Groźny mit wreszcie został definitywnie obalony? Miejmy taką nadzieję. Włoski Sąd Najwyższy odrzucił odwołanie ojca dziecka z autyzmem. Rodzic twierdził, że zaburzenie u syna to wynik podanej szczepionki. Domagał się odszkodowania, jednak włoski sąd odmówił - poparł swój wyrok literaturą naukową.
Ojciec domagał się odszkodowania, bo według niego syn "zachorował" na autyzm w wyniku podania mu szczepionki przeciwko polio. Rozumiejąc rozgoryczenie mężczyzny, sąd odrzucił odwołanie od wyroku sądu niższej instancji. Powołał się na literaturę naukową i to, że "nie istnieją dzisiaj definitywne badania epidemiologiczne, które pozwoliłyby stwierdzić taką korelację". Nie ma cienia dowodu na to, że szczepionki powodują choroby, wręcz przeciwnie - zapobiegają im. Jeszcze pokolenia naszych dziadków i pradziadków pamiętają, jak rzadkie dziś choroby okaleczały lub zabijały dzieci, bo nie było szczepionek.
Po tym wyroku wśród włoskich antyszczepionkowców zawrzało. Wychodzą na ulice i zorganizowali już kilka demonstracji, ale nie tylko z tego powodu. Sprzeciwiają się dekretowi, który chce wprowadzić rząd we Włoszech. Zgodnie z nowym prawem rodzice, którzy chcą wysłać dziecko do żłobka, przedszkola lub szkoły, muszą pokazać świadectwo jego szczepień.
"Szczepienia powodują autyzm" to jeden z pierwszych fake newsów.
Wszystko zaczęło się od artykułu Andrew Wakefielda w prestiżowym czasopiśmie "The Lancet" z 1998 roku. Potem okazało się, że sfałszował badania, bo chciał w ten sposób zarobić na nowych szczepionkach na odrę, nad którymi sam pracował. Artykuł wycofano, udowodniono że propaguje nieprawdę, bo autyzm nie ma związku ze szczepieniami, a sam oszust stracił prawo do wykonywania zawodu. Ma jednak swoich zwolenników do dziś - w efekcie nie szczepią swoich dzieci. Czasami najmłodsi płacą za to cenę życia umierając na choroby, którym łatwo zapobiec.