejście od kształcenia w stronę wiedzy, ku kształceniu kompetencji i postaw - pewnego zestawu umiejętności." "Pamiętać jednak trzeba, że taka obserwacja jest zewnętrzna i bazuje w pewnym stopniu na deklaratywno-sentymentalnej postawie - my(starzy) kontra oni (młodzi), czyli dykteryjek zaczynających się od "no, wiesz za moich czasów to było inaczej".
Każde pokolenie studentów jest inne. Inne nie znaczy gorsze. Współcześni mają inne wartości, ale i inny punkt wyjścia. Ich życie toczy się w internecie, więc w realnym świecie gorzej sobie radzą. Jednak to właśnie współczesny idzie w stronę wirtualnej sieci, więc z pewnością będą na niego gotowi. Sebastian Grochala oprócz tego, że jest rzecznikiem łódzkiego MPK, prowadzi też zajęcia na studiach i jest opiekunem praktyk. Ma "tradycyjne" podejście do studentów, ale wynika to z jego obserwacji i braku "błysku w oku" u jego podopiecznych. – Kiedy odbywam pierwsze spotkanie ze studentem i pytam go, czego chciałby się nauczyć, co obserwować, jaką wiedzę i umiejętności chciałby „wynieść” z praktyk – na twarzach najczęściej widzę niestety pustkę, brak pomysłu i oczekiwanie wprost, żebym to ja coś wymyślił i zlecił a dodatkowo najlepiej powiedział krok po kroku co i jak należy zrobić.
Studiowanie a "studentowanie"
Współcześni studenci z pewnością umieją szukać informacji. Co z tego, gdy tak naprawdę brak im celu czy autorytetów. Branżowy magazyn "Press" przeprowadził badanie wśród studentów dziennikarstwa pod hasłem "Kto nas zastąpi?". Większość żaków chce pracować w zawodzie, ale i niemal połowa nie ogląda TV tylko wiedzę czerpie... z Facebooka. Przyszłość mediów może być więc zagrożona jeszcze bardziej niż teraz. Do dyskusji pod artykułem włączyli się też sami studenci.
Spytałem również o zdanie znajomego "wiecznego" studenta. Ma informacje z pierwszej ręki jako że niemal pół życia spędził na uczelni. Zaczynał od politologii, gdzie "było mnóstwo dziewczyn, które chodziły na imprezy częściej niż na wykłady" – Kiedy szedłem na studia w 2003 roku już wtedy wielu studentów nie wiedziało co robi na wydziale – nie miało pojęcia dlaczego chce studiować i co robić w życiu. Teraz musi być jeszcze gorzej. Wielu obojętne jest to, co studiuje. Ważny jest dyplom i w miarę bezproblemowe "studiowanie". Myślę, że inaczej może być na Politechnikach – Bo on specjalizował się w kierunkach humanistycznych.
Uczelnie nie nadążają za światem wirtualnym
Politechnika różni się moim zdaniem tym, że łatwiej się na nią dostać, ale trudniej utrzymać. Czyli zupełnie inaczej niż na Uniwersytecie. Oczywiście mówimy o popularnych kierunkach. Po Politechnice też łatwiej znaleźć pracę, tak jak i po zawodówkach. Samo podejście do studiowania jest takie samo. Uczelnie nie nadążają za współczesnym światem, a przez to i potencjał młodych jest niewykorzystywany w pełni. Przecież po co w dzisiejszych czasach kuć książkę na blachę jak można ją w sekundę znaleźć w internecie? No można, ale co dalej?
– Młodzież doskonale wie, gdzie można znaleźć informacje i korzysta głównie ze źródeł internetowych. Ich jakość to zupełnie inna sprawa i kłopot w tym, że studenci się nad nie zastanawiają – mówi dr inż. Bogdan Żółtowski z Politechniki Łódzkiej – młodzież ma przez to problem z przyswajaniem wiedzy skanalizowanej, zdefiniowanej. Nie odróżnia "ziarna od plew" – tłumaczy wykładowca. Kształcenie po prostu za wolno reaguje na otaczający świat, a to nie znaczy, że współczesna młodzież jest gorsza od tej np. 20 lat temu. Zna języki obce, umie obsługiwać nowe technologie, ale jest bardziej "zagubiona". Przy każdej zmianie pokoleniowej jest narzekanie osób, które mają to już za sobą. Tylko, że ci narzekający powinni dawać dobry przykład – nie możemy skazywać młodych na czerpanie wzorców ze świata showbiznesu czy polityki!
"Mityczna pani z dziekanatu" również nie obawia się o przyszłość młodych. Zapytałem co myśli o współczesnych studentach Dorota Aleksowską z łódzkiej Filmówki – Mamy cudowną młodzież! – przyznaje i również ona widzi problem systemie edukacji – Ja nie mam do studentów pretensji, że są mało oczytani czy robią błędy ortograficzne. Ani podstawówka ani liceum tego od nich nie wymaga, a matura jest w formie testu i wypracowania na kilka zdań. Jeśli na studiach znajdą autorytet – to ja się o nich nie boję. Wykładowcy i "panie z dziekanatu" są własnie od tego by ich trochę utemperować. Każdy dojrzewa w swoim czasie – mówi Dorota Aleksowska.
Nawet jeśli współczesne pokolenie ma przed sobą przyszłość, to kolejne: post-gimnazjalne może mieć gorzej. Po wakacjach cofamy się z systemem o ponad dekadę. Gimnazja miały wyrównywać szanse młodych. Zamiast izolacji miast od wsi, uczniowie razem się zmagali z nauką, nawet jeśli musiały dojeżdżać wiele kilometrów gimbusami. Teraz znów wiejskie szkoły z uboższą bazą i nauczycielami "gorszego sortu" będą miały przygotowywać młodych do uczelni wyższych. Jeśli teraz jest z tym problem, to co dopiero będzie za kilka lat. Jednak po co się martwić na zapas? Lepiej zacytować współczesną młodzież: YOLO!
Reklama.
dr Michał Wróblewski
Wydział Filologiczny UŁ
"Wystarczy prosta zależność: jeśli przyjąć, że kilkukrotnie zwiększyła się liczebność studentów, natomiast statystycznie liczba ludzi kreatywnych, geniuszy i jednostek "przecudnych, mądrych, pracowitych" jest od dekad w społeczeństwie niezmienna, to efektem musi być "intelektualna pauperyzacja" tego szacownego grona. Dobrych studentów jest ciągle wielu, tylko że częstokroć rozpływają się oni w cienkiej zupie ogółu"
Sebastian Grochala
Rzecznik MPK
"Współcześni studenci obracają się w świecie w dużej mierze wirtualnym, co z pewnością przekłada się na przykład na problem budowania relacji z drugim człowiekiem i idące w ślad za tym trudności w skutecznym komunikowaniu się. Dostrzegam to, że w trakcie spotkania "face to face" są nieśmiali i raczej nieco wystraszeni, ale w komunikacji poprzez mejla czy Messengera mówią dużo więcej i niestety świadomie uciekają do kontaktu elektronicznego rezygnując z relacji osobistej, co w mojej ocenie jest bardzo niekorzystne w perspektywie ich przyszłości i wyzwań, jakie postawi przed nimi życie."
Rafał Tyluś
Student dziennikarstwa
"Spośród sześćdziesiątki na trzecim roku, max. 15 osób ma szanse odnaleźć się w tym zawodzie, ale w większości wypadków są to osoby na tyle ogarnięte życiowo, że pewnie obiorą inną drogę niż robienie mediów. Cała reszta nie jest zainteresowana światem, tym co prowadzący mają do przekazania cholernie ich lekceważąc, jednocześnie podnosząc larum jak jakaś prośba została odrzucona. Na zadawane pytania zazwyczaj odpowiadali ciszą, bo przecież wstyd jest gadać, nawet jak mogę mieć rację. Zdarzało się też, że kilka osób zachowywało się jak dzieci w podstawówce chcąc wymóc jakieś ulgi, co mnie niesamowicie rozsierdziło. Mimo to, te osoby obroniły swoje prace licencjackie. Chrzanić takie studia."